Wakacje na Filipinach lub w innych zakątkach świata wydają się wielu osobom niemożliwe. Myślimy, że w sumie to byśmy chcieli, ale to za mało czasu, za daleko, za drogo i za pięknie, abyśmy mogli się tam znaleźć. Sam jeszcze do niedawna myślałem podobnie. Teraz wiem, że problem "niepodróżowania" był przede wszystkim w mojej głowie, bo przez ciągłe myślenie o karierach, obowiązkach lub kredytach, wydaje nam się, że "teraz" nas na to nie stać. Zapominamy o tym, że życie trzeba przede wszystkim przeżyć, a nie jedynie przepracować. Gdyby nie przypadek, być może nigdy nie zobaczyłbym tego, co widzę od dwóch tygodni.
Gdy w naTemat ukazał się wywiad z Damianem i Mariuszem, którzy rzucili swoje dawne życie i wyjechali na Filipiny, wkleiłem go na swoją facebookową tablicę. Napisałem wtedy: "Mega kuszące, bo mega realne. I łatwe do zrobienia". Zacząłem się zastanawiać, czy i ja odwiedzę kiedyś tak odległy zakątek świata. Napisałem że to łatwe, ale tak naprawdę odłożyłem to na bliżej nieokreślone "kiedyś".
Dziś wiem, że to, co napisałem było prawdą, ale gdyby Tomasz Machała nie wysłał mnie na Filipiny, być może nie odważyłbym się jechać i na wakacje wybrałbym choćby oklepaną i drogą Chorwację. Gdy rozmawiam z ludźmi, wielu osobom ten wyjazd wciąż wydaje się być czymś szalonym i trudnym do zrealizowania. Dziś wiem, że to pułapka, którą sami na siebie zastawiamy. Świat naprawdę stoi dziś otworem i właściwie największym problemem jest znalezienie czasu i odwagi, by podróżować.
O tym, ile pieniędzy wydałem w czasie swojego pobytu na Filipinach, napiszę za kilka dni. Jednak już teraz jestem przekonany, że całkowita kwota będzie co najmniej porównywalna do wakacji w europejskim kraju, gdzie ceny momentami zwalają z nóg. Przykładowo, w ubiegłym roku w Chorwacji, zapłaciłem za kalmary około 60 zł. Dziś rano na Filipinach - 3 zł. Ale nie o tym.
Gdy rozmawiam na temat wyjazdu na Filipiny i o tym, że jest tu tanio i pięknie, często słyszę: "no tak, ale jeszcze bilet". Owszem, trzeba go kupić - to jasne. Ja robiłem to niemal w ostatniej chwili, więc nie był tani. Ale wystarczy poszukać go 3 miesiące wcześniej, aby kosztował 1600 zł. Jak na 12 tys. kilometrów i kilka przesiadek, to naprawdę świetna cena. O tym, jak bardzo świetna, niech świadczą zdjęcia, które zrobiłem w czasie swojej podróży.
Wiem, jestem teraz mądry, bo na Filipiny wysłał mnie szef, a wcześniej też nie zapuszczałem się dalej niż Norwegia, Włochy czy Albania. Ale właśnie o to chodzi. Dopóki ktoś nie skłoni nas do wyjazdu, niektórym będzie się on wydawał poza zasięgiem. Ja zaś będąc ciągle na Filipinach, już teraz myślę dokąd i kiedy znów polecę. W końcu, kiedy mamy to robić, jak nie teraz?
Moi przyjaciele Michał i Klara podróżują z małym dzieckiem. Kilka tygodni temu byli w Uzbekistanie, dokąd zabrali ze sobą kilkumiesięcznego Franka. Ich syn jeszcze nie wie, jak piękne miejsce odwiedził, ale opowiedzą mu o tym rodzice, którzy schowali do kieszeni "mądre rady", że przecież z dzieckiem się nie podróżuje.
Tak naprawdę zawsze znajdzie się powód, aby nie jechać, aby nie robić tych wszystkich pseudoszalonych rzeczy tak naprawdę dostępnych na wyciągnięcie ręki. Oglądamy zdjęcia znajomych na Facebooku, którzy jeżdżą po świecie, w czasie gdy my wciąż jeździmy na Mazury lub nad polskie morze. Tak, też je lubię, ale po cichu zawsze marzyłem o czymś więcej.
Filipiny okazały się rajem. Wydawało mi się, że takie miejsca są zarezerwowane dla innych, a ja muszę przede wszystkim dawać jak najwięcej od siebie, a kiedyś to wszystko zaowocuje. Nadal wydaje mi się, że tak trzeba, ale nie można przy tym zapominać że czas leci, a tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co będzie jutro.