– Kupię Ci bilet na Filipiny. Lecisz na 3 tygodnie. Jeśli twój tekst jest prawdą, to żyjesz jak król i pracujesz zdalnie. Normalnie raj – napisał do mnie przed paroma dniami Tomasz Machała. Filipiny to podobno kraj, w którym do życia wystarczy 1600 zł. Okazuje się, że to dokładnie tyle samo, ile młodym ludziom po studiach oferują dziś polscy pracodawcy. W Polsce za tę kwotę raju nie uświadczymy. Niestety, życia na przyzwoitym poziomie również.
Pamiętam minę Tomka, który nie wierzy w "raje na ziemi", gdy zgłosiłem na porannym kolegium historię pary mieszkającej w Norwegii. W siedem lat od wyjazdu z Polski odłożyli na dom za 1,5 mln. koron. Wywiad ten cieszył się ogromną popularnością, bo kto z nas nie chciałby zarobić na dom w tak krótkim czasie, jednocześnie żyjąc na dość wysokim poziomie. A to możliwe, tyle tylko, że w Norwegii.
W ubiegłym tygodniu najchętniej czytanym tekstem w naTemat był wywiad z Damianem i Mariuszem, którzy opowiedzieli czytelnikom o życiu na Filipinach. Są zachwyceni i ani myślą o powrocie do kraju. "Cuda" zdarzają się też w innych krajach, co od blisko trzech lat istnienia naszego serwisu regularnie staramy się udowadniać. Tym razem sprawdzę na własne oczy, czy raj o którym mówili bohaterowie wywiadu w naTemat rzeczywiście jest tak piękny, jak obiecywali. W poniedziałek lecę na Filipiny.
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma?
Nie tylko w Norwegii i na Filipinach może żyć się lepiej, niż w Polsce. Pisaliśmy w naTemat o ludziach, którzy swój raj na Ziemi znaleźli zdecydowanie bliżej, bo w Czechach. Jak mówiła bohaterka wywiadu, ona i jej rodzina mieli w Polsce praktycznie wszystko: dobrą pracę, duży i ładny dom, wysokie zarobki. Co zatem popchnęło ich do wyjazdu? "Sposób życia" – wyjaśniała moja rozmówczyni. – Polska codzienność nas wypalała. To była przemyślana decyzja, aby zacząć wszystko od nowa – stwierdziła.
Ale nie tylko ja pisałem u nas o lepszych niż Polska miejscach na Ziemi. Michał Wąsowski opowiadał chociażby o Kanadzie, jako kraju o najlepszej reputacji na świecie.
Michał Gąsior przeprowadził wywiad z Marcy Shan, czyli... Marceliną, która rozprawiła się z mitami o życiu w Emiratach Arabskich.
Z kolei Zofia Rojek przyjrzała się "hipisowskiemu rajowi", jakim jej zdaniem jest Urugwaj.
Temat rajów na ziemi podejmują także blogerzy naTemat, którzy sprawdzali choćby to, czy można tymi słowy nazwać Bali.
Niektórzy twierdzą, że opowiadanie tego typu historii, to nic innego jak tworzenie iluzji o lepszym jutrze. Że to opium, które daje złudną nadzieję na możliwość zmiany swojego życia, a przynajmniej dosiedzenie do końca dyżuru w korporacji. Problem w tym, że jeśli to opium, jest teraz bardzo potrzebne.
Pokolenie 1600 zł
W "Gazecie Wyborczej" ukazał się właśnie artykuł, z którego wynika że młode pokolenie pracuje dziś za 2 tys. złotych brutto. Taka kwota zdecydowanie wystarczy do życia, ale raczej nie w Polsce. A przynajmniej nie w godnych warunkach i nie w dużym mieście. 1600 zł to dokładnie tyle, ile według moich rozmówców mieszkających na Filipinach trzeba mieć, aby żyć. Żyć, czyli wynająć domek i utrzymać się przez cały miesiąc z wyżywieniem włącznie.
– Nie po to kończyliśmy studia, żeby zarabiać najniższą krajową – mówią rozgoryczeni rozmówcy "GW", którzy nie godzą się na pracę za mniej niż 1900 zł netto. Chcieliby zarabiać co najmniej tysiąc złotych więcej, i nie ma co się dziwić, bo za proponowane młodym, wykształconym ludziom kwoty można w Warszawie co najwyżej wynająć mieszkanie. O niczym ponad to w zasadzie nie ma mowy.
Nie ma więc co się dziwić, że już 8 na 10 Polaków myśli o wyjeździe z kraju. Tylko 17 na 100 dorosłych Polaków nie zastanawia się nad emigracją. Ale nie jest to już emigracja znana sprzed lat, która oznaczała "zarobię tam, wydam tu". Emigracja to dziś "wyjeżdżam i szukam szczęścia gdzie indziej".
"Gazeta Wyborcza"
Powyżej 3 tys. zł brutto, czyli 2150 zł na rękę, gotowych było zapłacić zaledwie 9 proc. pracodawców.
Czytaj więcej
Uciekamy?
Nie chciałbym, aby wszyscy młodzi ludzie obrazili się na nasz kraj, spakowali walizki i wyjechali tam, gdzie będą mogli uczciwie pracować i dostawać za to normalnie wynagrodzenie. Dobrze jednak, aby to pracodawcy i rządzący pamiętali, że pracownik - również ten młody - nie jest już niewolnikiem i świat stoi przed nim otworem.
Jeśli nie docenimy ich w porę, płacąc chociaż tyle, by bez pomocy rodziców mogli się utrzymać a nawet wyjść czasem do kina, docenią się sami i znajdą swój raj gdzie indziej, zamiast budować go u nas.