Gwiazda "Dynastii" w dokumencie BBC "This is Joan Collins" po latach ujawniła, że została zgwałcona przez przyszłego męża na pierwszej randce. Chociaż dla wielu osób takie wyznanie może być szokujące, nie jest to odosobniona sytuacja. Zapytaliśmy seksuolożki, dlaczego ofiary gwałtu czasami pozostają w relacji ze swoimi oprawcami.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
Ruch #MeToo nabrał rozpędu w 2017 roku w Hollywood za sprawą oskarżeń Harveya Weinsteina.
Dzięki #MeToo wiele kobiet zdecydowało się opowiedzieć o swoich doświadczeniach przemocy seksualnej. Na jaw zaczęły wychodzić sprawy sprzed kilkudziesięciu lat. Wiele z nich to kolejne historie z Hollywood.
Niedawno opinię publiczną zszokowało wyznanie Joan Collins. Gwiazda "Dynastii" ujawniła, że jej przyszły wówczas mąż Maxwell Reed zgwałcił ją na pierwszej randce.
Zapytaliśmy seksuolożkę, dlaczego ofiary gwałtów czasami pozostają w relacjach ze swoimi oprawcami.
#MeToo w Hollywood
Hollywood zawsze miało opinię miejsca, w którym roi się od zdeprawowanych osobistości. Nie dziwi więc, że to właśnie tam wybuchł skandal, który nadał rozpędu ruchowi #MeToo. Sam hashtag po raz pierwszy został użyty w 2006 roku na portalu MySpace przez amerykańską aktywistkę Taranę Burke, jednak cała akcja nabrała rozgłosu w 2017 za sprawą Harveya Weinsteina.
Dzięki #MeToo wiele kobiet zdecydowało się opowiedzieć o swoich doświadczeniach przemocy seksualnej. Na jaw zaczęły wychodzić nie tylko świeże sprawy, ale również te sprzed kilkudziesięciu lat.
Joan Collins została zgwałcona przez przyszłego męża
W ostatnim czasie opinię publiczną najbardziej zszokowało jednak wyznanie Joan Collins. Gwiazda "Dynastii" w dokumencie BBC "This is Joan Collins" ujawniła, że jej mąż zgwałcił ją na pierwszej randce.
17-letnia Collins została zaproszona przez 31-letniego gwiazdora Maxwella Reeda do jego londyńskiego mieszkania, gdzie ten poczęstował ją rumem z colą. Później wręczył zszokowanej aktorce pornograficzne czasopisma. – Następną rzeczą, z której zdałam sobie sprawę, było to, że leżałam na sofie, a on mnie zgwałcił – opowiadała Collins.
Aktorka dalej jednak spotykała się z Reedem, a parę miesięcy później poślubiła swojego gwałciciela.
Seksuolożka tłumaczy
Przypadek Joan Collins wcale nie jest odosobniony – wiele osób ocalałych z przemocy seksualnej nie zrywa relacji ze swoimi oprawcami. Zapytaliśmy psycholożkę i seksuolożkę Olgę Woźną, która prowadzi profil na Instagramie psycholog.seksuolog, dlaczego tak się dzieje.
Czy ludziom trudniej jest uwierzyć, że doświadczyli przemocy seksualnej ze strony znajomych sobie osób?
Jako ludzie jesteśmy relatywistami – łatwiej nam brzydzić się przemocą seksualną i potępiać sprawcę, gdy jest to starszy, grubszy facet i ktoś obcy. Takie są nasze wyobrażenia na temat gwałtu – ciemna uliczka, obcy, brudny mężczyzna atakujący bezbronną, trzeźwą osobę.
Fakty są jednak takie, że 88% przypadków kontaktu seksualnego przed 15 rokiem życia ma miejsce z osobą znaną, bliską (wskazują na to chociażby badania przeprowadzone w 2013 roku przez Włodarczyk i Sajkowską).
Z raportu "Przełamać tabu. Raport o przemocy seksualnej" fundacji STER wynika, że najczęściej sprawcą gwałtu był były lub obecny partner/partnerka – takie sytuacje stanowiły ponad 84% przypadków wszystkich gwałtów. Gwałcą mężowie, żony, narzeczeni, narzeczone.
Dlaczego ofiary gwałtów czasami utrzymują kontakty ze swoimi oprawcami lub nawet pozostają z nimi w zażyłych relacjach?
Łatwiej jest nam pielęgnować w sobie wyobrażenie obcego, nieznanego sprawcy, szukać winy w ofierze oraz przeświadczenie o fałszywych oskarżeniach – przecież gdyby było inaczej, okazałoby się, że przemoc seksualna, gwałt to sytuacja, która może spotkać każdą/każdego z nas.
Nie można się przed nią uchronić, a sprawcy żyją obok nas – są naszymi znajomymi z pracy, kupujemy u nich od lat owoce i warzywa, to nasi sąsiedzi i krewni... A także nasi ulubieni aktorzy czy aktorki.
Jeśli zaś chodzi o powody pozostawania w relacji ze sprawcą przemocy, może ich być nieskończenie wiele. Od zależności finansowej, zastraszenia, szantażu ("zabiję się, jeśli odejdziesz”), przez lęk przed wstydem, ośmieszeniem ("że dałam sobie to w ogóle zrobić”), po niemożność pogodzenia się z tym, że osoba, którą pokochaliśmy, która potrafi być cudownym mężem, rewelacyjnym ojcem, ma świetne poczucie humoru – równocześnie nas gwałci.
Wiele osób tłumaczy sprawców przemocy, że to wyjątek, przypadek, że się zmienią, że "mieli rację".
Winna może być też sama kultura gwałtu, czyli przekonanie, że gwałty i przemoc seksualna zależne są od uważności i ostrożności osoby doświadczającej przemocy, nie od sprawcy danej przemocy. Przemoc seksualna normalizowana i legitymizowana jest różnorodnymi normami i przekonaniami.
Czy rzetelna edukacja seksualna mogłaby ograniczyć sytuacje tego typu?
Edukacja seksualna w zakresie tego, czym jest świadoma zgoda, czym jest przemoc seksualna, jak wspierać osoby, które jej doświadczyły oraz dlaczego nie powinniśmy wspierać ani współczuć sprawcom – to absolutne podstawy.
Gdy ich brakuje, nasila się obwinianie ofiar (victim blaming). Dobra, rzetelna, naukowa edukacja seksualna nie seksualizuje, nie naraża na przemoc seksualną. Edukowanie, informowanie, nauka m.in. stawiania granic, chronienia ich, poszukiwania pomocy w przypadku, w którym ktoś je narusza, jest nadaniem podmiotowości w seksualności.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut