Obecna sytuacja związana z pandemią koronawirusa SARS-CoV-2 to duże zagrożenie dla pacjentów cierpiących na atopowe zapalenie skóry, szczególnie tych z umiarkowaną lub ciężką postacią choroby. Ci pacjenci potrzebują na bieżąco leków i maści. Ktoś z rodziny, przyjaciół bądź sąsiad powinien pomóc im przy wykupie leków. Oni muszą zostać w domach – mówi Hubert Godziątkowski, Prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Atopowych.
Tu wiek pacjenta już nie ma takiego znaczenia. Najmocniej, jak tłumaczy prezes Godziątkowski, narażeni są ci pacjenci, u których chorobą współistniejącą jest astma. To aż 35 proc. pacjentów z AZS, dla których zakażenie koronawirusem COVID-19 może być dramatyczne w skutkach.
Rany sprzyjają zakażeniu koronawirusem
Przypomina, że skóra pacjenta z atopowym zapaleniem skóry jest sucha, zaczerwieniona, pęka i łuszczy się, ma tendencje do liszajowacenia. Cechą charakterystyczną jest bardzo uporczywy i trudny do opanowania świąd oraz bolesne zmiany zapalne pojawiające się na skórze, na dużych i wrażliwych częściach ciała, najczęściej w zgięciach łokciowych i kolanowych, na twarzy i szyi, zajmujące ponad 50 proc. jego powierzchni.
W fazie zaostrzenia pojawiają się dodatkowo pęcherzyki, które mają tendencję do powiększania się i pękania, a sącząca się z nich wydzielina tworzy strupki. U pacjentów występuje skłonność do nawrotowych zakażeń bakteryjnych, wirusowych i grzybiczych skóry.
– Świąd jest tak silny, że pacjenci nie są w stanie nad nim zapanować. Drapią się do krwi. Zadają sobie ból, byleby tylko na chwilę swędzenie ustało. Ponad 91 proc. pacjentów odczuwa piekący przenikliwy ból, który nie pozwala im normalnie funkcjonować. Ale przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że te rozdrapane otwarte rany narażają pacjentów na zakażenia wirusowe i bakteryjne – przypomina prezes.
Dodaje, że nie można powiedzieć tym chorym, żeby przestali się drapać - nad tym nie zapanują. Warto jednak aby pacjenci, którzy takie rany mają bardzo na siebie uważali i w najbliższym czasie zostali w domu aby nie narażać się na zakażenie.
– Zaburzenie funkcjonowania układu immunologicznego, na który wpływ ma przyjmowanie leków immunosupresyjnych przez pacjentów z AZS, współistniejące przewlekłe schorzenia w tym choroby układu oddechowego, czy właśnie otwarte, rozdrapane rany zwiększają znacznie ryzyko zakażenia koronawirusem COVID–19 i późniejsze ewentualne wtórne powikłania – podkreśla Hubert Godziątkowski, Prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Atopowych.
Atopowe zapalenie skóry to jedna z najczęstszych przewlekłych dermatoz, dotykająca ok. 15-30 proc. dzieci i 2-10 proc. dorosłych. W przypadku dorosłych pacjentów, AZS częściej występuje u kobiet od 30 roku życia i mężczyzn po 65 roku życia.
AZS ma złożoną i nie do końca jasną etiologię. Do rozwoju tej choroby dochodzi w wyniku współdziałania czynników genetycznych, środowiskowych, uszkodzenia bariery skórnej i zaburzeń układu immunologicznego.
To poważna, przewlekła i nieuleczalna dermatoza alergiczna, która często oprócz efektów widocznych na skórze niesie za sobą również inne groźne dla zdrowia i życia pacjenta choroby, które w obliczu pandemii koronawirusa SARS – CoV-2 stają się jeszcze groźniejsze.
Chorują na Hashimoto, RZS, łysienie plackowate
U ok. 34 proc. chorych na AZS dochodzi do rozwoju alergicznego nieżytu nosa, u 20–35 proc. do rozwoju astmy, a u 15 proc. do wystąpienia klinicznych objawów alergii pokarmowej.
Wśród chorób towarzyszących AZS coraz częściej obserwuje się zespół metaboliczny, zespół jelita drażliwego, choroby sercowo-naczyniowe, psychiczne, neurologiczne, czy szereg innych chorób immunologicznych takich jak SM, Hashimoto, łysienie plackowate czy reumatoidalne zapalenie stawów.
Pacjenci z AZS, to obok diabetyków, osób z nadciśnieniem oraz pacjentów z chorobami autoimmunologicznymi, osoby w grupie dużego ryzyka zakażenia koronawirusem.
Niższa odporność w dobie koronawirusa
U pacjentów z umiarkowanym lub ciężkim przebiegiem AZS często należy włączyć leczenie immunosupresyjne. Celem takiej terapii jest zniwelowanie nadmiernej odpowiedzi układu immunologicznego. Jest to szczególnie ważny krok gdy AZS przybiera postać choroby autoimmunologicznej, czyli w momencie, w którym układ immunologiczny atakuje własny organizm.
Leki immunosupresyjne, do których zaliczamy m.in. glikokortykosteroidy, leki alkilujące (cyklofosfamid), antymetabolity (metotreksat, azatioprynę), cyklosporynę A oraz mykofenolan mofetylu, hamują reakcję odpornościową organizmu. Oprócz możliwości wystąpienia skutków ubocznych stosowania tych terapii, efektem jest bardzo obniżona odporność organizmu pacjenta. Niestety jest to często jedyna droga by osiągnąć stan remisji choroby – podkreślają specjaliści.
Reklama.
Prof. zw. dr hab. n. med. Joanna Narbutt
Konsultant Krajowy w dziedzinie Dermatologii i Wenerologii, Kierownik Katedry Dermatologii i Kliniki Dermatologii Dziecięcej i Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, Kierownik Oddziału Dermatologii, Dermatologii Dziecięcej i Onkologicznej WSS im. dr. Wł. Biegańskiego w Łodzi, członek ZG Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego
U niektórych pacjentów, u których układ immunologiczny atakuje własny organizm musimy zastosować leczenie immunosupresyjne, czyli zahamować odpowiedź układu immunologicznego, a tym samym obniżyć odporność pacjenta. Jest to o tyle ryzykowne, że pacjenci z AZS i tak cierpią już na choroby współistniejące atopowe i nieatopowe, a więc ich organizm dodatkowo osłabiony jest narażony na inne jednostki chorobowe.
Jednak szczególnie dzisiaj, w tak trudnej sytuacji epidemiologicznej osoby objęte taką terapią muszą na siebie uważać. Osłabiony organizm jest nie tylko bardziej podatny na zarażenie wirusami, ale także dużo gorzej przechodzi takie choroby.