
Lud jest zbyt ciemny, by móc rozsądnie wybierać liderów. Wyborcy po prostu nie mają kompetencji do tego, by racjonalnie oceniać, który kandydat jest najlepszy. To wnioski badawczy psychologów z Uniwersytetu Cornell.
REKLAMA
Demokracja jest złym ustrojem, ale nikt jeszcze nie wymyślił nic lepszego – któż nie słyszał tych słów Winstona Churchilla? Nie da się z tym nie zgodzić: demokracja ma wiele wad, ale jest niewątpliwie lepsza, niż dyktatura ludzi owładniętych poczuciem wyższości własnej rasy albo chcących zrównać wszystko i wszystkich.
Zobacz też: Nacjonalista maszeruje, leming siedzi w domu
Teraz naukowcy z Uniwersytetu Cornell dołożyli do wad demokracji kolejną: ludzie są na nią za głupi! A konkretnie: ponieważ nie mają odpowiednich kompetencji i wiedzy, na przykład w dziedzinie gospodarki, nie są w stanie racjonalnie i dobrze ocenić, który z kandydatów najlepiej nadaje się na lidera. Wyborcy nie wiedzą, które pomysły są dobre, a które nie. To wnioski, do których doszli badacze pod wodzą psychologa profesora Davida Dunninga, cytowanego przez "Daily Mail".
W efekcie wielu głosujących po prostu niezbyt trafnie ocenia kandydatów i doprowadza do sytuacji, w której wygrywa wcale nie ten, kto ma najlepsze pomysły. Odkrywcze, że aż dech zapiera, prawda?
"Bardzo mądre pomysły będą trudniejsze dla ludzi do zaakceptowania, bo większość ludzi nie ma wyrafinowania niezbędnego do rozpoznania jak dany pomysł jest dobry" – stwierdza prof. Dunning w artykule "DM". Niestety, nie da się ukryć: ile z nas tak naprawdę wie, co oznacza zmiana stóp procentowych? Oczywiście, łatwo jest stwierdzić, że skoro i tak nie mamy bezpośredniego wpływu na takie decyzje, to po co się męczyć. Ale to zwykły konformizm: mamy bowiem pośredni wpływ na to, jaka jest władza w Polsce. Nawet, jeśli w dzisiejszej sytuacji wpływ ten wydaje się znikomy i pozorny. Ale przykład Ruchu Palikota pokazał, że jednak miejsce na zmiany jest – chociaż to nie czas i miejsce na ocenianie, czy to zmiany właściwe, czy nie.
Na szczęście, profesor Dunning i jego ludzie poszli dalej i doszli też do innych wniosków. Cała rzecz jest bowiem bardziej skomplikowana niż stwierdzenie, że "lud to idioci". W badaniach wykazano, że ludzie dość zgodnie potrafią wskazywać najgorszego kandydata. Trudno im jednak wybrać tego najlepszego – i tu leży pies pogrzebany. Dlaczego tak się dzieje? Nie chodzi tylko o to, że mamy zbyt małą wiedzę w różnych dziedzinach. To przede wszystkim kwestia tego, że nawet jeśli nasze kompetencje są niskie, to i tak oceniamy się lepiej, niż powinniśmy. Już samo bazowe założenie jest więc u nas błędne i tak samo błędna, siłą rzeczy, musi być nasza ocena innych osób.
Rezultat? Symulacje przeprowadzone przez zespół prof. Dunninga wykazują, że w wyborach zazwyczaj wybieramy tych odrobinę lepszych niż przeciętniacy, ale nie doceniamy bardzo mądrych ludzi. I zapewne gdyby prześledzić losy polityczne różnych krajów, a także odrzeć je z mitomanii (wielu liderom udało się bowiem wmówić swoim wyborcom, że są Jedyni, Najmądrzejsi i Nieomylni), to teoria psychologa z Cornell by się sprawdziła.
W tej jakże smutnej informacji, że jesteśmy zbyt głupi, by wybrać sobie naprawdę dobrego lidera, jest jednak światełko w tunelu: demokracja przynajmniej odsuwa od władzy wyjątkowych idiotów. Oczywiście, wypadki przy pracy się zdarzają, ale wedle badań ekipy z Uniwersytetu Cornell demokracja w dużej mierze wyeliminowała wybieranie kandydatów, których kompetencje są poniżej przeciętnego człowieka.
Oczywiście, taki stan rzeczy jeszcze długo się nie zmieni. Dużo wody będzie musiało upłynąć w rzece o nazwie "edukacja", zanim staniemy się na tyle świadomi politycznie i gospodarczo, by wybierać naprawdę najlepszych kandydatów. Do tego jednak potrzebna jest nie tylko wiedza, nie tylko kompetencje – a cały proces zmian w naszej mentalności, których na razie na horyzoncie nie widać. Na pewno jednak każde z nas może przyczynić się do zmiany sytuacji i następnym razem, zanim oddamy głos w 2015 roku, podjąć wysiłek zrozumienia co tak naprawdę politycy do nas mówią.
Michał Wąsowski
