Na tę bardzo ciężką chorobę cierpi w Polsce więcej osób niż na nowotwory. Z powodu niewydolności serca, bo o niej mowa, umiera w naszym kraju 164 osoby dziennie. Niewydolność serca jest też najczęstszą przyczyną hospitalizacji osób po 65. roku życia. Kardiolodzy apelują o poprawę diagnostyki i leczenia tej choroby serca.
Zdaniem prof. Piotra Hoffmana, prezesa Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK), problemy dotyczące diagnostyki i leczenia niewydolności serca są w Polsce marginalizowane a sytuacja jest alarmująca.
– Niewydolność serca to inaczej zmniejszony dopływ krwi do narządów wskutek uszkodzenia serca. W efekcie dochodzi do zaburzeń metabolizmu tkankowego – tłumaczył prof. Hoffman na konferencji prasowej "Kiedy serce nie daje rady" zorganizowanej w Warszawie.
Coraz więcej chorych
Jak podawał, przyczyną niewydolności serca mogą być m.in. zawał serca, choroba niedokrwienna serca, cukrzyca, kardiomiopatie i nadciśnienie tętnicze.
Specjalista wskazywał, że liczba osób chorujących na niewydolność serca rośnie i w 2030 r. będziemy mieli o 60 proc. chorych więcej niż teraz. Obecnie na schorzenie cierpi nawet 700 tys. Polaków.
Dlatego trzeba koniecznie zwiększyć finansowanie leczenia ambulatoryjnego i szpitalnego dedykowanego chorobie, zadbać o lepszy sprzęt do diagnostyki oraz zapewnić równy dostęp do leczenia we wszystkich regionach Polski. Ze względu na bardzo dużą liczbę chorych działania na rzecz walki z niewydolnością serca powinny być priorytetem polityki zdrowotnej w naszym kraju.
Bagatelizują objawy
Finansowanie, brak sprzętu i dostępu do specjalistycznego leczenia to nie jedyne problemy dotyczące walki z opisywaną chorobą. Innym, bardzo istotnym, jest brak świadomości w społeczeństwie o występowaniu tej groźnej choroby, czego skutkiem jest późne zgłaszanie się chorych do lekarza.
Zdaniem przewodniczącej Sekcji Niewydolności Serca PTK prof. Ewy Straburzyńskiej-Migaj pierwsze objawy choroby są zwykle bagatelizowane, zrzucane na karb zmęczenia, starzenia się.
Oczywiście chorobie można zapobiegać poprzez aktywność fizyczną, zdrowe odżywianie, leczenie chorób prowadzących do niewydolności serca oraz unikanie używek.
Zapobiegać warto, choćby dlatego, że aż 11 proc. chorych umiera w ciągu pierwszego roku po hospitalizacji z powodu tej choroby.
Jak wynika z raportu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego „Niewydolność serca w Polsce”, aż 53 proc. pacjentów z niewydolnością serca jest ponownie przyjmowanych do szpitala, a co czwarty chory wraca do szpitala przed upływem 30 dni od wypisu.
Polscy chorzy są młodsi niż ich odpowiednicy w innych krajach europejskich a przebieg choroby jest u nich cięższy ze względu na częstsze hospitalizacje.
Miliardowe koszty
Kardiolodzy twierdza też, że w Polsce zaledwie 23 proc. pacjentów w wieku przedemerytalnym cierpiących na niewydolność serca pozostaje czynnych zawodowo, co obciąża budżet ZUS kwotą 151 mln zł rocznie. Natomiast ogólnie wydatki związane z postępowaniem w niewydolności serca pochłaniają w Polsce ok. 1,73 mld zł rocznie.
Do późnego rozpoznania choroby, oprócz niewiedzy wśród chorych przyczynia się też, jak wskazuje raport, ograniczony dostęp do echokardiografii, czyli podstawowego badania, które powinno być wykonane u każdego chorego z podejrzeniem niewydolności serca.
Niewydolność serca w Polsce to ogromny problem. Co piąty Polak będzie na nią cierpiał. Choroba doprowadza do 160 tys. zgonów rocznie, dlatego najwyższy czas, żeby decydenci wsparli kardiologów w walce z tą chorobą.
Napisz do autora: anna.kaczmarek@natemat.pl
Reklama.
Prof. Ewa Straburzyńska-Migaj
Przewodnicząca Sekcji Niewydolności Serca PTK
Brak tchu, męczliwość czy obrzęki wokół kostek powinny skłonić do wizyty u lekarza.