Kiedyś, nie wiem dokładnie kiedy i kto, wypuścił komunikat, że trzeba być szczupłym żeby być ładnym, atrakcyjnym, popularnym. To jest nieprawda. Trzeba być szczupłym, żeby być zdrowym i to jest komunikat, który powinien do ludzi docierać.
Atrakcyjność człowieka, poczucie szczęścia nie zależy od tego, czy on jest chory na otyłość, czy jeździ na wózku, czy jest niewidomy – mówi naTemat Magdalena Gajda, Rzecznik Praw Osób Chorych na Otyłość, przedstawicielka Polski w Europejskiej Radzie Pacjentów Chorych na Otyłość Europejskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, fundatorka i prezes zarządu Fundacji Osób Chorych na Otyłość OD-WAGA.
naTemat: Czasami mam wrażenie, że ludzie bardziej boją się otyłości, niż innych chorób.
Magdalena Gajda: Boją się, bo jest to choroba nieprzewidywalna. Nie jest związana z wiekiem, płcią, poziomem wykształcenia, religią, poziomem zamożności ani preferencjami seksualnymi. Na otyłość chorują zarówno bogaci jak i biedni. Bardzo wysoki wskaźnik otyłości mają nie tylko Stany Zjednoczone, ale też kraje arabskie.
Otyłość nie zależy wyłącznie od samego sposobu odżywiania. To mit dotyczący tej choroby. Kiedy słyszę jak dietetycy używają takiego skrótu, że najlepsza jest dieta śródziemnomorska, to śmieję się. Bo we Włoszech i w Grecji już ok. 20 proc. społeczeństwa choruje na otyłość.
Choroba otyłości staje się chorobą ludzi biednych, bo nie stać ich na to, by kupić dobre jakościowo, wartościowe jedzenie, żeby prowadzić taki styl życia, który będzie odpowiedni dla ich organizmu. Choroba otyłości jest bardzo rozpowszechniona w biednych Indiach, albo w Samoa Zachodnim (Wyspy Południowego Pacyfiku), gdzie żywienie tradycyjne zostało wyparte przez wysoko przetworzone produkty.
Czy w takim razie mówienie osobom, które chorują na otyłość, że powinny „wziąć się za siebie” ma jakiś sens?
To jest nieludzkie i nieetyczne. Nie wiem czy ktokolwiek, kto stanie przed osobą z otyłością i będzie jej dokuczał, będzie miał tyle samo odwagi, żeby stanąć przed niepełnosprawną kobietą na wózku z mózgowym porażeniem dziecięcym i zapytać ją: O jeju a jak ty to sobie zrobiłaś? Wpakowałaś się na jakiś słup, skoczyłaś na główkę do wody? O Boże jak ty wyglądasz, dlaczego masz takie nogi i ręce podkurczone?
Czy ktoś o zdrowych zmysłach i ludzkich odruchach odezwie się tak do osoby na wózku inwalidzkim?
Proszę zwrócić uwagę, że jeśli np. pijany mężczyzna spowodował wypadek samochodowy, zrobił przy tym krzywdę jeszcze innym osobom i sam odniósł takie obrażenia, że porusza się na wózku, to nikt nie będzie mu teraz uprzykrzał życia i wypominał, że na ten wózek zapracował własną głupotą. Wszyscy mu pomagają, tworzy się specjalne programy socjalne i rehabilitacyjne, żeby wrócił do społeczeństwa, żeby mógł pracować, mieć rodzinę, spełniać swoje marzenia, normalnie żyć. W przypadku osób chorych na otyłość nie ma tego. Tu jest tylko sekowanie.
Powiedzieć osobie chorej na otyłość żeby „coś ze sobą zrobiła” to tak samo, jak stanąć przed osobą chorą na depresję i powiedzieć, żeby „wzięła się w garść”. Oczywiście nikt tak nie powie, bo wszyscy już wiedzą, że depresja to jest choroba, którą się leczy, a chorego na depresje trzeba wspierać.
Wypominanie nam naszej choroby jest bardzo bolesne. „Coś ty ze sobą zrobiła, do jakiego ty stanu się doprowadziłaś, przecież sama jesteś temu winna”. Słuchanie o tym, że jest się słabym, bezwolnym, że nie umie się o siebie zadbać jest bardzo krzywdzące, bo to zwyczajnie nieprawda. Tyle, że to jest społecznie postrzegane jako „łagodne nakłonienie”, żeby ktoś zaczął się leczyć. Oczywiście to kompletnie nie działa, raczej powoduje wycofanie, myślenie, że skoro sama jestem sobie winna to na nic nie zasługuję – ani na wsparcie najbliższych, ani na wsparcie otoczenia, a tym bardziej na leczenie.
Czy można powiedzieć, że osoby chore na otyłość, z nadwagą są w Polsce stygmatyzowane, spychane na margines społeczeństwa?
Oczywiście. I to już od najmłodszych lat. Dzieci z nadwagą lub już chore na otyłość są postrzegane nie tylko przez inne dzieci, ale także przez dorosłych (w tym niestety nauczycieli) jako leniwe, ociężałe i to nie tylko fizycznie ale i intelektualnie. Bo pewna powolność fizyczna wynikająca z choroby otyłości kojarzona jest podświadomie z powolnością w myśleniu. Dlatego dzieci z otyłością w szkole muszą udowadniać, że są jak najbardziej lotne umysłowo, sprawne intelektualnie, równie zdolne jak inne dzieci. Już na samym początku drogi jest im bardzo ciężko.
W Polsce nie prowadzi się żadnych badań dotyczących stygmatyzacji i wykluczenia osób chorych na otyłość. Podczas ubiegłorocznego kongresu Europejskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością w czeskiej Pradze, było prezentowane badanie podczas którego pokazano 6-letnim dzieciom dwa rysunki. Na jednym było dziecko z otyłością , na drugim dziecko poruszające się na wózku inwalidzkim. Zapytano 6-latki, z którym dzieckiem chciałyby się zaprzyjaźnić. Dziewięcioro na dziesięcioro dzieci odpowiedziało, że z dzieckiem na wózku inwalidzkim. W tym wieku takie postrzeganie mogą przekazać tylko dorośli.
Kiedyś, nie wiem dokładnie kiedy i kto, wypuścił w świat i skutecznie wypromował komunikat, że „trzeba być szczupłym, żeby być ładnym, atrakcyjnym, popularnym”. To jest nieprawda. Trzeba być szczupłym, żeby być zdrowym i to jest komunikat, który powinien do ludzi docierać. Atrakcyjność człowieka, poczucie szczęścia nie zależy od tego, czy jest chory na otyłość, czy jeździ na wózku, czy jest niewidomy.
Ja bywałam nieszczęśliwa kiedy ważyłam 152 kg i bywałam nieszczęśliwa kiedy ważyłam 68 kg. Bywałam też szczęśliwa i wtedy kiedy ważyłam 152 kg i kiedy ważyłam 68 kg. Szczęście i nieszczęście nie miało nic wspólnego bezpośrednio z moją wagą czy moją chorobą, ale z tym jak ta choroba była i ja sama byliśmy odbierani, traktowani przez innych ludzi i oczywiście z tym co się działo w moim życiu prywatnym, zawodowym.
Ludzie uważają, że skoro ktoś choruje na otyłość to powinien być z gruntu nieszczęśliwy, bo przecież „jemu/jej tak ciężko”. Nie! Jesteś otyły – powinieneś się leczyć, bo to jest choroba, tak jak każda inna. A rozważania o szczęściu pozostawmy w sferze – jak kto woli – emocji, metafizyki albo endokrynologii, jeśli ktoś uważa, że to tylko wydzielanie odpowiednich hormonów.
Kiedy moja waga była bardzo duża, to nie ja uznałam, że jestem nieatrakcyjna jako kobieta. To ludzie mi o tym powiedzieli. Ja tak siebie nie widziałam. Dla Magdy to była Magda i tyle. To ludzie mówili: ale ty jesteś tłusta, wyglądasz jak świnia, nie dbasz o siebie. Pokazywali, że dla nich nie jestem atrakcyjna. Ja siebie tak nie postrzegałam. Oczywiście z chorobą otyłości wiążą się pewne problemy w życiu codziennym. Typowo medyczne to zadyszka, bóle stawów, trzeba bardziej dbać latem o higienę. Jednak proszę powiedzieć kto z nas nie ma żadnych problemów? Ciało to jest zawsze ciało, bez względu na jego ułomności.
Cały czas zastanawiam się skąd ta nienawiść, agresja do osób chorych na otyłość. Chyba ze strachu, że każdą z tych osób może dopaść ta nieprzewidywalna choroba.
Jak powinno się pomagać osobie z otyłością. Jak z nią rozmawiać?
Dla nas, chorych na otyłość, najlepsze, najbardziej racjonalne, byłoby to żeby ludzie podchodzili do naszej choroby jak to wszystkich innych chorób.
Żeby to myślenie wyglądało np. tak: kobieto urodziłaś dziecko, i coś się stało z twoim układem hormonalnym, a może przyjmujesz leki, które zakłócają pracę organizmu, a może zakochałaś się, zamieszkałaś z partnerem i zmieniłaś sposób odżywiania na odpowiedni dla twojego faceta a nie dla ciebie. Gdybyśmy podeszli do tego normalnie, nie: O rany! Ale się spasłaś! Nie mieścisz się w kiecki itd.
Gdybyśmy powiedzieli na spokojnie tej kobiecie, bez wyrzutów, bez oskarżania: posłuchaj, niedaleko przyjmuje taki fajny specjalista od żywienia, może on pomógłby ci skomponować dobrą, zdrową dietę. I tutaj wyjaśniam – Fundacja OD-WAGA i jej eksperci nie popierają kupowania diet przez internet, bo tam nie ma specjalisty, który spotyka się z chorym, pokieruje jego leczeniem, poszuka przyczyn choroby. To nie o to chodzi, żeby ściągnąć z internetu dietę 1000 kalorii tylko, żeby przeanalizować co takiego stało się w życiu pacjenta, co spowodowało chorobę.
Co to tak naprawdę jest otyłość? Wiele osób używa zamiennie pojęć otyłość i nadwaga.
Otyłość to bardzo skomplikowana, złożona choroba. U jej podstaw leży wiele czynników: środowiskowych, metabolicznych, hormonalnych i psychologicznych, żywieniowych i wiele innych. Otyłość została uznana za chorobę ok. 30 lat temu. Ma już nawet swój kod – E66 - w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych Światowej Organizacji Zdrowia. Tę klasyfikację chorób powinien mieć każdy polski lekarz w szufladzie swojego biurka, ponieważ obowiązuje ona w Polsce od 1996 roku.
Choroba otyłości składa się z kilku etapów. Zaczyna się tak naprawdę od nadwagi – to jest pierwszy etap choroby otyłości. Jest to sygnał, że w organizmie dzieje się coś niedobrego. Zaczął działać jakiś czynnik, który zainicjował proces chorobowy. Czynników, które mogą wywołać chorobę otyłości sklasyfikowanych jest obecnie ponad 50, choć naukowcy mówią, że może być ich nawet kilka tysięcy.
Jednym z dominujących jest nieprawidłowe odżywianie, ale nie mówimy tu tylko o odżywianiu niezdrowym jakościowo (zbyt wiele węglowodanów,tłuszczów i cukrów), ale również o błędnej metodzie odżywiania czyli np. nieodpowiednie pory posiłków, zła jakość kupowanych produktów, zbyt krótkie przerwy między posiłkami, wielkość posiłków. Jeśli chodzi o niezdrowe odżywianie to niuansów z nim związanych, które mogą wywołać chorobę otyłości jest naprawdę wiele.
Oczywiście czynnikiem sprzyjającym wystąpieniu choroby otyłości jest zbyt mała aktywność fizyczna. Inne to m.in. zmiany hormonalne do których dochodzi np. u kobiet podczas ciąży lub po ciąży, albo podczas dojrzewania i menopauzy, stres, depresja, lęki, wady wrodzone i inne schorzenia. Wystąpieniu choroby otyłości mogą też sprzyjać niektóre przyjmowane leki. Otyłość występuje również przy wielu zespołach genetycznych – np. Pradera-Williego lub Downa.
Pierwszym etapem choroby otyłości jest nadwaga, później jeśli choroba nie będzie prawidłowo leczona, to może rozwinąć się w otyłość I stopnia, II stopnia i w końcu w otyłość III stopnia, czyli otyłość olbrzymią a potem otyłość skrajnie olbrzymią.
Jaka jest różnica między otyłością olbrzymią a skrajnie olbrzymią?
Pomiędzy otyłością olbrzymią a skrajnie olbrzymią jest duża różnica, dlatego zostały wprowadzone dwa pojęcia. Większość ludzi myśląc o otyłości olbrzymiej ma przed oczami obraz bohaterów amerykańskich filmów dokumentalnych, którzy ważą 200 - 300 kilogramów, nie wychodzą z domu, czasami nie są w stanie wstać z łóżka.
Tymczasem otyłość olbrzymia, biorąc pod uwagę, co prawda niedoskonały, ale jednak obecnie podstawowy wskaźnik masy ciała, czyli BMI (body mass index), będzie występowała np. u kobiety, która waży 110 kg przy wzroście 160 cm. Takich osób jest wiele. Wystarczy wyjść na ulicę, przypomnieć sobie jak wyglądają nasi znajomi, członkowie rodziny. Osoba o wspomnianych gabarytach nie robi dużego wrażenia, a to już jest osoba z otyłością olbrzymią.
Bohaterowie amerykańskich dokumentów chorują na otyłość skrajnie olbrzymią. O otyłości skrajnie olbrzymiej mówimy gdy ktoś waży od ok. 150 kg w górę. Takich ludzi jest w Polsce coraz więcej.
Jak wiele osób w Polsce choruje na otyłość?
Do tej pory nie były w Polsce prowadzone szczegółowe statystyki co do ilości osób na poszczególnych etapach choroby otyłości. czyli z podziałem na nadwagę, otyłość I, II i III stopnia oraz otyłość skrajnie olbrzymią. Możemy opierać się na informacjach ogólnych. Z informacji GUS i Eurostatu wiemy, że w sumie na nadwagę i otyłość różnego stopnia choruje w Polsce 64 proc. mężczyzn i 46 proc. kobiet, czyli więcej niż połowa społeczeństwa.
Można posiłkować się też informacjami ze szpitali, które zajmują się chirurgicznym leczeniem otyłości, do którego kwalifikują się osoby z BMI 40+ bez chorób współistniejących typu cukrzyca, nadciśnienie, choroby układu kostno-stawowego, lub osoby z BMI 35+, u których są schorzenia współistniejące. Na taką operację, która jest tym osobom potrzebna, żeby ratować ich życie i zdrowie, czeka w Polsce ok. 1,5 mln osób.
Aż tak dużo osób wymaga operacji bariatrycznej?
Tak jak już mówiłam, kwalifikują się tu już panie o wzroście 160 cm i 110 kg wagi. Takich osób jest bardzo dużo i one cierpią już na otyłość olbrzymią. W ogóle nie uzmysławiamy sobie skali choroby. Patrząc przez pryzmat amerykańskich programów dokumentalnych myślimy, że chodzi o osoby ważące ponad 150 kg a przecież takie osoby chorują już na otyłość skrajnie olbrzymią.
Czy przyczyną jest brak ruchu i zła dieta?
Mnóstwo mitów i stereotypów narosło wokół samej choroby otyłości. Ludzie niesłusznie uważają, że waga osób chorych jest wynikiem jedynie nieprawidłowej diety i braku ruchu. Znam wiele osób, które chorują na otyłość olbrzymią, także takich, które współpracują z naszą fundacją, a które są bardzo aktywne ruchowo.
Na przykład mecenas Beata Michalec, koordynatorka programu „Walcz o swoje prawa z OD-WAGĄ!”, jest osobą chorą na otyłość III stopnia, czyli olbrzymią i ona wstaje codziennie o godzinie 5 rano, żeby przepłynąć kilkadziesiąt długości basenu. Szczerze mówiąc nie znam wielu osób nie chorujących na otyłość, które w ten sposób zaczynają swój dzień.
Kolejny stereotyp – „człowiek gruby to człowiek dobrze odżywiony”. Grube, pucułowate dziecko to dziecko zdrowe zadbane. To bzdura. Wiem, że niektórym będzie trudno uwierzyć, ale osoby ważące 200-300 kg trafiają do szpitala z powodu niewydolności wielonarządowej wywołanej przez… skrajne niedożywienie. Te osoby są oczywiście „przeżywione” energetycznie, ale nie mają prawie wcale składników mineralnych, witamin, białek które budują organizm i sprawiają, że on funkcjonuje prawidłowo. Ktoś kto waży 100-150 kg też może okazać się totalnie niedożywiony.
Kolejny mit to kwestia tkanki tłuszczowej. Ona nie jest przyczyną choroby otyłości a jedynie jej objawem. To, że ktoś „się odchudził” czyli zredukował sobie tkankę tłuszczową tą czy inną metodą (zawsze namawiamy do korzystania ze zdrowych, bezpiecznych metod) to wcale nie oznacza, że wyleczył się z choroby otyłości, bo, i mówię to z całą odpowiedzialnością będąc w stałym kontakcie z ekspertami Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością - nie ma na świecie leku na otyłość.
To dlatego mówicie Państwo, że u osoby z chorobą otyłości, po spadku wagi dochodzi do remisji choroby?
Tak, mówimy wtedy o remisji, czyli braku objawów chorobowych. W I i II stopniu otyłości ten stan udaje się osiągnąć np. odpowiednim postępowaniem dietetycznym, treningiem, w późniejszych stopniach choroby poprzez chirurgiczne leczenie bariatryczne. Te bezpieczne metody, jeśli okazują się skuteczne, doprowadzają do redukcji masy ciała ale niestety nie doprowadzają do poprawnego funkcjonowania organizmu.
Wracając do genezy choroby. Na świecie już dawno wiadomo kto jest winowajcą choroby otyłości. To hormon o nazwie grelina, który reguluje pracę ośrodka głodu i sytości w mózgu. Wystarczy jeden z tych obecnie rozpoznanych 50 czynników, o których mówiłam wcześniej, żeby zaburzyć pracę tego hormonu i w efekcie całego organizmu. Nie ma na to leku, my się uczymy po redukcji wagi żyć z chorobą, ale to jest permanentna nauka. Na jakimś etapie choroby może pojawić się jakiś inny czynnik, który spowoduje, że choroba atakuje znowu.
Pamiętam, że dwa lata temu miałam straszne ataki głodu, a jestem już 5 lat po operacji bariatrycznej. Moja grelina tak zaczęła „wariować”, że jadłam co 15 minut nie pamiętając zupełnie o tym, że zjadłam. Po kilkunastu wizytach u dietetyczki, kiedy wprowadzałyśmy żywienie eliminacyjne, okazało się, że jadłam jeden produkt, który u mnie właśnie tak wpływał na pracę greliny. Znalezienie takiego czynnika, a u każdego może on być inny, jest niezwykle skomplikowane.
Jak rozregulujemy pracę greliny to nie jest tak, że mamy na coś ochotę, coś byśmy zjedli. To jest regularny głód. Ściska w brzuchu z głodu, człowiek ma regularny ślinotok, to są normalne objawy głodu i organizm nie pamięta, że zjadł chwilę temu.
Specjaliści twierdzą, że do rozregulowania naszego organizmu może dojść nawet podczas niewinnego z pozoru wyjazdu na wakacje. Mamy opcję all inclusive, chcemy wszystkiego spróbować, bo przecież jesteśmy na wakacjach, zapłaciliśmy i oczywiście opychamy się bez umiaru.
Dobrze, co ma więc zrobić osoba z nadwagą, z otyłością? Gdzie zwrócić się o pomoc?
Pierwszy krok, jeśli ktoś ma nadwagę, to wizyta u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, który powinien zlecić badania, które wykluczą lub potwierdzą schorzenia powodujące przyrost wagi. I tu zaczyna się problem, bo według najnowszych badań tylko 10 proc. lekarzy POZ ma wiedzę dotyczącą choroby otyłości i jej leczenia.
Zazwyczaj taka wizyta kończy się poradą: proszę schudnąć to miną Panu/ Pani wszystkie dolegliwości. Zdarza się, że osoby z nadwagą lub chorujące na otyłość słyszą od lekarza, że „w Oświęcimiu to grubych nie było”, że ”trzeba mniej żreć”, „założyć kłódkę na lodówkę” itp. obraźliwe stwierdzenia. Pacjenta wystawia się za drzwi, żeby sam poradził sobie z chorobą. Czasami zdarza się, że lekarz skieruje pacjenta do specjalisty ds. żywienia.
Lekarze bardzo często mówią, że nie uczyli się na studiach medycznych o chorobie otyłości i nie wiedzą jak ją leczyć. Pamiętam pewnego internistę , który powiedział, że chętnie wyśle kilku swoich pacjentów … do mnie.
Odpowiedziałam, że jeśli potrzebują wsparcia, pomocy w zakupie sprzętu rehabilitacyjnego, chcą działać w Fundacji to jak najbardziej, ale dlaczego Pan chce ich do mnie wysłać? Bo ja nie wiem jak ich leczyć – odpowiedział mi internista.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby w polskim systemie opieki medycznej był lekarz specjalista ds. leczenia otyłości, czyli tzw. obesitolog. Od chwili powstania, Fundacja OD-WAGA postuluje wprowadzenie takiej specjalizacji dodatkowej dla lekarzy rodzinnych, internistów, pediatrów, diabetologów i chirurgów. W Polsce jest ich teraz… kilkunastu. Nawet nie wypada jeden na województwo.
Polskie Towarzystwo Badań nad Otyłością jako pierwsze w Europie utworzyło program takiej specjalizacji. Krzyczymy, że przy takiej skali choroby otyłości obesitolog jest konieczny, żeby zajął się nie profilaktyką, ale ludźmi już chorymi. A obesitolog jest na razie na papierze i pokrywa się kurzem w szufladzie szefowej Towarzystwa. Ministerstwo zdrowia wciąż uważa, że ok. 60 proc. chorego społeczeństwa to nie powód żeby „mnożyć specjalizacje lekarskie”.
Jeszcze mniejsza wiedza wśród lekarzy POZ jest na temat chirurgicznego leczenia otyłości a nawet jeśli ta wiedza jest, to jest negowana. Traktowane jest to jako nie do końca sprawdzony wymysł chirurgów. Oczywiście prostujemy to. To jest metoda sprawdzona, najbardziej wiarygodna z obecnie stosowanych metod leczenia otyłości, prowadząca najczęściej do trwałej redukcji masy ciała, do najdłuższych remisji choroby.
Każdy kto trafia do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej i ma BMI 35+ właściwie powinien być skierowany do poradni chirurgicznego leczenia otyłości, w celu wykonania wstępnej diagnostyki. Zwłaszcza jeśli ta osoba choruje również na cukrzycę. Bo na przykład wyłączenie żołądkowo-jelitowe, czyli tzw. bypass żołądkowy to jest metoda nie tylko chirurgicznego leczenia otyłości ale również cukrzycy typu 2. Mówi się już nawet nie tyle o chirurgii bariatrycznej, ale o chirurgii metabolicznej.
Czy polski chory na otyłość ma w ogóle dostęp do chirurgicznego leczenia otyłości?
W Polsce funkcjonują dwa rodzaje placówek opieki zdrowotnej, które zajmują się chirurgicznym leczeniem otyłości. Pierwsze to placówki, z których można korzystać w ramach ubezpieczenia w NFZ. W najbliższym czasie stworzymy kompletną listę tych placówek i będzie ona dostępna na naszej stronie: www.od-waga.org.pl i tam w zakładce otyłość na podstronie o chirurgii bariatrycznej będzie można znaleźć adresy tych placówek. Jest ich ponad 30 w całej Polsce. Są dwa lub trzy województwa, gdzie takich placówek nie ma. W publicznych placówkach są wykonywane trzy rodzaje zabiegów, które są refundowane przez NFZ – tzw. opaska żołądkowa, rękawowa resekcja żołądka (tzw. sleeve) i bypass żołądkowy.
Trzeba jednak pamiętać, że zabiegów wymaga 1,5 mln osób, a jest 30 placówek i ledwie ponad 40 chirurgów wykonujących takie zabiegi. Jest to niestety kropla w morzu potrzeb. Tworzą się ogromne kolejki do diagnostyki i zabiegów. NFZ finansuje zbyt mało takich zabiegów, nie ma też jednolitych kryteriów co do diagnostyki przed zabiegiem, jest słaby monitoring pooperacyjny. Będziemy z tymi problemami zwracać się do resortu zdrowia.
Można też oczywiście zabieg z zakresu chirurgii bariatrycznej wykonać w klinikach prywatnych. Jednak taka operacja kosztuje od kilkunastu tysięcy złotych.
Czy to prawda, że operacja bariatryczna, może nie być skuteczna. Nawet po niej można zacząć znowu tyć i w konsekwencji ważyć o wiele za dużo?
Jest to metoda wspomagania leczenia choroby otyłości. Może przynieść efekt albo nie. Podobnie jak wspomaganie dietetyczne i lekowe. Jedna z moich koleżanek była operowana dwa tygodnie po mnie. Ja schudłam prawie 70 kg a ona jedynie kilkanaście. Lekarz nie jest w stanie ustalić dlaczego tak mało udało jej się schudnąć.
Po takim zabiegu chory musi być pod stałą opieką lekarza, specjalisty ds. żywienia a nawet psychologa. Czasami osoby chore na otyłość po schudnięciu nie umieją się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości, nowej sylwetce. Potrzebne jest również wsparcie rehabilitantów, fizjoterapeutów, bo schudnięcie wiąże się też z utratą tkanki mięśniowej, niedowładami, zaburzeniami układu ruchu. Ja po bardzo szybkim schudnięciu przez jakiś czas chodziłam o kulach, tak byłam osłabiona.
Czy dochodzi do nawrotów choroby?
Tak. W każdym przypadku są inne powody. Podstawowym powodem jest oczywiście nie stosowanie się do zaleceń lekarza. Pacjenci nie do końca rozumieją też powody i skutki tej operacji. Pojawiają się różne dodatkowe choroby.
Chirurdzy bariatrzy uważają, że w ciągu 5 lat od operacji, od redukcji wagi, nie powinniśmy przytyć więcej niż 10 kg. Jeśli przytyjemy więcej, to uważane jest to za wznowę choroby. Należy wtedy rozważać kolejne metody leczenia.
Dlatego u chorych, którzy pierwszy raz kierowani są na zabieg chirurgii bariatrycznej rzadko jest wykonywany bypass żołądkowy. Zwykle stosuje się mniej inwazyjne zabiegi, żeby w razie nawrotu choroby można było zastosować waśnie ten najbardziej inwazyjny jakim jest bypass.
Po takiej operacji chorzy chudną do swojej wymarzonej wagi?
Niekoniecznie ta „wymarzona” waga, jest tą którą powinniśmy osiągnąć. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że czasami lekarz koryguje nasze wyobrażenia. W moim przypadku było tak, że schudłam za dużo i musiałam dojść do trochę wyższej wagi. Mój lekarz nie był zadowolony kiedy ważyłam 68 kg przy wzroście 173 cm a dopiero wtedy gdy ważyłam 78 – 80 kg. Nie zawsze wymogi medyczne są takie jak nasze wyobrażenia.
Od redakcji: z Fundacją Osób Chorych na Otyłość OD-WAGA można skontaktować się elektronicznie pod adresami:biuro@od-waga.org.pl, rzecznikotylych@gmail.com . Adres strony internetowej Fundacji: www.od-waga.org.pl, Rzecznika Praw Osób Chorych na Otyłość: www.rzecznikotylych.pl