– Bardzo dobrze jest je zjadać, ponieważ jest udowodnione, że bakterie fermentacji mlekowej działają korzystnie na naszą florę bakteryjną. Wspierają jej rozwój. (...) Możemy ukisić rzodkiewkę, paprykę, buraki, seler, marchewkę, a nawet grzyby. Możemy ukisić praktycznie wszystko – mówi o zaletach kiszonek Ewa Trusewicz, dietetyk kliniczny, dietcoach i promotor aktywności fizycznej. Podpowiada także, po jakie jeszcze produkty warto teraz sięgać, a przy okazji obala kilku mitów.
Czego teraz, kiedy jesteśmy w izolacji, szczególnie potrzebujemy?
Ewa Trusewicz:Musimy wesprzeć swoją odporność, a jeśli o nią chodzi to zdrowe żywienie ma ogromne znaczenie. Nie powinniśmy zapominać o warzywach i owocach, które zawierają m.in. polifenole i inne składniki o udowodnionym działaniu przeciwwirusowym oraz błonnik. Błonnik jest niezbędny do tego, aby wzrastały dobre bakterie w naszych jelitach.
Oprócz tego potrzebne nam są dobre kwasy tłuszczowe. Przede wszystkim kwasy omega 3, które mamy w rybach, w orzechach. Oliwa z oliwek także jest dobrym kwasem tłuszczowym.
Czyli błędem byłoby, np. jeśli ktoś jest na diecie, maksymalne wyeliminowanie tłuszczów?
Nie powinniśmy robić czegoś takiego. Nie eliminujemy kwasów tłuszczowych. Udowodniono, że skrajnie niskotłuszczowa dieta może na nas wpływać negatywnie, zwłaszcza jeśli chodzi o odporność.
Jeśli jesteśmy przy kwasach tłuszczowych, to trzeba powiedzieć o witaminach rozpuszczalnych w tłuszczach. Witaminy A, D, E i K nie wchłoną się bez niego.
Witamina D w Polsce dopiero teraz, w kwietniu, może produkować się w naszej skórze. Jest taki mit, że nawet w zimie poleca się wychodzenie na słońce, aby powstawała wit. D., ale prawda jest taka, że u nas jest to możliwe od kwietnia do września.
Skoro teraz nasze przebywanie na zewnątrz jest ograniczone, to powinniśmy przyjmować ją w suplemencie, minimum 1000 jednostek, ale wszystko to w zależności od wyników laboratoryjnych.
Przez dłuższy czas mówiło się, że wit. D działa tylko jeśli przyjmuje się ją z wit. K.
Stanowisko ekspertów w tej chwili jest takie, że nie trzeba przyjmować wit. K. Witaminę K produkują również nasze bakterie jelitowe.
Co jeszcze sprzyja naszej odporności?
Żelazo w diecie. Nie jest jednak tak, że jest ono tylko w mięsie. Jeśli ktoś jest wegetarianinem to wystarczy jeść strączki. Istotny jest też cynk, który można znaleźć w pełnoziarnistych produktach – w nich znajdujemy również błonnik – w orzechach i pestkach.
Ważne są też antyoksydanty, czyli konkretne witaminy, polifenole i minerały. Jeśli mamy jakiś stan zapalny w organizmie, to antyoksydanty pomagają w niwelowaniu go, walczą z wolnymi rodnikami.
I to znajdziemy również szczególnie w warzywach i owocach?
Generalnie musimy zadbać o zdrową dietę. Warzywa, owoce, zdrowe tłuszcze, białka przyjmowane także pod postacią strączków, pełnoziarniste produkty. To powinna być podstawa naszego odżywiania.
Jeśli sięgamy po jogurty, to zwracajmy uwagę, żeby były w nich żywe kultury bakterii, bo w sklepach mogą być też jogurty, które zostały najpierw zasiedlone, a dopiero wtedy poddane pasteryzacji, co niszczy bakterie. Możemy jednak sami kupić szczepy bakterii, w proszku lub w zawiesinie. Taki zaczyn dodajemy do mleka, czy choćby do wody kokosowej.
A witamina C? Przy okazji koronawirusa, rozmów o wzmocnieniu odporności, często własnie ona była wymieniana.
Jeżeli spożywamy codziennie warzywa i owoce, to nie mamy niedoboru witaminy C. Jeśli jednak chodzi o naszą odporność, to ona faktycznie będzie dużo słabsza przy niedobrze wit. C. Gdy czujemy, że jesteśmy przeziębieni, zaczynamy smarkać, to większa ilość tej witaminy wykazuje działanie ochronne, bo wspiera układ immunologiczny.
Nie jest jednak tak, jak uważają niektórzy, że wystarczy wziąć 5 gramów wit. C i to ochroni przed zachorowaniem na grypę. Po pierwsze, duże dawki wit. C mogą spowodować biegunkę, a po drugie, gdy przyjmujemy duże dawki przez dłuższy czas, to witamina nie działa już tak ochronnie.
Nie zaleca się więc łykania jej profilaktycznie przez dłuższy czas. Poza tym duże dawki wit. C nie działają dobrze na nerki, bo może to zwiększać ryzyko wystąpienia kamieni nerkowych. Dlatego szczególnie uważać powinny osoby z niewydolnością nerek lub osoby, u których w rodzinie były przypadki kamieni nerkowych. To jest niebezpieczna sprawa.
Ostatnio dużo mówi się też o tym, jak ważne jest przyjmowanie probiotyków. Co to takiego?
Probiotyk, jeżeli chodzi o definicję, jest to przebadany klinicznie szczep bakterii, który ma korzystny wpływ na organizm ludzki. Musi spełnić szereg wymagań, aby mógł być nazwany probiotykiem, m.in.: musi być pochodzenia ludzkiego, musi to być konkretny rodzaj bakterii, konkretny gatunek, nie może mieć działania patogennego, musi mieć zdolność do przejścia przez układ pokarmowy i zasiedlenia się w jelicie grubym, musi przyczepić się do nabłonka jelitowego, a przede wszystkim musi mieć udowodnione korzystne działanie potwierdzone badaniami klinicznymi.
Co to znaczy: bakterie pochodzenia ludzkiego?
Po prostu pobrane od ludzi z kału.
Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
Oczywiście to pobranie bakterii od ludzi wydarzyło się dawno temu, a teraz są już ich hodowle. Są jednak pewne wyjątki i takie leczenie nazywa się "przeszczepem kału". Wykorzystuje się to w poważnych chorobach zapalnych jelit. Wtedy faktycznie pobiera się florę bakteryjną od zdrowego człowieka i przesiedla się ją do drugiego człowieka.
Dlaczego w takim razie mówimy, że kiszonki są naturalnymi probiotykami?
Jeśli chodzi o probiotyki sensu stricte, z definicji jest to mikroorganizm pochodzenia ludzkiego, więc kiszonki nimi nie są. Owszem mają pozytywne działanie. Zawierają nie tyle probiotyki, co bakterie korzystne dla człowieka. One są jednak przypadkowe, nie wiemy, jaki to jest dokładnie szczep.
Gdy wybieramy konkretne preparaty probiotyków, to musimy popatrzeć na nazwę, na gatunek i szczep i ten szczep jest najważniejszy. Chodzi o konkretny numerek na samym końcu. W kiszonkach jest duża ilość bakterii mlekowych, ale podczas każdego kiszenia mogą powstać inne ich szczepy.
Czyli coś takiego, jak naturalne probiotyki nie istnieje?
To są naturalne bakterie wspierające rozwój flory bakteryjnej. Natomiast używamy nazwy probiotyk, jako takiej nazwy zwyczajowej. To się przyjęło, ale z definicji nie jest to probiotyk, choć działa na nas korzystnie.
Ale warto jeść kiszonki?
Oczywiście. Bardzo dobrze jest je zjadać, ponieważ jest udowodnione, że bakterie fermentacji mlekowej działają korzystnie na naszą florę bakteryjną. Wspierają jej rozwój.
Poza tym kiszonki robi się naprawdę bardzo łatwo.
Wystarczy woda, sól, przyprawy i tyle. Możemy ukisić rzodkiewkę, paprykę, buraki, seler, marchewkę, a nawet grzyby. Możemy ukisić praktycznie wszystko. To są bardzo polecane produkty.
Natomiast jeśli mamy jakąś chorobę, to musimy sięgnąć po probiotyk, bo każdy probiotyk ma inne udowodnione działanie kliniczne. Faktycznie w konkretnych chorobach widzi się poprawę względem tego, jaki rodzaj bakterii się zastosuje.
Czyli nie można sięgać po pierwszy z brzegu probiotyk?
Najlepiej skonsultować to ze specjalistą. Można też zapoznać się z opisem producenta, bo on też dobiera skład preparatów pod względem właściwości klinicznych danej bakterii.
Bardzo istotna jest także ilość bakterii. W jednym preparacie będzie to jeden miliard, a w drugim pięćdziesiąt miliardów bakterii. Jeśli chodzi o wsparcie bariery jelitowej, która stanowi barierę pomiędzy światem zewnętrznym a organizmem, to ona nie jest do końca szczelna. To, co jemy, może w jakimś stopniu przechodzić do krwi, np. białka.
Jeśli ktoś jest bardzo chory, jest po wielu antybiotykoterapiach, ma tę szczelność gorszą. Wtedy lepiej by było zasiedlić jelita większą ilością bakterii.