"Polska. Spring into" - oto nowe hasło promocyjne naszego kraju, którym MSZ postanowiło przypomnieć Europie o tym, że dokładnie 25 lat temu to w Polsce rozpoczął się upadek żelaznej kurtyny. Problem w tym, że jedyne, co możemy tym hasłem przekazać to... ostrzeżenie, że niezbyt dobrze władamy angielszczyzną. Nie rozumieją go nawet Brytyjczycy.
"Przypatrz się Polsce. Zobacz, ile osiągnęliśmy i co jeszcze możemy dać Europie" – do takich działań zachęca kampania pod hasłem „Polska. Spring into”, która będzie prowadzona przede wszystkim w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Belgii, Szwecji i potrwa do końca listopada 2014 roku. Jej autorzy przekonują, że polska energia napędza do pozytywnych zmian. "Pokazują też skalę przemian, które dokonały się w naszym kraju na przestrzeni ostatnich 25 lat" - tak nową kampanię reklamową opisuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Od poniedziałku pierwsi zostali z nią skonfrontowani mieszkańcy Londynu. Polski billboard można zobaczyć aż w 150 miejscach stolicy Wielkiej Brytanii. I może całe szczęście, że najpierw hasło "spring into" próbują rozszyfrować Brytyjczycy i przed rozklejeniem kolejnych billboardów w całej Europie uda się je poprawić. Dlaczego? Bo "Polska. Spring into" to angielszczyzna takiego rodzaju, której nawet w ojczyźnie Szekspira nie potrafią zrozumieć.
Równie szybko, co MSZ zaczęło chwalić się nową kampanią na swoich stronach, nasi brytyjscy przyjaciele z Londynu zaczęli dopytywać, o co tym razem Polakom chodzi. Nie jest jednak tajemnicą, że nawet na Wyspach poprawnie językiem angielskim posługuje się coraz mniej osób, więc o opinię postanowiliśmy poprosić eksperta.
Hasło "Polska. Spring into" próbował dla nas rozszyfrować dr Benjamin Stanley z University of Sussex i uczestnik Marie Curie Intra-European Fellowships, dla którego Polska bywa drugą ojczyzną. - Zasadniczo ten slogan jest bez sensu - stwierdza wprost Brytyjczyk. Naukowiec tłumaczy, że jeśli nawet ktoś koniecznie będzie chciał je zrozumieć, to wyda mu się ono urwane. - Po "spring into" powinno coś następować. Nasuwa się "spring into action", ale nie ma to nic wspólnego z tematem kampanii - dodaje.
Dr Stanley przyznaje co prawda, że w pewnych sytuacjach "spring into" może być równoznaczne z "jump into", co mogłoby sugerować, że odbiorców kampanii Polska zachęca do wkroczenia do działania. Jednak i w tym przypadku nie wystarczy tak krótkie zdanie. - Tu nie ma żadnej oczywistej gry słów, która mogłaby uzasadniać użycie tego wyrażenia. To nic nie znaczy, naprawdę - podsumowuje.