Wszyscy zastanawialiśmy się przez ostatnie dni, kiedy zima w końcu sobie pójdzie, ale chyba warto było poczekać na taki wysyp medali w sportach zimowych. Nasi zabłysnęli zarówno w uznanym przez Ministerstwo Sportu za rozwojowe i medalodajne narciarstwie, ale i ciesząc kibiców sprawili kłopot urzędnikom, którzy łyżwiarstwo i biathlon zakwalifikowali na rok przed igrzyskami w Soczi do dyscyplin drugiej kategorii.
Robert Korzeniowski - Polski lekkoatleta, chodziarz, wielokrotny mistrz olimpijski, świata i Europy, uznawany za jednego z najwybitniejszych polskich sportowców w historii
Nie chcę już dzielić skóry na niedźwiedziu, tym bardziej, że to rosyjski niedźwiedź, ale za rok chętnie ponownie przebiegnę ,,wiosenny” półmaraton przy minus ileśtam Celsjusza, jeśli długa zima ma sprawić, że sponsorzy PKOL mieliby głębiej sięgnąć do kieszeni po nagrody za grad medali. Zima za rok, ale jeśli nasze zimorodne talenty zachowają zimną krew, czytaj dystans do tegorocznych sukcesów i koncentracje na głównym celu, to może się ona stać naszą ulubioną sportową porą roku.
Przecież nawet Małysz największe swoje sukcesy w nowej branży też odnosi zimą, co prawda na południowej półkuli, ale Dakar finiszuje jednak w styczniu. Kiedy ostatnio podpisał umowę z Orlen Teamem, pomyślałem sobie zresztą, że chyba teraz czas na umowę Orlenu z Lotosem, bo przez całe lata firma z Gdańska poszukiwała ,,Następców Mistrza”. Poszukiwała zresztą skutecznie, bo następcy mają się dobrze jak nigdy dotąd.
Czy za jakiś czas pójdą tez śladami Adama i zasiądą za kierownicami terenówek? Oby jak najdłużej wspierał ich Lotos, choć nie mam nic przeciwko ich równie udanej transformacji zawodowej i dalsze podążanie śladami Mistrza. A póki co, z niecierpliwością i nadzieją w sercu będę oczekiwał kolejnej zimy, bo raczej da mi więcej radości niż jutrzejsze rozstrzelanie San Marino na Narodowym.