Raczej nie dzielę się na tym blogu tematami kulinarnymi, ale sprowokowała mnie kandydatka Ruchu Palikota w Elblągu. Ta, z której śmieje się teraz "cały internet". Otóż na śniadanie było dziś smoothie z kiwi, tureckiego jarmużu, nektarynki i kilku łyżek sproszkowanego korzenia macy (to taka roślina z Peru). Nie było to jakieś nietypowe moje śniadanie. W ostatnich paru miesiącach akurat dość typowe.

REKLAMA
Obejrzałem przed chwilą nagranie tej elbląskiej kandydatki i cóż mogę napisać? Z pewnością nie umie posługiwać się językiem polskim zbyt sprawnie. Mówi o "katechetach" zamiast o "katechezach", mówi "dietyka" zamiast "dietetyka" i "sama własna osoba moja". Nic nie wie o Radzie Miasta, pracy w polityce. A jak na zwolenniczkę holistycznego podejścia do zdrowia, jest zbyt częstym gościem solarium. Spirulina nie ochroni jej przed czerniakiem. To już jest udowodnione mimo, że "luis elhejl", jak mówi kandydatka, wyleczyła się w Stanach Zjednoczonych z raka właściwą dietą.
Poza tym kandydatka Palikota nie jest moim zdaniem ani "kononowiczem", ani "idiotką", jak to ją internet nazywa. Uważam nawet, że jest całkiem rozsądna. Szkoda, że wybory przegrała.
Dlaczego uważam, że jest rozsądna? Albowiem także uważam, że takie miasto jak Elbląg znaleźć musi lepszy pomysł na siebie niż obecny. - Szaleństwem jest robić to samo, co inni i oczekiwać innych efektów - kandydatka cytuje Einsteina w słynnym już nagraniu telewizyjnym. Ma sporo racji sądząc po bezrobociu w Elblągu.
Jej program wyborczy przedstawiał się następująco:
1. "Mamy maliny, zróbmy dżem" - brzmi to oczywiście śmiesznie i głupio. Z drugiej strony pomyślcie przez chwilę, jak dużo lepiej Polska mogłaby wykorzystywać swojej wysokiej jakości owoce i warzywa. Jak bardzo brakuje im marek rozpoznawalnych za granicą. Mamy świetne truskawki i maliny. Dlaczego sprzedajemy je za granicę jako półprodukty, zamiast jako cenione w Niemczech, Francji, Anglii produkty. Marża byłaby zupełnie inna. To pewnie kwestia kapitału, marketingu. Czy można by to robić w Elblągu? Pewnie tak. Czy kilkaset osób mogłoby mieć pracę? Pewnie tak. Czy jest na to rynek? Jestem przekonany, że tak.
2. "Elbląg może wyspecjalizować się w sadownictwie i ekologicznej żywności" - świetny pomysł! Jakie dziś miasto, albo miasteczko w Polsce wyspecjalizowało się w tym? Czy nie ma potencjału? Oczywiście że jest. Jest też rynek, co widać choćby po tym, jak w naTemat czytają się teksty dotyczące zdrowego jedzenia. To jest teraz modne. W Polsce ta grupa docelowa nie jest duża. Ale przecież producenci z Elbląga mają otwarty cały unijny rynek. Może by dali radę przy wsparciu miasta?
3. "Można stworzyć markety skupujące żywność od podmiejskich mieszkańców" - nie wiem o co dokładnie kandydatce chodzi, ale myślę że czym ten pomysł różni się od pana Ziółko, pana Sandacza, czy pana Marchewski, którzy w różnych miejscach Warszawy sprzedają warszawiakom żywność ze swoich gospodarstw?
Natalia Rodziewicz nie wygląda jak członek intelektualnej elity tego kraju (i tak się nie wysławia). Jest więc obiektem szyderstw. Jej gadanie o "holistycznej diecie" jest wyśmiewane. Ja jednak uważam, że warto chwilę się nad nim zastanowić. Zamknijcie oczy, zapomnijcie jak kandydatka RP wygląda i jak mówi. Poklikajcie trochę po internecie. Holistyczne podejście i przekonanie, że poprzez jedzenie można wyleczyć wiele chorób, to nie głupoty opowiadane przez głupią babę w Elblągu, ale znane i uznane od dawna teorie. Makrobiotyka, czyli przekonanie, że jedzenie ma wpływ na nasze zdrowie, samopoczucie, szczęście, ma już ponad 40 lat.

Makrobiotyka

Makrobiotyka kładzie nacisk na lokalnie uprawiane, organicznie wyhodowane pełne ziarno, zboża, strączkowe, warzywa, owoce, wodorosty i sfermentowane produkty sojowe, połączone w posiłkach, w odniesieniu do podstawowych zasad zbalansowania, pomiędzy ich właściwościami yin i yang. Makrobiotyka raczej nie przywiązuje wagi do oficjalno-naukowych zasad żywienia i oficjalno naukowej, tradycyjnej piramidy żywieniowej, uważając ją za nienaturalną i nieprawdziwą. Wyznawcy makrobiotyki ogłaszają, że lepiej jest wybierać pokarmy poddane mniejszej obróbce termicznej lub chemicznej, bardziej naturalne i te, do produkcji których użyto więcej tradycyjnych metod naturalnych, przygotowane przez rodzinę, przyjaciół lub samemu. CZYTAJ WIĘCEJ


Na koniec opowiem Wam krótką historię, jaką usłyszałem parę dni temu. Otóż jest w Polsce bardzo znany muzyk. Bardzo znany muzyk jest także gwiazdą za granicą. Generalnie jest podziwiana osoba. Dłuższy już czas na wszystkie koncerty wozi ze sobą garnek do gotowania ryżu. Bo widzi, że dieta makrobiotyczna jest dla niego dobra. I chce się jej trzymać nawet w takich sytuacjach jak trasa koncertowa, które generalnie nie ułatwiają zdrowego żywienia. Gdybyście posłuchali tego muzyka, jak mówi o jedzeniu, pokiwalibyście głowami, że jest to takie inspirujące. Gdy widzicie panią Rodziewicz wyśmiewacie, że jest to takie głupie.
Kilkaset osób (a może więcej) płaci rocznie kilka tysięcy dolarów, żeby pojechać do Instytutu Kushi na wschodnim wybrzeżu USA na szkolenie z diety makrobiotycznej. Czy te, lub inne osoby mogłyby jeździć do Elbląga? Wierzę, że tak. Nie za rok, nie za dwa, ale jeśli w zapadłej dziurze w USA udało się wykreować biznes, to dlaczego nie można wykreować go w Polsce? Znam Polaków, którzy płacili ciężkie pieniądze, żeby do Kushi pojechać. Znam takich, którzy o tym marzą, ale ich nie stać.
Naprawdę czas w Polsce kreować więcej innowacyjnego biznesu, który mógłby ściągać gości zza granicy. Czas eksportować więcej naszych towarów pod własnymi markami. Czas, żeby robić więcej rzeczy własnych, a mniej być tanią siłą roboczą.
Gdybyście mieli 1 milion złotych, to w co warto byłoby w Elblągu zainwestować Waszym zdaniem? W kolejny zajazd w stylu Magdy Gessler ze schabowymi, czy w unikalny i jedyny w Polsce instytut kulinarny, który mógłby zbudować międzynarodową renomę? Ja powiem, że w to drugie. Nie wiem, czy w Elblągu zagłosowałbym na kandydatkę Rodziewicz (szczerze wątpię), ale nie wszystko co mówiła było bardzo głupie.