Codziennie w Polsce na raka jelita grubego umiera 33 osoby. Warto zrobić wszystko co w naszej mocy, żeby nie zachorować. Nie tylko dlatego, że zwyczajnie lepiej być zdrowym, niż ciężko chorym ale także dlatego, że leczenie tego nowotworu w Polsce jest dość ograniczone. Kiedy polski pacjent wyczerpuje już możliwości dostępu do leczenia, chory w innym kraju europejskim ma jeszcze przed sobą dwie terapie, które przedłużą mu życie.
W ostatnich latach wzrasta zachorowalność na raka jelita grubego. Lekarze alarmują, że dramatycznie przybywa chorych. Liczba wszystkich zachorowań w 2014 roku wynosiła 17 tysięcy, w 2017 - 19 tys.
W ogonie Europy
– To jest nowotwór, który zaczyna plasować się, jeśli chodzi o częstość występowania, na drugiej pozycji u mężczyzn i trzeciej u kobiet. Jest to nowotwór, o którym trzeba mówić, bo stanowi poważny problem epidemiologiczny – mówiła prof. Marzena Wełnicka - Jaśkiewicz z Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego podczas IX Letniej Akademii Onkologicznej dla dziennikarzy.
Pięcioletnia przeżywalność w Polsce z tym nowotworem to niewiele ponad 50 proc. Jesteśmy na przedostatnim miejscu w Europie. Ten odsetek jest niższy o jakieś 10 proc. niż w innych krajach europejskich.
Dodaje, że jeszcze kilkanaście lat temu mediana przeżyć chorych z przerzutowym rakiem jelita grubego wynosiła 12 miesięcy, teraz ponad 3 lata. Dokonał się ogromny postęp. To wszystko dzięki nowym terapiom, nowym cytostatykom, lekom biologicznym.
Zrób kolonoskopię
Przyczyniło się też do tego wprowadzenie badań przesiewowych na bardzo szeroką skalę. Podstawowym i najważniejszym badaniem jest tu kolonoskopia, którą powinno się wykonywać po 50. roku życia co 10 lat (jeśli nie ma objawów lub osób chorych w rodzinie) w ramach badań przesiewowych.
– Zgłaszalność na badania przesiewowe w Polsce wynosi 17 proc. To jest żenujący wynik. Prowadzę seminarium dla studentów medycyny z raka jelita grubego. Mówię podczas zajęć, że może w ramach prezentu urodzinowego zarejestrowali by swoich rodziców na kolonoskopię. I co? Słyszę wybuch śmiechu na sali – ubolewa prof. Marzena Wełnicka - Jaśkiewicz.
Tłumaczy, że w trakcie badań przesiewowych u 25 proc. chorych wykrywane są polipy, z których rozwija się rak. W trakcie kolonoskopii polipy są usuwane i potem badane. U ludzi, u których usunięto polipy, zmniejsza się od 60 do 90 proc. ryzyko zachorowania na raka jelita grubego.
– To ogromny zysk dla tych ludzi. Umieralność u tych chorych spada o 25 proc. w ciągu dekady.
W części Stanów Zjednoczonych, jeśli ktoś po 50. roku życia nie dostarczy zaświadczenia ubezpieczycielowi, że wykonał kolonoskopię, to wysokość jego składki ubezpieczeniowej wzrasta dramatycznie. Im się nie opłaca nie zrobić kolonoskopii – opowiada specjalistka.
Kolonoskopia ratuje życie, ale co jeszcze możemy zrobić? Profesor mówi, że aktywność fizyczna i zdrowa dieta zmniejszają prawdopodobieństwo zachorowania na ten nowotwór. Natomiast u chorych na raka jelita grubego regularna aktywność fizyczna zmniejsza prawdopodobieństwo nawrotu choroby.
Na początku jest całkiem dobrze
Coraz lepiej leczymy raka jelita grubego, szczególnie zaraz po stwierdzeniu choroby uogólnionej.
W leczeniu pierwszego rzutu, które jest stosowane u chorych z przerzutami, podstawowym celem jest wydłużenie czasu przeżycia, zmniejszenie guza, a co za tym idzie zmniejszenie dolegliwości związanych z chorobą.
– Zawsze musimy pamiętać, że objawy niepożądane związane z leczeniem nie mogą być większe, niż te związane z przebiegiem choroby – podkreśla onkolog.
I dodaje: – Kiedy po pierwszym rzucie dochodzi do progresji, to stosujemy leczenie drugiego rzutu. Tu chodzi nam o utrzymanie choroby w ryzach, zmniejszenie dolegliwości i poprawę jakości życia. Chory zawsze powinien wiedzieć o tym jak będzie leczony i to on powinien podejmować ostateczną decyzję, co do swojej przyszłości i stosowanej terapii.
W raku jelita grubego z przerzutami, stosuje się najpierw leczenie pierwszego rzutu, najczęściej terapia jest skuteczna i utrzymuje regresję choroby od kilkunastu miesięcy, nawet do kilku lat. Dlatego coraz częściej mówi się, że rak jelita grubego to choroba przewlekła.
– Niestety przychodzi moment oporności na to leczenie i trzeba zastosować leczenie drugiego rzutu. Leczenie to jest ściśle zdefiniowane, najczęściej prowadzone w ramach programu lekowego. Te wszystkie terapie są refundowane i możliwe do zastosowania. Niestety po jakimś czasie pojawia się oporność i na to leczenie. Musimy je zakończyć. Przed nami możliwość trzeciej i czwartej terapii. Nasz chory jest w dobrym stanie ogólnym, pracuje, ma się dobrze. Ma niewielkie dolegliwości i chce być leczony – wyjaśnia profesor.
Lekarze bezradni
Co mogą zrobić lekarze? Wrócić do starych leków? Nie, będą mało skuteczne.
– Choć czasem mimo wszystko to robimy, bo nie mamy za bardzo co zaproponować tym chorym. Cetuksymab i panitumumab są zarejestrowane do leczenia w trzecim i czwartym rzucie choroby, ale wykorzystujemy je na wcześniejszych etapach leczenia, więc tu mamy drogę zamkniętą – mówi prof. Marzena Wełnicka - Jaśkiewicz.
Dodaje, że są w tej chwili dwa leki zarejestrowane w trzecim i czwartym rzucie leczenia - triflurydyna z tipiracylem oraz regorafenib, które w porównaniu z najlepszą terapią paliatywną znamiennie wydłużają czas przeżycia. Oba preparaty nie są w Polsce refundowane, a są na tyle drogie, że chorzy nie mogą sobie pozwolić na ich zakup.
– Miałam możliwość leczenia pacjentów triflurydyną z tipiracylem w ramach tzw. rozszerzonego dostępu. Na oddziale przeżywaliśmy istny horror. Chorzy za wszelką cenę chcieli być zakwalifikowani do leczenia. Ci, którzy się nie kwalifikowali odchodzili z płaczem. Doszło nawet do takiego incydentu, że syn oddał za ojca krew do badania, bo ojciec miał zbyt niski poziom hemoglobiny, co sprawiało, że nie kwalifikował się do leczenia.
Grupa chorych, jak tłumaczy specjalistka, dla których ten lek jest potrzebny nie jest duża to 1000 - 1500 osób.Nie byłby to wielki wydatek dla budżetu. Te osoby najczęściej są w całkiem dobrej formie, pracują, normalnie funkcjonują w społeczeństwie. Informacja o tym, że nie mogą dalej normalnie funkcjonować, a ich życie się kończy, mimo że istnieje leczenie, jest dla nich druzgocąca.
Reklama.
Udostępnij: 226
Prof. Marzena Wełnicka - Jaśkiewicz
Katedra i Klinika Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego
U połowy osób chorych na raka jelita grubego dochodzi do pojawienia się przerzutów. Te przerzuty najczęściej zlokalizowane są w wątrobie. Jedynie 20 proc. osób, u których pojawiają się przerzuty można zakwalifikować do radykalnego zabiegu operacyjnego. Tymczasem w raku jelita grubego operacyjne usunięcie przerzutów jest podstawową metodą leczenia. Dzięki temu wydłuża się czas przeżycia chorych. Bardzo często takie leczenie poprzedzone jest chemioterapią albo leczeniem systemowym.
Prof. Marzena Wełnicka - Jaśkiewicz
Katedra i Klinika Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego
Ta poprawa wyników leczenia pierwszego rzutu choroby uogólnionej zdecydowanie wydłuża czas przeżycia, zarówno dzięki skuteczniejszej terapii jak i wykorzystaniu czynników predykcyjnych, które podpowiadają nam jak leczyć chorego.
Nie we wszystkich nowotworach mamy takie czynniki predykcyjne. Możemy je wykorzystać i stosować bardziej celowane terapie biologiczne, w zależności od biologii tego nowotworu. Poprawiła się możliwość stosowania resekcji przerzutów, jak i innych metod ablacyjnych przerzutów do wątroby. Pojawiły się też nowe leki, które umożliwiają leczenie sekwencyjne.