Noszenie w portfelu karteczki z informacją o tym, że zgadzamy się na oddanie naszych organów po śmierci to trochę za mało, żeby podzielić się przysłowiową nerką po śmierci. Zrozpaczona rodzina często nie chce uwierzyć w nasz koniec i broni naszego ciała jak twierdzy, a przecież my chcieliśmy pomóc innym, skoro serce, nerki czy rogówka już nie są nam potrzebne. Specjaliści radzą, żeby rozmawiać z rodziną i deklarować w jej obecności, że chcemy pomóc innym po śmierci.
– Każdy z nas powinien poinformować swoją rodzinę czy zgadza się na pobranie narządów po śmierci, czy nie. To pomogłoby rodzinie podjąć decyzję zgodną z wolą takiej osoby. Można też wypełnić specjalną deklarację, która dokumentem wprawdzie nie jest, ale znacznie ułatwia później rozmowę z rodziną – mówił prof. Andrzej Chmura, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie podczas eksperckiego panelu pt. „Miejsce transplantologii polskiej na mapie Europy i świata” zorganizowanym przez Zespół Kliniki Medycyny Transplantacyjnej, Nefrologii i Chorób Wewnętrznych Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie.
Ten człowiek nie żyje, oddycha maszyna
Warto wiedzieć, że polska transplantologia wypada bardzo dobrze na tle Europy i świata. Ma jednak swoje problemy. Największe z nich to zbyt mało dawców oraz słaba edukacja społeczeństwa i środowiska medycznego odnośnie transplantologii.
– Konieczna jest edukacja polskiego społeczeństwa. Pracownicy szpitali również powinni być edukowani ale jednocześnie trzeba zapewnić im taką atmosferę w społeczeństwie, która da im pewność, że nie będą narażeni na ostracyzm np. w swoim miejscu zamieszkania z uwagi na to, że uczestniczą w procesie pobierania narządów do przeszczepienia. To pomoże zwiększyć liczbę przeszczepianych narządów – wyjaśniał prof. Sławomir Nazarewski, kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej, Naczyniowej i Transplantacyjnej WUM.
Eksperci uważają również, że bardzo trudne zadanie mają lekarze z oddziałów intensywnej terapii, którzy muszą utrzymać narządy zmarłego w takim stanie, żeby były jak najbardziej zdrowe i oczywiście przeprowadzić rozmowę z rodziną potencjalnego dawcy.
Prof. Roman Danielewicz, dyrektor POLTRANSPLANT-u wskazywał, że tam gdzie medycyna transplantacyjna jest praktykowana to wszyscy zmagają się z jednym problemem - niedoborem narządów do przeszczepienia. Jest to problem zarówno w Europie jak i Stanach Zjednoczonych.
Za mało dawców
– Przeszczepienie wątroby, płuc, serca, nerek jest bardzo dobrą metodą leczenia. Dzięki przeszczepieniu nerki pacjenci żyją lepiej i dłużej niż przy zastosowaniu dializoterapii. Wykonujemy wszystkie rodzaje przeszczepień, oczywiście w różnych ilościach. Trzeba pamiętać, że wykonywane są te najnowsze przeszczepienia, takie jak przeszczepienie twarzy, czy kończyny. Mamy świetnych fachowców, o czym świadczą długie przeżycia biorców, jak i samych przeszczepionych organów. Te wyniki można śmiało porównywać z tymi uzyskiwanymi w Europie Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych – mówił prof. Danielewicz.
Informował również, że czas oczekiwania na przeszczepienie narządu w Polsce jest relatywnie krótki. Na przykład na przeszczepienie nerki czeka się ok. 10 miesięcy gdy np. w Stanach Zjednoczonych pacjenci czekają często około 2 lat.
– Oczywiście w Polsce, tak samo jak na całym świecie, utrzymuje się dysproporcja pomiędzy liczbą osób oczekujących na przeszczep a liczbą organów do przeszczepienia. Teraz mamy ponad 1500 osób oczekujących na przeszczepienie narządu w Polsce. Zmagamy się z problemem identyfikacji i zgłaszania zmarłych dawców – tłumaczył szef POLTRANSPLANT-u.
Oczywiście specjaliści robią wszystko, żeby szansę na przeszczepienie narządu miało jak najwięcej potrzebujących.
– Wykonywane są chociażby przeszczepy łańcuchowe, od żywych dawców. To działania, które oczywiście mają zmniejszyć liczbę oczekujących – wyjaśniał prof. Krzysztof Zieniewicz z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby.
Środowisko medyczne też trzeba edukować
Oczekujących mogłoby być mniej gdyby bardziej wykorzystywano potencjał donacyjny. Tu oczywiście potrzeba choćby edukacji środowiska medycznego.
Zdaniem prof. Danielewicza, potencjał donacyjny nie jest w Polsce wykorzystywany. – Mamy ok. 400 szpitali, w których moglibyśmy pobierać narządy. Tam są oddziały intensywnej terapii, bloki operacyjne. Z tych 400 szpitali tylko ok. 150 jest aktywnych w zakresie zgłaszania zmarłych dawców.
Będzie spadać liczba transplantacji wątroby
Eksperci dyskutują również o przeszczepieniach wątroby, których liczba w najbliższych latach powinna spadać. Przyczyną tego trendu jest wprowadzenie programu leczenia nieinterferonowego dla chorych na WZW typu C, którzy z powodu zniszczeń jakie powoduje choroba w wątrobie byli kwalifikowani właśnie do takich transplantacji. Natomiast nowa terapia jest skuteczna prawie w stu procentach, dlatego liczba potrzebujących przeszczepienia wątroby spadnie.
– Ponieważ pojawiły się skuteczne leki w terapii WZW C liczba biorców wątroby powinna spadać. Tu wielka rola decydentów, aby to skuteczne leczenie było przeprowadzone u jak największej liczby chorych. Oczywiście jeszcze długo chirurdzy-transplantolodzy będą przeszczepiać wątroby dlatego, że drastyczny spadek liczby przeszczepień z powodu schyłkowej niewydolności wątroby przewidywany jest na rok 2030 – zaznaczył dr Marek Pacholczyk z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie .
Prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych również był zdania, że nowe, bardzo dobre leki w dłuższej perspektywie spowodują, że coraz mniej tych chorych będzie trafiało do transplantologów.
– Leczyliśmy pacjentów z bardzo zaawansowaną niewydolnością wątroby spowodowaną WZW typu C tymi lekami zanim jeszcze wszedł ministerialny program. To byli pacjenci, którzy powinni już trafić do transplantologów. Teraz pierwszeństwo korzystania z terapii bezinterferonowej mają właśnie pacjenci, których choroba jest najbardziej zaawansowana. W Polsce jest ok. 2-3 tys. osób z zaawansowanym włóknieniem wątroby z powodu HCV.
Transplantolodzy przypomnieli, że osoby z zaawansowanym włóknieniem, chore na WZW C nie kwalifikują się do przeszczepu. Dlatego tym chorym może pomóc jedynie terapia bezinterferonowa. Ta terapia jest też potrzebna, wówczas kiedy chory kwalifikowany jest do transplantacji, ponieważ wdrożenie leczenia gwarantuje, że kiedy już dojdzie do przeszczepienia, to nowy narząd nie zostanie zainfekowany HCV.
Specjaliści przypominali jednak, że niektórzy chorzy wyleczeni z WZW C będą i tak wymagali przeszczepienia wątroby, gdyż choroba bardzo zniszczyła im narząd.
Mówmy o tym głośno
Specjaliści ze środowiska transplantologicznego poradzą sobie ze wszystkimi problemami, ale to od nas zależy, czy pomożemy rozwiązać im ten najbardziej palący, czyli zgodzimy się na pobranie naszych narządów po śmierci. Mało tego, nasza zgoda nie wystarczy. Lekarze nie pobiorą naszych narządów jeśli rodzina będzie temu przeciwna - taka jest praktyka w Polsce. Dlatego jeśli jesteśmy zdecydowani na to, żeby komuś uratować życie, kiedy nasze ciało nie będzie już nam potrzebne, musimy zadbać o to, by nasza rodzina nie przeszkodziła nam w tej pomocy.
Nie bez znaczenia jest też fakt głośnej i otwartej akceptacji dla transplantologii. Wtedy lekarze, również z tych mniejszych szpitali, nie będą bali się zapytać naszej rodziny, czy chcieliśmy komuś uratować życie po swojej śmierci.
Jest olbrzymi obszar uszkodzeń narządowych po śmierci mózgu, dlatego jest to niezwykle ciężka praca. Nie mówiąc już o tym, że muszą powiedzieć rodzinie, że ten człowiek, za którego oddycha maszyna, tak naprawdę nie żyje. Przekonać rodzinę, by w tej tragicznej, życiowej sytuacji miała jeszcze śmiałość pomyśleć o drugim człowieku, tak jak kiedyś apelował papież Jan Paweł II.
Prof. Roman Danielewicz
Dyrektor POLTRANSPLANT-u
Około 24 tys. osób umiera rocznie w oddziałach intensywnej terapii. Są to osoby, nad którymi w tym ostatnim okresie życia sprawowana jest intensywna opieka medyczna. Po odjęciu z tej grupy osób, które nie mogą być dawcami np. z powodu choroby nowotworowej lub zakażenia, pozostaje ok. 4 tys. osób, u których można stwierdzić śmierć mózgu. Jednak tu również znajdą się osoby z przeciwwskazaniami. Jeśli odejmiemy je również, to zostanie nam ok. 1,5 tys. osób, które mogą być dawcami. W roku kiedy to liczono, koniec końców narządy pobrano od 500 osób.