Młodzi socjaliści są oburzeni, bo Aleksander Kwaśniewski okazał się taki jak w opowiastce Lecha Wałęsy sprzed wielu lat: jak rzodkiewka, czerwony na zewnątrz i biały w środku. Zamiast walczyć o socjalną sprawiedliwość, bierze z firmy Jana Kulczyka 50 tysięcy złotych miesięcznie. Powinien tymczasem pikietować jakiś zakład pracy domagając się etatów zamiast śmieciówek.

REKLAMA
Seria artykułów Gazety Wyborczej dotycząca zarobków byłego prezydenta jest dla niego kłopotliwa, bo przekonanie, że lewicowy polityk powinien nie dojadać, pracować na 6-tą rano w fabryce i nie zarabiać więcej niż średnia krajowa, jest najwyraźniej w Polsce silne. Do tego dochodzi zawsze obecna zazdrość i zawiść, jaką rodzą zarobki innych. A że raczej zarabiamy mniej niż więcej, to 50 tysięcy złotych Aleksandra Kwaśniewskiego miesięcznie (suma nie została potwierdzona) robi wrażenie.
Kwaśniewski nigdy nie miał poparcia młodych socjalistów, więc wcale go nie utracił. To od lat nie był polityk z ich bajki. Kwaśniewski miał poparcie młodych, gdy wygrywał w 1995 i w 2000 roku. Ale minęło 12 lat. Polska jest ta sama, ale nie taka sama, parafrazując Kwaśniewskiego z bloga w naTemat. Kwaśniewski nie mówi językiem młodego lewicowego środowiska, nie jest wiarygodny w kwestii umów śmieciowych, bezrobocia, braku perspektyw. Jest dla młodych sytym kotem.
Nie sądzę by miał powab polityczny także dla wielkomiejskiej klasy średniej. Jakiś czas temu widziałem w VIVIE sesję Jolanty Kwaśniewskiej. W długiej czerwonej sukni Kwaśniewska pozowała udając, jak pracuje. Wnętrza wyglądały na wynajęty pałac w Łazienkach Królewskich. Zamknąłem dwutygodnik, by spojrzeć na okładkę. Po sesji byłem przekonany, że trzymam pismo z 1999 roku. Ale nie. VIVA była z końca 2012 roku. Państwo Kwaśniewscy w swoich pałacowych stylizacjach wydają mi się dziś, jak z innej epoki. Pasujący do lat 90-tych, ale nie do obecnych.
Jest jeszcze antyklerykalny elektorat Palikota. Kwaśniewski nie będzie miał w nim szans. Przejechanie się papamobilem dla antyklerykałów jest tak samo nie do przełknięcia, jak 50 tysięcy złotych dla młodych socjalistów. Elektorat działkowców? Znaczący, ale mało przyszłościowy i nie dający nadziei na budowę wielkiej lewicy.
Kogo Aleksander Kwaśniewski dziś uwodzi? Chyba głównie media. Legendy czasem potrafią powrócić i wygrać drugą rundę. Ale nie jest to regułą, co przypomniały losy Michaela Schumachera w Formule 1.
Jest jednak coś innego, co Aleksander Kwaśniewski niewątpliwie ma. Budzi szacunek. Podczas wielu spotkań z nim przy okazji rozmów o blogu w naTemat przypomniałem sobie, że jest Kwaśniewski wciąż jednym z najzdolniejszych, najlepszych polskich polityków. Potrafiącym zgrabnie, inteligentnie i ciekawie mówić z głowy na dowolny temat krajowy i zagraniczny, analizować różne możliwości i z tym samym zainteresowaniem opowiadać o starciu PO - PIS w Sejmie, swojej podróży do Sydney, gdzie przeszedł przypięty liną po słynnym moście i o mało znanych aspektach polityki zagranicznej Ukrainy. Gdy ostatnio od byłego prezydenta wychodziłem, w hallu czekał na niego znany polityk prawicy. Kompetencje Kwaśniewskiego są uznawane po obu stronach polityki.
Tabloidy rzuciły się dziś na Aleksandra Kwaśniewskiego za 50 tysięcy od Jana Kulczyka. To ciekawe, że Gazeta Wyborcza stała się inspiracją Super Expressu i Faktu. Spekulowanie o zarobkach innych nie było dotąd stylem Gazety Wyborczej. Jeśli to się zmienia, to pragnę donieść, że Leszek Miller miał drogi niemiecki samochód, a Marek Belka w NBP zarabia ze dwa razy więcej niż prezydent. Ale i tak trzy razy mniej niż na Zachodzie.
Kadencja Aleksandra Kwaśniewskiego skończyła się w 2005 roku. Tak naprawdę nie skończy się nigdy. I nie dlatego, że były prezydent dostaje od państwa pieniądze. Dlatego, że raz otrzymany mandat od narodu, będzie wypełniał do końca życia. Jest oczekiwanie, że byli prezydenci zachowywać się będą w sposób honorowy, godny, szlachetny, że pracować będą na dobrą markę kraju. Były prezydent moich oczekiwań w tym względzie dotąd nie zawiódł.
Doradzanie Janowi Kulczykowi wraz z byłym prezydentem Niemiec i byłym doradcą Baracka Obamy do spraw bezpieczeństwa narodowego, nie przynosi ujmy ani Kwaśniewskiemu ani Kulczykowi. Szacunek dla Jana Kulczyka, że prowadzi swoje interesy tak, że jest w stanie ściągnąć tak duże nazwiska do swojej rady. Być może Gazeta Wyborcza powinna zapytać Niemców i Amerykanów, czy są oburzeni zaangażowaniem prezydenta Horsta Köhlera i generała J. L. Jonesa w radę doradców Jana Kulczyka. Rozsądny ankietowany spytałby pewnie: Ale czy ten Kulczyk jest za coś skazany? Czy toczy się przeciwko niemu poważne śledztwo? Cóż - nic nie wiemy o tym, żeby się toczyło.
Bardzo nie podoba mi się tytuł artykułu w Gazecie Wyborczej: Kwaśniewski w służbie Polski, czy Kulczyka. Z tego co mi wiadomo Jan Kulczyk nie prowadzi swoich interesów wbrew Polsce, nic nie wiem o tym, by zamierzał Polsce szkodzić. Kwaśniewski niczego nie ukrywał. Jego nazwisko jest wprost wymienione na stronie internetowej Kulczyk Holding. Doradzanie Kulczykowi nie jest działaniem na szkodę Polski.
Okazuje się, że może być w Polsce działaniem na własną (polityczną) szkodę.
Aleksander Kwaśniewski przez ostatnie lata zdobył na Zachodzie dużo nowych kontaktów, dużo nowej wiedzy. Dobrze by było, gdyby Polska zastanowiła się, jak to może wykorzystać. Ilu poza Kwaśniewskim jest tak obytych polityków? Jan Krzysztof Bielecki, Radosław Sikorski, Jacek Rostowski. Ktoś jeszcze?