
B61 to amerykańska termojądrowa bomba lotnicza o sile wybuchu od 0,3 do 350 kt, której produkcję rozpoczęto jeszcze w latach zimnej wojny. Pomimo upadku Muru Berlińskiego i redukcji nuklearnego arsenału Zachodu, w bazach NATO w Turcji, Włoszech, Holandii, Belgii i Niemczech, wciąż jest ok. 200 tego typu ładunków – o czym przypomina portal Defence24.pl.
Program współdzielenia taktycznej broni nuklearnej w ramach NATO funkcjonuje od lat 50. XX wieku, kiedy Stany Zjednoczone zdecydowały się udostępnić sojusznikom z Paktu Północnoatlantyckiego swoją broń nuklearną. W czasach zimnej wojny, w ramach programu, USA przekazały sojusznikom różnorakie typy uzbrojenia: rakiety ziemia-ziemia, rakiety przeciwlotnicze, pociski artyleryjskie oraz przede wszystkim bomby lotnicze. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziś w Europie ostały się tylko te ostatnie, czyli właśnie bomby B61. Choć są rozmieszczone w krajach Europy, kontrolę nad nimi sprawują Amerykanie. Ich "przekazanie" sojusznikom miałoby miejsce dopiero w sytuacji ew. konfliktu.
Przejmiemy niemieckie bomby?
“Udział w NATO Nuclear Sharing oznacza skokowy wzrost bezpieczeństwa dla każdego członka, ponieważ mało prawdopodobna jest agresja na kraj, w którym znajduję się amerykańska broń jądrowa” – aprobuje pomysł Andrzej Hładij na łamach Defence24.pl.
Potencjał nuklearny państw świata (ilość głowic)
Rosja – 8,5 tys.
USA – 7,7 tys.
Francja – 300
Chiny – 250
Wielka Brytania – 225
Pakistan – 100
Indie – 100
Izrael – 80
Korea Północna – kilka sztuk CZYTAJ WIĘCEJ
Autor jest jednak świadom, że taka decyzja nie jest wolna od kontrowersji i wymagałaby “wieloaspektowej analizy”. Przede wszystkim trudno ocenić, jak zareagowałaby Rosja. Co więcej, przeniesienie do Polski amerykańskich bomb atomowych mogłoby zostać uznane za złamanie traktatu o nieproliferacji broni jądrowej. Czy jednak w obecnej sytuacji geopolitycznej nie jest to pomysł godzien uwagi?
– Rzeczywiście, teoretycznie samoloty F-16 można by przystosować do przenoszenia bomb nuklearnych. Takie kroki wymagałyby jednak najpierw decyzji politycznej – tak w Polsce, jak i w USA oraz na szczytach NATO. W obecnej sytuacji geopolitycznej nie jest prawdopodobne, by taką decyzję podjęto – studzi entuzjazm zwolenników tej koncepcji Tadeusz Wróbel, dziennikarz “Polski Zbrojnej”.
Przystosowanie samolotów ma sens tylko jeśli w Polsce magazynowana byłaby taktyczna broń nuklearna. Zaś jej rozmieszczenie nad Wisłą doprowadziłoby do dalszego zaognienia stosunków z Rosją. Dlatego też ten pomysł traktowałbym tylko jako bardzo wstępną koncepcję ekspercką.
Ostrzej na koncepcję sformułowaną przez NCSS reaguje Andrzej Walentek, publicysta zajmujący się tematyką wojskową. – To poroniony pomysł! Zamiast snuć takie bajki o głowicach nuklearnych należy po prostu skupić się na realnych potrzebach polskiej armii. Wojsko Polskie potrzebuje modernizacji, szkolenia i wzmocnienia swojego konwencjonalnego potencjału uderzeniowego – mówi w rozmowie z naTemat Walentek.
– Dyskutujmy o rakietach manewrujących i przenoszących je okrętach podwodnych, wyposażmy w nowoczesny sprzęt i porządnie wytrenujmy naszą stutysięczną armię. To są najbardziej palące kwestie. Rozważania o broni nuklearnej włóżmy po prostu między bajki – ocenia Walentek.