Słowa premiera Morawieckiego, że nie przekazujemy już uzbrojenia Ukrainie, za to sami zbroimy się w najnowocześniejszą broń, były wczoraj na czołówkach wszystkich liczących się światowych mediów, które przytomnie zasugerowały to, co w Polsce niewielu zauważa aż tak wprost: że rząd PiS nie jest przychylny Ukrainie i że czekał tylko na okazję, żeby zerwać ten sojusz.
Reklama.
Reklama.
Pretekst się trafił: embargo na ukraińskie zboże i teraz, dokładnie tak, ja powiedział na forum zgromadzenia ogólnego ONZ Wołodymyr Zełeński, rząd PiS w teatrze politycznym odgrywa solidarność, w rzeczywistości pomagając przygotować scenę dla moskiewskiego aktora.
Tak się jednak składa, że to rząd pozwolił, by zalało nas tanie ukraińskie zboże, na co teraz reaguje źle i przesadnie. Krótko mówiąc, rząd z wielkim poświęceniem zwalcza problemy, których by nie było, gdyby nie rząd.
Ukraina walczy o swoje interesy
Nie jestem zwolenniczką czołobitnych, uniżonych i bezrefleksyjnych stosunków z Ukrainą, ani pomocy temu państwu kosztem interesów Polski. Przeciwnie, uważam, że najtrwalsze i najuczciwsze sojusze zawiązują się wtedy, gdy uwzględniony jest interes obu stron. I gdy obie strony darzą się szacunkiem.
Prezydent Ukrainy walczy o interesy własnego kraju, który jest w rozsypce, który został brutalnie, bestialsko zaatakowany i który stara się przetrwać (na marginesie, niepodległa Ukraina oznacza też spokój dla Polski). Trudno mu się dziwić. Chciałabym, żeby w sytuacji zagrożenia prezydent lub premier potrafili wykazać się taką odwagą, mądrością, sprytem i determinacją, jakimi wykazał się Zełeński.
Tak się jednak składa, że i Polska ma interes w podtrzymywaniu dobrych stosunków z Ukrainą. Po pierwsze dlatego, że po zaspokojeniu apetytu na Ukrainę, Rosja z pewnością zechce sięgnąć po więcej, w tym, nie mam co do tego wątpliwości, po Polskę. Jeśli Rosja nie zechce Polski podbić zbrojnie, nie chcąc zadzierać z NATO, to z pewnością spróbuje ją sobie podporządkować i zwasalizować, co zresztą od co najmniej dekady już się, niestety z powodzeniem, dzieje i tu - no właśnie - czas najwyższy się zatrzymać i porozmawiać o tym, co właściwie robi w tej sytuacji polski rząd?
Takiej rozmowy jeszcze w Polsce nie było, a jest bardzo pilna.
Bo gołym okiem widać, że albo nie leci z nami żaden pilot, albo, co jest jeszcze gorszą opcją - za sterami polskiego samolotu zasiadł Putin.
Moim zdaniem zapala się zbyt wiele czerwonych lampek, jest zbyt wiele czerwonych flag, że krotko i długofalowe posunięcia polskiego rządu nie są w interesie Polski, lecz Rosji.
Co robi PiS i w czyim interesie?
Niemal nic, co robi rząd PiS, nie służy Polakom, wiele jego posunięć wypełnia natomiast wolę Putina, zapisaną w rozmaitych doktrynach i wskazywaną przez zmiany zachodzące w Rosji, które Polska kopiuje, jak pozbywanie się karty praw człowieka, konwencji antyprzemocowej, zabieranie kobietom praw człowieka i praw obywatelskich, zwalczanie organizacji pozarządowych, wzmacnianie roli fanatyków religijnych podporządkowanych rządowi, rozbijanie jedności UE, oddalanie nas mentalnie i prawnie od Unii, być może za chwilę, z powodu afery wizowej, wyprowadzenie nas ze strefy Schengen, podporządkowanie politykom wojska i policji, podsłuchiwanie, śledzenie i prześladowanie opozycji politycznej i wspierających ją obywateli, umocnienia roli propagandowego organu partii, TVP, niszczenie wolnych mediów, które właściwie na naszych oczach już dogorywają, likwidowanie niezależnego wymiaru sprawiedliwości.
Śmierć wolnych mediów jest widoczna w ich podporządkowaniu politykom, braku zadziorności i siły nacisku, braku realnej możliwości skontrolowania rządu i wpłynięcia na sytuację w kraju.
No i ostatnia sprawa, filmu "Zielona Granica" Agnieszki Holland, w sprawie którego PiS działa jak w PRL, włącznie z wyświetlaniem w kinach obowiązkowej propagandówki wychwalającej działania rządu na granicy - a wszystko to w sytuacji, gdy wiemy, że sam sprowadził do UE 600 tysięcy imigrantów, handlując nielegalnie wizami.