Taktyka salami. Sięgają po nią żądni władzy politycy, odchudzający personel menadżerowie firm lub chcący pozbyć się lokatorów właściciele kamienic. Idea jest prosta – zamiast natychmiastowych drastycznych działań stopniowo wprowadza się takie zmiany, które przybliżają do upragnionego celu. Taką metodę upodobała sobie właśnie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która ochoczo wykorzystuje ją jako oręż w walce z nałogiem palenia, lecz jej zwycięstwo wcale nie jest przesądzone.
W przypadku WHO taktyka salami sprowadza się do wprowadzania zakazów sprzedaży kolejnych produktów tytoniowych. Ledwo co amatorzy „dymków” musieli pogodzić się z faktem, że po 2020 roku nie zaopatrzą się już przy sklepowych kasach w papierosy mentolowe, a już z największej organizacji stojącej na straży zdrowia ludzkości dochodzą słuchy, że będą musieli pożegnać się z jeszcze innym rodzajem „fajek”.
Zakazy i jeszcze raz zakazy
Co tym razem znalazło się na celowniku WHO? Mowa o papierosach, które według ich zwolenników pozwalają delektować się nowoczesnym eleganckim paleniem, a zdaniem przeciwników wiążą się z drenującymi kieszeń cenami i rujnującym płuca głębokim, długim zaciąganiem się. Kto wciąż nie odgadł, jaki produkt powoduje tak skrajne opinie, spieszymy z wyjaśnieniem, że chodzi o cienkie papierosy, tzw. slimy.
Ewentualną delegalizację slimów Światowa Organizacja Zdrowia tłumaczy tradycyjną śpiewką – koniecznością zadbania o zdrowie i życie ludzkie. A w szczególności młodzieży, wśród której zapanowała moda na cienkie papierosy, tak jak niegdyś na „mentole”, które właśnie z racji swojej popularności w tej grupie wiekowej trafiły na czarną listę WHO.
Czy przyjęty przez WHO kierunek działania może odnieść oczekiwany skutek, tj. zmniejszyć wyraźnie uzależnienie od nikotyny i poprawić zdrowie palaczy? Historia pokazuje, że zakazy raczej nie robią na młodzieży dużego wrażenia, bo ta osiągnęła prawdziwe mistrzostwo w ich omijaniu. Zawsze też istnieje opcja, że młodzi ludzie przerzucą się po prostu na tradycyjne papierosy i dalej pozostaną w szponach zgubnego nałogu.
Kto zyska, a kto straci
Na forsowany przez międzynarodową organizację pomysł reagują niezadowoleniem głównie producenci wyrobów tytoniowych oraz plantatorzy. Już w głowach liczą bowiem straty, które poniosą, gdyby ów zakaz rzeczywiście został wprowadzony w życie. Kolejne ograniczenia uderzą też prawdopodobnie w gospodarkę Polski, która jest trzecim największym eksporterem papierosów w Unii Europejskiej. Szacuje się, że slimy stanowią obecnie nieco ponad 20 proc. krajowego rynku tytoniowego.
Zdaniem przedstawicieli branży tytoniowej potencjalna delegalizacja slimów to prezent podarowany „biznesowi”, który tuczy się w szarej strefie. Przemytnicy i nielegalni handlarze wyrobów tytoniowych mogą spodziewać się wzrostu „przychodów” z uwagi na graniczące z pewnością prawdopodobieństwo, że część konsumentów, którzy nie będą mogli już zaopatrzyć się w slimy w normalnych sklepach, sięgnie po nie z nielegalnego źródła. A statystyki już są niepokojące, bo w 2015 r. udział szarej strefy w ogólnym rynku wynosił 18,2 proc., o 4 proc. więcej niż w 2013 r.
„Exodus” miłośników slimów do szarej strefy siłą rzeczy zaprzepaści promowaną przez WHO ideę budowy społeczeństwa wolnego od nikotynowego nałogu. Skąd to przypuszczenie? Nikt o zdrowych zmysłach nie przeczy, że palenie szkodzi zdrowiu, ale z dwojga złego lepiej, żeby ludzie – skoro już muszą – palili legalne produkty o przebadanym składzie, a nie papierosy nieznanego pochodzenia, w których do końca nie wiadomo co tak naprawdę się znajduje. A mogą to być substancje, które są o stokroć gorsze dla zdrowia palaczy niż dostępne na legalnym rynku „fajki”.
To nie koniec restrykcji
Wycofanie cienkich papierosów ze sprzedaży to niejedyny sposób WHO na walkę z uzależnieniem od tytoniu. Pakiet zmian proponowanych przez działającą przy ONZ agendę obejmuje też zredukowanie ilości nikotyny w jednym papierosie. Obecnie zawartość tej substancji wynosi nawet 1 g. Przedstawiciele organizacji chcieliby, aby zmniejszono ją do 0,4 mg. Prawne ograniczenie zawartości nikotyny w papierosie również może rozkręcić szarą strefę, bo ta akurat „słynie” z oferowania amatorom palenia bardzo mocnych produktów.
W ostatnim czasie reformatorskie zapędy Światowej Organizacji Zdrowia dotyczące rynku tytoniowego wywołują kontrowersje i spotykają się niekiedy z ostrą krytyką. Jak pisaliśmy w na:Temat, ważą się właśnie losy elektronicznych papierosów, a pomysł wprowadzenia zakazu ich sprzedaży budzi protest niektórych środowisk. Na to wszystko – o czym również informowaliśmy – nakładają się jeszcze zarzuty o brak transparentności i próby cenzurowania organizacji pozarządowych.