Za nic w świecie tak dużo nie rozmawialibyśmy o niepełnosprawnych i paraolimpiadzie, gdyby nie TVP i Janusz Korwin-Mikke. Gdyby to była świadomie wycelowana akcja, należałoby bić brawa na stojąco!
Zadajcie sobie najpierw kilka zagadek. Czy władze w Pekinie zgodziły się na organizację igrzysk paraolimpijskich w 2008 roku? Kiedy się dowiedzieliście o igrzyskach w Londynie? Czy byliście w stanie przed wakacjami wymienić choć jednego niepełnosprawnego polskiego sportowca?
Po tym jak TVP zapowiedziała brak transmisji, w internecie zawrzało. Jak to? Publiczna nie dba o taką misję? Nagle to stało się misją narodową! Tłum oburzonych ludzi nagle zaczął żałować, że nie zobaczy niepełnosprawnych sportowców w telewizji. Nagle zapragnął ich zobaczyć i wierzę, że to oburzenie się do tego przyczyniło.
To jeszcze nic. Na nagonkę zareagował Janusz Korwin-Mikke i TVP odetchnęło z ulgą, bo cała reakcja skoncentrowała się na nim i była wielokrotnie mocniejsza.
Obie sytuacje wywołały mnóstwo reakcji pozytywnych, pokazujących co to jest za impreza, jakie ma znaczenie. Usłyszeliśmy mnóstwo opinii na temat sportu niepełnosprawnych, o ich potrzebach. Spojrzeliśmy na siebie nawzajem. Może będziemy się lepiej dogadywać, może uda się zostawić konkretny materialny ślad (czekam na inicjatywy!).
Zdanie niepełnosprawnych, choćby jak świetny list Bartka Tarnowskiego, nie zaistniałoby bez Korwina i TVP. Przeszłoby bez echa, natomiast polityk podgrzał atmosferę na tyle, że dla ludzi wszystko, co z tym związane, stało się znacznie istotniejsze.