To dzięki tej diecie dzisiaj możemy zachwycać się metamorfozą Adele. Artystka w ciągu kilku ostatnich miesięcy zrzuciła ponad 40 kilogramów. Wydawać by się więc mogło, że jest taki sposób żywienia, który wreszcie załatwi sprawę niechcianej wagi. Otóż... nie. Dietetyk Kamil Paprotny wyjaśnia, dlaczego, choć sirtfood ma dobre założenia, to jednak może szkodzić zdrowiu.
Dieta sirt to rzeczywiście dieta, która pomoże nawet najbardziej opornym? Tym, którzy wypróbowali dziesiątki diet i nic.
Raczej nie. Problem ze zrzuceniem kilogramów na diecie nie jest spowodowany tym, że dieta jest nieskuteczna. Chodzi o to, że ludzie lubią "coś" do diety dodawać. Uważają, że skoro nie udało mi się na jednej, to może uda mi się na drugiej, ale tak naprawdę niczego nie zmieniają.
Tym, co powoduje ubytek masy ciała, jest ujemny bilans kaloryczny. Jeżeli ktoś był na jakiejś niskokalorycznej diecie, ale nie schudł, to oznacza, że nie był na ujemnym bilansie kalorycznym. Skoro jadł za dużo, to dlaczego miałby osiągnąć sukces na kolejnej diecie?
Na czym właściwie polega dieta sirtfood?
Ma ona działać na białka sir, które według tego, kto ułożył ten sposób żywienia, mają silnie oddziaływać na nasze zdrowie. Te białka uaktywniają się, kiedy ograniczmy podaż kalorii od 30 do 60 proc. Taka działa nasz organizm, nasz system, po to, aby przetrwać w trudnych warunkach.
Uaktywnione białka wpływają na spowolnienie starzenia, zmniejszają ryzyko niektórych chorób. Jednak nie jest to coś, co pozwali nam nie zachorować w ogóle lub wydłuży nasze życie o ileś lat.
Jest to po prostu lekka adaptacja do środowiska i tak naprawdę każdy żywy organizm tak działa. Jednak oparcie diety tylko i wyłącznie na działaniu tych białek jest niedomówieniem albo przeszacowaniem ich możliwości.
Czyli fundamentem diety sirtfood jest coś, co rzeczywiście ma miejsce, ale tak naprawdę nie działa w taki sposób w jaki byśmy chcieli. Większość jej założeń, jedz więcej zielonych warzyw, jarmużu, winogron, orzechów, to tak naprawdę założenia standardowej diety, diety śródziemnomorskiej, czy też diety DASH. Tutaj te zasady podpisano po prostu inną nazwą.
Zapytam najprościej: ta dieta jest dobra czy nie jest?
To pytanie jest często zadawane, ale odpowiedź na nie nie jest taka jednoznaczna. To trochę tak, jakby zapytać czy jabłko jest zdrowe. Niby jest, ale może nie być. I tak samo jest z tą dietą.
Tak niska kaloryczność może mieć zastosowanie w niektórych klinicznych przypadkach, i ja takie zastosowanie widzę, jednak dla osoby, która jest zdrowa, ma nadwagę lub choruje na otyłość, raczej bym jej nie wybrał.
Zasady diety sirtfood zastosowałbym jak najbardziej, bo w założeniu jest ona zdrowa, ale nie przy kaloryczności, którą zakłada. 1000, 1500 kalorii to naprawdę za mało. To właśnie nie pasuje w niej mi i większości dietetyków.
Podstawą tej diety są także koktajle – tak przez wszystkich uwielbiane – ale moim zdaniem nie są najlepszym rozwiązaniem, bo koktajlem przeważnie się nie najemy. Bardzo szybko przez nas przeleci, powodując, że sytość nie będzie zaspokojona w odpowiedni sposób. Będziemy głodni i znowu możemy nadkonsumować, podjadając.
3 ETAPY DIETY SIRT
⦁ I (pierwszy tydzień): przez 3 dni spożywa się 1 000 kcal w postaci 3 koktajli oraz 1 posiłku, a kolejne 4 doby – 1 500 kcal, na które składają się 2 koktajle i 2 posiłki. Pierwszy etap ma na celu wyeliminowanie z organizmu nadmiaru toksyn.
⦁ II (drugi tydzień): 1 koktajl + 3 posiłki dziennie, bez wskazań kalorycznych
⦁ III (od 15. dnia): brak ścisłych zaleceń, ale opieranie jadłospisu na produktach zawierających jak najwięcej sirtuin (z listy powyżej).
Wiele osób, które były na dietach odchudzających, pamięta z nich przede wszystkim to, że 1500 kcal zjadanych dziennie to maks.
Tak naprawdę wybór diety nie może być podyktowany tym, że chcemy za wszelką cenę schudnąć. To nie może być cel. Owszem, są takie osoby, które potrzebują mniej kalorii, są drobne, niskie, mało aktywne, ale dieta 1000 kcal jest bardzo niedoborowa.
Nie da się ułożyć diety, która byłaby pełna w każdy składnik mineralny i w każdą witaminę, która jednocześnie byłaby dietą 1000 kcal. Kobieta z racji swojej natury potrzebuje dużo żelaza, dwa razy więcej niż mężczyzna. Panie często jadają mniej mięsa lub wcale, dlatego nie jest łatwo utrzymać poziom 18 mg żelaza.
Kobieta traci żelazo wraz z menstruacją. Jego niedobór sprawia, że spada nam odporność, może też pojawić się stan zapalny w organizmie. Po prostu będziemy chorować. To jest jednak tylko jeden przykład, a tak naprawdę jest tego bardzo dużo.
Dieta 1000, 1500 kcal nie uczy nas niczego. Dieta nie może być czymś, co pozwoli nam wyłącznie schudnąć, a później hulaj dusza piekła nie ma, możemy robić wszystko, co nam się podoba.
Adele, która rozsławiła tę dietę, pewnie była pod kontrolą specjalistów, ale jeśli podejmiemy się tego samemu, to skutki mogą być degradujące w przypadku diety 1000 kcal? Jak taka kaloryczność może wpłynąć na organizm?
U kobiet zanik miesiączki, u mężczyzn spadek libido. Może dojść do tego, że z racji tak małej kaloryczności będziemy ciągle głodni, będziemy podjadać. Scenariusz może być też taki, że najpierw rzeczywiście schudniemy, a później będziemy nadkonsumować, bo będziemy sobie pozwalać na produkty, których nam bardzo brakowało.
A to w konsekwencji będzie prowadziło nas do kolejnej diety odchudzającej. Znowu 1000 kcal i znowu nadkonsumpcja. Będziemy wpadać w sidła chorób związanych z żywieniem.
Przy takiej kaloryczności będzie nam brakowało energii. Poza tym w czasie kiedy jesteśmy na diecie, zwiększa się lipoliza, uwalnianie tkanki tłuszczowej - wolnych kwasów tłuszczowych, ale musimy je spalić. Będzie to efektywne, gdy dołączymy aktywność fizycznej.
Część psychodietetyków podkreśla, że właściwie 98 proc. osób, które przeszły na dietę odchudzającą, w ciągu pięciu pierwszych lat od zrzucenia wagi znowu przytyje.
Ludzie podchodzą do diety odchudzającej, jak do czegoś, co pozwoli nam schudnąć i już jest ok. Nie o to jednak chodzi. Dieta to jest styl życia, a nie tylko to, co spożywamy. Samo znaczenie słowa dieta jest dużo obszerniejsze niż nam się wydaje. Chodzi o to, że musimy żyć w jakiś określony sposób, musimy zmienić nasze nawyki.
Jeśli więc decydujemy się na np. dietę okinawską, musimy przybliżyć się nie tylko do jedzenia, które tam jest, ale też i stylu życia, który tam panuje. W Okinawie ludzie są bardzo szczupli, bo nie dość, że jedzą zdrowo, to są jeszcze bardzo aktywni.
Zmieniamy nawyki, wprowadzamy mniejszą kaloryczność, żeby trochę zredukować wagę, ale jednocześnie uczymy się tego, co mamy robić na co dzień. To właśnie rzeczywiście da nam szansę na osiągnięcie sukcesu długofalowego, czyli schudnięcie i utrzymanie tej masy ciała.
Dieta sirt sama w sobie nie będzie tego powodować. Może nauczyć nas jedzenia więcej warzyw i owoców, ale jest stworzona po to, aby trzymać się konkretnego sposobu żywienia tylko przez kilka miesięcy.
Przez pierwszy tydzień trzeba jeść 1000 kcal i pić koktajle, później trzeba przyjmować 1500 kcal i też pić koktajle. Taki plan żywieniowy nie dla wszystkich jest dobrym rozwiązaniem. Jeśli ktoś ma cukrzycę i będzie pił koktajle, które będą bardziej owocowe niż warzywne i nie będzie w nich żadnego tłuszczowego wkładu, to może podnieść sobie cukier, a to, mimo że schudnie, będzie źle wpływało na zdrowie.
Dieta sirtfood ma ściśle określoną listę produktów, których trzeba się trzymać. Czy jest pan zwolennikiem tak 100 proc. czystej diety? Żadnej zachcianki nie można spełniać?
Oczywiście, że nie. Nie jesteśmy po to, aby być na diecie. Nie jesteśmy dla diety, tylko dieta jest dla nas. Powtarzam, dieta to powinien być nasz styl życia, coś do czego będziemy się stosować. Patrzenie tylko na kalorie, przez osobę, która chce coś w sobie zmienić, jest błędne. Może prowadzić do zaburzeń odżywiania.
Jeśli musimy trochę schudnąć, to dobrze by było jeśli ktoś z zewnątrz, specjalista, pomógłby nam w tym. Taka osoba może nam nie podać ile dieta ma kalorii i to też jest dobry kierunek, bo sami nie zajmujemy sobie tym głowy, więc możemy po prostu zmieniać nasze nawyki.
90:10, czyli 90 proc. diety, a 10 proc. tego, co lubimy. Wiem jednak z doświadczenia, że na diecie układanej przez dietetyków, nie jest nawet aż tak. Staramy się korzystać z produktów, które dana osoba lubi, a nie z takich których nie lubi.
Nie chcemy przecież nakładać na siebie kolejnych restrykcji, kolejnych obciążeń. Nie idziemy na imprezę i nie wykluczamy się ze społeczeństwa, dlatego bo jesteśmy na diecie. To też jest błędne podejście. Nie działa dobrze na zdrowie psychiczne i społeczne. WHO mówi, że zdrowie ma 3 filary: społeczne, psychiczne i fizyczne.
Będąc na diecie powinniśmy mieć takie podejście, okej przecież nic się nie stanie jeśli jednego dnia pójdę na grilla, napiję się piwka albo wina. Później wracam i wiem, że nic się nie skończyło. Dalej trzymam się swojego stylu życia. Nic się nie skończyło jednego dnia, tak samo jak się nie zaczęło jednego dnia. To jest proces.
Diety powodują, że ciągle mamy wyrzuty sumienia. Jeśli człowiek się spina, stresuje, to organizm też nie pozwala na zmianę?
To, że się denerwujemy, to, że mamy wyrzuty sumienia, będzie wpływać na pewno na nasz stan zdrowia. Stres to kortyzol, adrenalina. Wysoki kortyzol oznacza ciągły stan zapalny, a dodatkowo odkładanie się wody. Wchodzimy na wagę i mamy 2 kg więcej. I zastanawiamy się, skąd to się wzięło?
Znowu jesteśmy w takim punkcie, w którym myślimy, że musimy znowu uciąć kalorie, nie możemy zjeść kolejnego posiłku, bo przecież przytyłem. Znowu wpadamy w błędne koło wyrzutów sumienia i złych nawyków związanych z jedzeniem.
Idea diety, dieta sirt, dieta Kwaśniewskiego, Dąbrowskiej, to wszystko jest błędnym podejściem, bo z samej zasady będzie nas trzymać w ryzach. Miałem niedawno pacjenta w poradni diabetologicznej, który mówił, że jest na diecie Kwaśniewskiego – co jest tym większym błędem, bo przy cukrzycy nie powinno się takich rzeczy robić – przyznał, że brakuje mu chleba i makaronu.
Dlatego pytam: po co? Da się zrobić to wszystko, co trzeba, dietą normalną, standardową, w której zjadamy to, co lubimy.
Czyli lepiej nie korzystać z internetowych kalkulatorów BMI?
Zdecydowanie trzeba iść do specjalisty. Jeżeli nie umiemy sobie poradzić z żywieniem, bo np. ciągle podjadamy, to być może warto udać się do psychologa. Badania są ważne, ale nasze odczucia, to jak postrzegamy jedzenie, też są ważne. Dieta ok, ale pod okiem eksperta.