Całkiem niedawno, bo jeszcze nawet 7 lat temu paliło się w barach, restauracjach, biurach, na korytarzach kin i teatrów, w pociągach, czy na terenie obiektów sportowych. Palili wszyscy od lekarza po sportowców, młodzi, starzy, kobiety i mężczyźni. W sumie wszyscy trochę żyliśmy w oparach tytoniowego dymu. Dzisiaj byłoby to nie do pomyślenia. Zresztą od 20 lat systematycznie spada ilość papierosów wypalanych przez Polaków. Przyczyn tego pozytywnego zjawiska jest kilka.
– Spożycie papierosów spada od 20 lat. Dzieje się tak z wielu powodów. Po pierwsze, po wejściu do Unii Europejskiej wzrosła akcyza na tytoń i papierosy, a w konsekwencji wzrosły też ceny i papierosy stały się towarem luksusowym. Po drugie, wzrasta świadomość społeczna i potrzeba zdrowego stylu życia, a więc ludzie palą mniej – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Magdalena Bodył, analityk z Zakładu Badań Rynkowych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Zdaniem Magdaleny Bodył w długiej perspektywie widać znaczący spadek spożycia wyrobów tytoniowych. Od 1989 roku średnio rocznie wynosił on 2,3 proc. Zmniejsza się także liczba palaczy, a zaostrzenie przepisów tytoniowych wpłynie na dalsze obniżanie się konsumpcji. Jak podała analityk, teraz codziennie pali 27 proc. Polaków w 1980 r. paliło 43 proc.
Bez papierosa w pubie
Na zmniejszenie liczby wypalanych papierosów i coraz bardziej popularne rzucanie palenia na pewno ogromny wpływ miał zakaz palenia w miejscach publicznych. W pierwszej chwili palaczom trudno było wyobrazić sobie jak mają funkcjonować bez dymka w klubie czy restauracji. Po jakimś czasie przestało kogokolwiek dziwić, że na papierosa trzeba wyjść na zewnątrz, albo zwyczajnie powstrzymać się od palenia.
Jednak to nie wieczorne wyjścia były dla palaczy najbardziej uciążliwe. Najgorzej było w pracy. Pod biurowcami, nawet w największy mróz, można było zobaczyć skazanych na banicję palaczy. Ich szefowie niechętnie patrzyli jak marnują czas na papierosa i często chodzą na zwolnienia lekarskie z powodu przeziębień, o które nietrudno wychodząc jesienią i zimą na papierosa. Wielu palaczy zmęczonych taką sytuacją, rzuciło nałóg. Choć oczywiście część z nich stoi pod budynkiem do dzisiaj.
Zmniejszenie ilości palaczy przełożyło się statystyki zdrowotne. Nie mamy już tak wielu zachorowań na raka płuca jak jeszcze 20 lat temu. Szczególnie spadły statystyki wśród mężczyzn.
Jeśli ktoś pamięta lata 80. kiedy to paliła prawie połowa Polaków, to opowieści o tym jak laryngolog dziecięcy przyjmował pacjenta z papierosem w ustach pewnie nie zrobi na nim wrażenia. Dzisiaj takie zachowanie nie uszłoby nawet najlepszemu specjaliście. Palił nie tylko laryngolog, palił też kierowca w autobusie, pani urzędniczka w urzędzie itd.
Znane osoby pokazywały się z papierosem publicznie, paliły nawet podczas telewizyjnych wywiadów. Nie było to nic nadzwyczajnego ani nagannego.
Trudno przegonić sąsiada
Oprócz zakazu palenia w miejscach publicznych nałóg ten znokautowała moda na zdrowy tryb życia. Jak tu być biegaczem lepszym niż sąsiad jeśli pali się papierosy. Nie da się. No więc zaczęliśmy wstawać z kanapy i rzucać palenie. Bycia sportowcem nijak nie można pogodzić z nałogiem, który zmniejsza naszą wydolność.
W międzyczasie przestaliśmy palić w swoich domach, na placach zabaw i przy dzieciach. W latach 80. wcale nie było to oczywiste, że przy dzieciach się nie pali. Smrodek papierosowy unosił się w wielu polskich domach.
Skoro więc przez te kilkadziesiąt lat nastąpiło takie zmniejszenie liczby palaczy, to czy papierosy odejdą kiedyś do lamusa? Być może, że kiedyś tak się stanie. Jednak na razie z powodu coraz wyższych cen wyrobów tytoniowych oraz coraz ostrzejszych przepisów dotyczących papierosów, stają się dobrem, na które stać coraz mniej osób, co koniec końców znowu zmniejszy ich konsumpcję. I dobrze.