Czy pierwszoklasista może sterroryzować całą klasę wraz z nauczycielką? Może. Taka sytuacja ma miejsce w warszawskiej szkole podstawowej nr 206 na Targówku. W jednej z pierwszych klas nieposkromiony pierwszoklasista znęca się fizycznie i psychicznie nad swoimi kolegami i koleżankami. Jest agresywny, głośny i wulgarny. Rodzice protestują, zgłaszają sprawę policji, a szkoła nie reaguje.
Do naszej redakcji zgłosiła się mama jednego z uczniów warszawskiej placówki. Opisała sytuację, w której jej dziecko wraz z całą klasą podlega terrorze chłopca, który nie potrafi nad sobą panować.
Młody gniewny
– Problemy z 8-latkiem zaczęły się jeszcze w zerówce. Już wtedy był agresywny w stosunku do reszty – przekonuje mama jednego z gnębionych pierwszaków. Dodaje, że chłopiec jest brutalny nie tylko w stosunku do innych uczniów, ale także w przypadku nauczycieli. Potrafi ich wulgarnie obrażać i bić.
– Jeden z uczniów zemdlał po ciosie, który zadał mu niesforny chłopiec. – wyjaśnia. – Nauczycielka, żeby go powstrzymać musiała na nim usiąść – dodaje rodzic. Tłumaczy, że dziecko grozi innym, że "ich pozabija".
Po spotkaniu rodziców z przedstawicielami podstawówki w listopadzie poprzedniego roku, szkoła obiecywała załatwienie sprawy i prosiła o cierpliwość. Niestety przemoc ze strony 8-latka nadal była na porządku dziennym. Wówczas dyrekcja postanowiła podzielić feralną klasę na dwie osobne. – Agresor trafił do tej częściej, w której rodzice mniej protestowali – przekonuje mama jednego z chłopców.
– Nękania, pobicia i gnębienie nie ustępowało, więc rodzice zgłosili sprawę na policję. Szkoła jednak nie zdecydowała się na wniesienie sprawy do sądu – tłumaczy nasza rozmówczyni. Argumentuje, że rozmowy z rodzicami krnąbrnego dziecka nie przynosiły skutku, ponieważ oni w zachowaniu swojego syna nie widzą problemu. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy dyrekcję szkoły podstawowej nr 206 na Targówku. Pomimo usilnych prób nie udało się nam z skontaktować.
Źródło przemocy
– 15 z 18 rodziców w klasie protestuje przeciwko takiemu stanowi rzeczy, ale jesteśmy bezsilni – przekonuje jeden z nich. O tym, że rodzice w tej sytuacji mogą niewiele zdziałać, dowodzi psycholog dziecięcy Tomasz Wojciechowski z fundacji Falochron, zajmującej się bezpieczeństwem i współpracą w szkole. – Mogą wywierać presję, ale to spór pomiędzy rodzicami tego chłopca a dyrekcją szkoły – wyjaśnia.
– Rodzice nie są w stanie doprowadzić do usunięcia go ze szkoły. A w tym przypadku sytuacja może wymagać innego rodzaju pomocy np. "szkoły wsparcia" lub programu terapeutycznego dla rodziny, rozwoju kompetencji nauczycieli – tłumaczy Wojciechowski. W jego opinii to szkoła powinna wyjść z inicjatywą w celu rozwiązania tego problemu. – Skłóceni rodzice okupują się na swoich pozycjach i nie dochodzi do kompromisu, a cierpią na tym dzieci – przekonuje.
Psycholog z fundacji Falochron zaznacza, że rzadko spotyka się z sytuacją, kiedy dziecko w tym wieku byłoby tak agresywne. Na ten sam aspekt sprawy zwraca uwagę Jarosław Żyliński, psycholog dziecięcy. – Problemem jest ustalenie źródła agresji. Dzieci same z siebie nie są agresywne – wyjaśnia.
Sposobem na zażegnanie problemu agresji powinno być ustalenie jej źródła. – Należy ustalić czy dziecko jest agresywne jedynie w szkole czy także poza nią np. w domu – dodaje. W jego opinii ważne jest, aby sprawdzić czy 8-latek nie jest prowokowany przez inne dzieci czy zachowanie nauczyciela. Przekonuje, że to rodzice muszę ustalić dlaczego ich dziecko zachowuje się tak, a nie inaczej. – Bez współpracy rodziców i dyrekcji szkoły problem będzie jedynie narastał – tłumaczy Żyliński.
Jak inni sobie radzą?
Podobny problem był w jednej z podwarszawskich podstawówek. Z agresywnym 6-latkiem nikt sobie nie radził. Pomimo, że u chłopca zdiagnozowano zespół Aspergera (trudność w nawiązywaniu relacji z możliwością agresywnego zachowania), to posiadał zaświadczenie, które pozwalało mu uczyć się w zwykłej szkole.
Rodzice gnębionych dzieci ze swoimi protestami i skargami odbijali się od ściany. Sprawa pozostałaby bez zmian, gdyby nie zainteresowanie lokalnych mediów. Po ich interwencji małe miasteczko obiegła informacja o „terroryzującym kolegów i koleżanki chłopcu”. Wówczas opiekunowie trudnego chłopca zostali postawieni pod ścianą i zrezygnowali z dalszej walki.
Dziecko najpierw przez pół roku było uczone w domu, a potem trafiło do szkoły integracyjnej. W jego macierzystej szkole po przebytej traumie dzieci nadal mają problemy psychiczne – jąkają się, jedno chodzi do psychoterapeuty, a kilkoro skarży się na koszmary senne. To pokazuje, że w przypadku agresji nie należy zamiatać sprawy pod dywan i udawać, że nic się nie dzieje. Nie skorzysta bowiem na tym ani stwarzające kłopoty dziecko, ani otaczające go środowisko.