Minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił, że 28 marca możemy zdjąć już maseczki. Wielu z nas powiedziało zapewne: nareszcie! Jednak Polakowi nie dogodzisz, więc natychmiast pojawiły się pytania: dlaczego akurat teraz, dlaczego nie można było tego zrobić np. rok temu? Co bardziej "zniesmaczeni” tą sytuacją zaczęli też pytać: po co właściwie były te szczepienia przeciw COVID-19?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zacznijmy więc od początku. Minister zdrowia uważa, że możemy przestać nosić maseczki, ponieważ przy obecnym wariancie SARS-CoV-2, czyli wariancie Omicron, mamy ogromny spadek hospitalizacji. Urzędnicy wyciągnęli z tego taki wniosek, że wirus - choć mocno zakaźny - nie jest bardzo groźny. Część wirusologów nie jest jednak zgodnych w tej kwestii z Ministrem Zdrowia.
– Maseczki powinniśmy zacząć zdejmować wówczas, gdy będziemy mieli radykalny spadek zakażeń, a nie tylko radykalny spadek hospitalizacji. Tymczasem mamy dużo zakażeń, a dodatkowo słabo testujemy – mówi naTemat dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Specjalista dodaje, że on będzie nadal chodził w maseczce w miejscach, gdzie łatwo o zakażenie.
Nie było oszustwa
Generalnie polityka polityką ale dbajmy sami o siebie. Dzisiaj jeszcze zdrowy rozsądek mówi, żeby nie rzucać w kąt znienawidzonych przez Polaków maseczek.
Tymczasem social media aż puchną od dyskusji o tym, że prawdopodobne nas oszukano, a wirus SARS-CoV-2 nie był taki groźny. Otóż szybko zapominamy, co działo się jeszcze kilka miesięcy temu. Zapewne nie zapomnieli ci, którzy przez COVID-19 stracili bliskich. Jeśli przyjdzie nam do głowy, że to nie jest groźny wirus, to warto skonsultować tę teorię właśnie z tymi osobami.
Niektórzy dyskutanci są mniej radykalni i mówią, że obecnie przeważający wariant Omicron jest niegroźny. Cóż, można odpowiedzieć: zależy dla kogo.
– Omicron jest bardziej zakaźny niż wcześniejsze warianty wirusa SARS-CoV-2 i u większości osób zakażonych daje łagodniejsze objawy. Jednak trzeba pamiętać, że u większości, nie u wszystkich. Są osoby, które ciężko chorują. Poza tym, łagodny czy nie, potrafi powodować tzw. long COVID-19 czy zostawić powikłania odczuwalne przez długi czas po przechorowaniu – tłumaczy dr hab. Tomasz Dzięciątkowski.
"Po co były szczepienia przeciw COVID-19?"
No właśnie, i tu dochodzimy do pytania zdenerwowanych Polaków: po co właściwie były te szczepienia przeciwko COVID-19? Przede wszystkim gdybyśmy się nie szczepili, zapewne więcej osób zakaziłoby się i chorowało, część ciężko, a inni mogliby umrzeć w wyniku tego zakażenia. Generalnie mielibyśmy większą śmiertelność z powodu COVID-19 i dużo więcej zakażeń, a jak wspominaliśmy wcześniej, nie wszyscy przeszliby to zakażenie łagodnie.
Tomasz Dzięciątkowski mówi nam wprost: – Po co chorować na jakąś chorobę, skoro można tego uniknąć? Tym bardziej, że COVID-19 nawet z łagodnymi objawami potrafi spowodować powikłania, z którymi trzeba się borykać przez wiele miesięcy.
No i teraz sprawa najważniejsza. Czy to już koniec pandemii COVID-19? Na to pytanie jednoznacznie nie jest w stanie odpowiedzieć żaden odpowiedzialny wirusolog. Przyczyna jest prosta - nie wiadomo jak dalej będzie zachowywał się ten patogen. Nie ma na to wzoru jak w matematyce.
– Niestety jest to nieprzewidywalne. Jest szansa, że kolejny wariant SARS-CoV-2 będzie łagodny, ale to tylko szansa. Równie dobrze następny wariant może być groźniejszy niż poprzednie. Nie da się tego przewidzieć – komentuje wirusolog.
To jeszcze nie czas na toasty
Tak więc tych, którzy chcą już otwierać szampana i wznosić toasty za koniec pandemii chciałaby delikatnie powstrzymać. To raczej moment, żeby tego szampana kupić i mrozić w lodówce - i jest to wersja dla optymistów. Co do maseczek - bądźmy rozsądni. Tam gdzie są duże skupiska ludzi, gdzie łatwo o zakażenie SARS-CoV-2, zakładajmy je. Dzięki temu zmniejszymy prawdopodobieństwo zakażenia. Bo COVID-19 nie zniknął i nie zniknęli ludzie zakażeni. Nie znikną też 28 marca. Nie wiemy też jaki nowy swój wariant szykuje dla nas SARS-CoV-2.