Rozgorzała na przykład pełna emocji dyskusja o moim "niewątpliwym", acz skrywanym homoseksualizmie. Pojawiły się insynuacje na temat moich dzieci.
Pojawiły się, powtarzane przez prawicowych trolli od lat, insynuacje na temat mojej żony.
Nie histeryzuję, przeciwnie, z jakimś, może masochistycznym nastawieniem, wszystko to przyjmuję spokojnie.
Czytałem już przecież, że jestem agentem WSI. Czytałem, że mój ojciec jest dzieckiem NKWDzisty, z rodziny Lisienków. Czytałem, że mój teść zabijał Polaków. Z jakichś perwersyjnych pewnie względów, jestem na to uodporniony. Nie wiem czy moi bliscy też, to inna sprawa.
Ale jedziemy dalej. Niejaka Irena Szafrańska, była współpracowniczka sekretarza Króla z KC PZPR, napisała insynuacyjnie, że "o pedofilskich skłonnościach Lisa jeszcze nie wiemy". Rozumiem, podkreślić - jeszcze.
To nie są wybryki wolności internetowej, to zmasowana, agresywna, przemyślana operacja zniesławiania.
Nie jestem z rodziny Lisienków. Nikt w mojej rodzinie nie był w UB ani w SB, ani w NKWD. Nie byłem współpracownikiem WSI, ani innych służb. Mój ojciec, to Stefan Lis, syn Stanisława Lisa, z dziada pradziada Wielkopolanin, fantastyczny, uczciwy człowiek. Mój teść robił wywiady z Fallaci, z Moravią, z Antonionimi i z Viscontim. Mimo usilnych starań prawicy, nie udało się znaleźć żadnych kompromitujących tekstów, które napisał. W jego teczce w IPN, owszem są liczne donosy, ale pisane na niego przez ówczesnego rezydenta SB w Sztokholmie, niejakiego Petelickiego, który przestał być ordynarnym SB-kiem, a zaczął być nawet patriotą, gdy okazał się zwolennikiem PIS-u.
Po co ta wyliczanka, powie ktoś. PIS-owscy trolle pewnie, zgodnie ze swoim sposobem, niech będzie, myślenia, stwierdzą - uderz w stół, nożyce się odezwą. Nic podobnego. Stwierdzam to wyłącznie po to, by w razie kolejnych ataków, mieć przed sądem dowód, stwierdzałem jasno, a mimo to insynuowali i kłamali. Tyle.
Nie jestem homoseksualistą. A gdybym był to co? Nie jestem Żydem (to też czytam). A gdybym był, to co? Ok, z innej półki, bo gejem czy Żydem mogę być, ale przestępcą już nie. Nie jestem pedofilem i z góry informuję prawicowych nazioli, że za same sugestie tego typu i niby pytania, będę pozywał do sądów.
Kilka dni temu długo rozmawiałem z przyjaciółmi. Zastanawialiśmy się czego dokładnie, konkretnie się boimy, w związku z perspektywą objęcia rządów przez PiS. I ktoś powiedział wtedy. - Boję się dwóch rzeczy. Po pierwsze, strasznego zaduchu. Po drugie, prowokacji. W mojej szafie znajdą się narkotyki, w moim komputerze pliki materiałów pedofilskich. Zanim się zacznę bronić, będę skończony.
Ja też się boję. Ale wyłącznie o Polskę. Jeśli więc te żałosne szumowiny, w przestrzeni internetowej fabrykują brudy na mój temat, muszę im z góry odpowiedzieć. Nie uciszycie mnie. Wręcz przeciwnie