Powód, dla którego Rafał Trzaskowski wygra według mnie wybory i będzie dobrym prezydentem, paradoksalnie mieści się w prawyborczym haśle Radka Sikorskiego: Bo czasy się zmieniają.
Reklama.
Reklama.
Moje poglądy i temperament powinny mnie skłaniać do popierania w prawyborach Radka. Lubię jego błyskotliwość, gotowość obnażania głupoty, waleczność, która każe wyjść na ring i stoczyć twardy bój, podejście pt. "nie biorę jeńców" i wielki polityczny temperament. Wszystkie te cechy i walory potwierdził w prawyborach.
Czytaj także:
A jednak po tygodniach rozmyślań uznałem, że na prezydenta bardziej nadaje się Trzaskowski, co może dziwne, także dlatego, iż ma cechy będące zaprzeczeniem wielu cech, które tak podobają mi się u Radka.
Sikorski ma rację, że trudne czasy i wojna za płotem, wymagają twardych kompetencji w dziedzinie dyplomacji i obronności. Zgoda, ale uważam, że te potrzeby Rzeczpospolitej doskonale zabezpiecza duet premier Tusk - szef dyplomacji Sikorski.
Trzaskowski poradzi sobie wg mnie jako reprezentant państwa i zwierzchnik sił zbrojnych, ale w pałacu prezydenckim przydadzą mu się może bardziej kompetencje, rzekłbym, miękkie, które ma.
Szczególnie niezbędne będą one po dekadzie Dudy, który prezydenturę umniejszył i zdegradował, a samego siebie sprowadził do roli partyjnego aparatczyka, rzuconego na odcinek prezydencki. Duda praktycznie nawet na moment prezydentem nie spróbował być. Przerastało go to intelektualnie, moralnie i charakterologicznie. Był i jest za bardzo Dudą, by móc być prezydentem.
To był dramat tej prezydentury. Gość nie mógł być prawdziwym prezydentem, bo był sobą.
Czytaj także:
Rafał wie, że w kampanii wyborczej będzie mordobicie, że będą siniaki, skaleczenia, a może i blizny. Ale jest wystarczająco kulturalny, stonowany i elegancki, by kampania nie była bardziej brutalna niż to niezbędne. Zresztą nie on będzie wyznaczał górny limit brutalności, ale jego rywale.
On nie będzie sam zadawał ciosów. To nie w jego stylu i naturze. On będzie na ciosy odpowiadał, by rywale się nie rozzuchwalili. Radek Sikorski to zawodnik twardy i przeciwnik wymagający. Jeśli były te wybory, a były, sparingiem przed decydującą walką, to Rafał ten test zdał. Intelektualnie nikt mu w kampanii nie rzuci trudniejszego wyzwania niż Radek.
A gdy już kurz bitewny opadnie, Rafał będzie mógł być sobą. Będzie tolerancyjny i koncyliacyjny, otwarty na dialog i gotowy na szukanie kompromisu, piłujący kanty, a nie wyostrzający spory.
Nie będzie w naszej kochanej ojczyźnie żadnego "kochajmy się". Zresztą jak pamiętamy z lekcji polskiego, nawet w "Panu Tadeuszu" wyszło ono tylko na moment. Ale stać nas na zbudowanie kultury dialogu, na stworzenie nastroju harmonii społecznej.
Wierzę, że właśnie Trzaskowski ma cechy umożliwiające wykreowanie atmosfery prawdziwej solidarności i wzajemnego szacunku. Trzaskowski, inaczej niż Duda, nie będzie musiał krzyczeć, by podkreślić swą rolę. Będzie umiał mówić i rozmawiać.
Będzie chciał i umiał budować wspólnotę, taką, jaką na razie mamy w Polsce raz w roku, w dniu gdy gra Wielka Orkiestra Jurka Owsiaka. Polska potrzebuje wielkiej orkiestry codziennej pomocy, odnowienia wspólnoty, odbudowy naruszonych i zerwanych więzi.
Musi się na nowo nauczyć szanować inne, rozumieć inne, ustępować innemu i rozmawiać z innym. Jeśli trzeba schodzić mu z drogi, a jeśli trzeba wychodzić owemu innemu naprzeciw.
Liczę na ważny wkład w tę kampanię, a potem w tę prezydenturę, naszej przyszłej pierwszej damy, która wniesie do niej pierwiastek słusznie kojarzony ze śląskością: racjonalizm, tolerancję i swoistą spokojną dumę.
Sam Rafał ma teraz kilka miesięcy na zrozumienie i poczucie Polski, bo kampania to nie tylko mówienie, ale i słuchanie. Kandydat musi poczuć puls kraju, nastrój rodaków, poznać ich troski, obawy i wątpliwości, odczytać i zrozumieć ich aspiracje. Wyczuć, co wieje i skąd wieje, wyczuć, co w trawie piszczy i co może być za progiem.
Myślę, że organizowany od lat przez Trzaskowskiego campus, był swoistym dobrym laboratorium słuchania, dialogu i wsłuchiwania się w głos młodych. Ze starszymi Rafał też da radę. Musi też nauczyć się rozumieć polską prowincję, gdzie żyje połowa narodu. Jej tożsamość i wrażliwość są często inne niż tożsamość i wrażliwość tak bliskich mu Warszawy i Krakowa.
Rafał będzie też musiał pojechać na "terytorium wroga", na Podkarpacie czy Podlasie, nie tylko po głosy, ale i po naukę. Będzie musiał się zmierzyć z tą Polską, jej nastrojem i oczekiwaniami – i w kampanii, i w pałacu. Będzie musiał także nauczyć się słuchać rzeczy, które niekoniecznie będą mu miłe. I bardzo dobrze. To też jest nasza Polska, która ma tu pełne prawo obywatelstwa.
Rafał musi się jej nauczyć, bo także jej prezydentem ma być. W jakimś politycznym, ale i mentalnym sensie, Rafał musi się wyprowadzić z Warszawy, bo Warszawa to Polska, ale Polska, to o niebo więcej niż Warszawa, podobnie jak Francja to nie Paryż, Wielka Brytania to nie tylko Londyn, a Ameryka to nie Nowy Jork (wielu twierdzi nawet, że Nowy Jork to Nowy Jork, a nie Ameryka).
Rafał ma doskonały słuch odziedziczony po ojcu, doskonałym jazzmanie, dzięki czemu naprawdę pięknie mówi po angielsku i francusku. Teraz dzięki temu świetnemu słuchowi musi się perfekcyjnie nauczyć polskiego i Polski.
Polska chce by ją, poza wszystkim innym, objąć oraz czule i serdecznie przytulić. Rafał będzie to umiał zrobić. Oto mniej więcej wszystko, co pozwala mi sądzić i wierzyć, że Polska już za chwilę będzie miała świetnego prezydenta, którego będzie po prostu lubić i z którego nie raz, nie dwa będzie dumna. Zdążyliśmy już chyba zapomnieć jak to jest mieć takiego prezydenta.
Spór polityczny oczywiście nie zniknie. Nie po to mamy demokrację i nie po to jesteśmy Polakami. Ale artykułowanie różnic może jednak wyglądać inaczej niż ostatnio.