Czy polskie F-16 będą przenosić takie bomby atomowe?
Czy polskie F-16 będą przenosić takie bomby atomowe? Fot. United States Department of Defense / http://bit.ly/1lYv6CR / CC-BY
Reklama.
Analitycy Narodowego Centrum Studiów Strategicznych sugerują, że polskie F-16 mogłyby przenosić amerykańskie taktyczne bomby nuklearne – dzięki temu każdy potencjalny agresor musiałby się z nami liczyć. Pomysł brzmi ciekawie, ale eksperci mają sporo wątpliwości.
USA udostępnia bomby
B61 to amerykańska termojądrowa bomba lotnicza o sile wybuchu od 0,3 do 350 kt, której produkcję rozpoczęto jeszcze w latach zimnej wojny. Pomimo upadku Muru Berlińskiego i redukcji nuklearnego arsenału Zachodu, w bazach NATO w Turcji, Włoszech, Holandii, Belgii i Niemczech, wciąż jest ok. 200 tego typu ładunków – o czym przypomina portal Defence24.pl.
Śmiercionośne bomby w wersjach Mod 3,4 i 10 to ładunki taktyczne: mają mały zasięg i niewielką siłę – nie służą do niszczenia miast, tylko do bezpośrednich działań bojowych w sytuacji wojny. Skąd wzięły się w Europie? Chodzi o program NATO Nuclear-sharing.
Defence24.pl

Program współdzielenia taktycznej broni nuklearnej w ramach NATO funkcjonuje od lat 50. XX wieku, kiedy Stany Zjednoczone zdecydowały się udostępnić sojusznikom z Paktu Północnoatlantyckiego swoją broń nuklearną. W czasach zimnej wojny, w ramach programu, USA przekazały sojusznikom różnorakie typy uzbrojenia: rakiety ziemia-ziemia, rakiety przeciwlotnicze, pociski artyleryjskie oraz przede wszystkim bomby lotnicze. CZYTAJ WIĘCEJ


Dziś w Europie ostały się tylko te ostatnie, czyli właśnie bomby B61. Choć są rozmieszczone w krajach Europy, kontrolę nad nimi sprawują Amerykanie. Ich "przekazanie" sojusznikom miałoby miejsce dopiero w sytuacji ew. konfliktu.
Ale nawet los tych 200 bomb nie jest pewny, bo niektóre kraje, jak np. Niemcy, chcą się ich pozbyć. I tu właśnie zdaniem analityków z Narodowego Centrum Studiów Strategicznych na scenę wkracza Polska.
Eksperci z NCSS na łamach “Rzeczpospolitej” przedstawili pomysł, by “Polskie F-16 zastąpiły niemieckie Tornada w roli nosicieli amerykańskich taktycznych bomb nuklearnych B-61”.

Przejmiemy niemieckie bomby?
“Udział w NATO Nuclear Sharing oznacza skokowy wzrost bezpieczeństwa dla każdego członka, ponieważ mało prawdopodobna jest agresja na kraj, w którym znajduję się amerykańska broń jądrowa” – aprobuje pomysł Andrzej Hładij na łamach Defence24.pl.

Potencjał nuklearny państw świata (ilość głowic)

Rosja – 8,5 tys.
USA – 7,7 tys.
Francja – 300
Chiny – 250
Wielka Brytania – 225
Pakistan – 100
Indie – 100
Izrael – 80
Korea Północna – kilka sztuk CZYTAJ WIĘCEJ


Autor jest jednak świadom, że taka decyzja nie jest wolna od kontrowersji i wymagałaby “wieloaspektowej analizy”. Przede wszystkim trudno ocenić, jak zareagowałaby Rosja. Co więcej, przeniesienie do Polski amerykańskich bomb atomowych mogłoby zostać uznane za złamanie traktatu o nieproliferacji broni jądrowej. Czy jednak w obecnej sytuacji geopolitycznej nie jest to pomysł godzien uwagi?
"Poroniony pomysł?"
– Rzeczywiście, teoretycznie samoloty F-16 można by przystosować do przenoszenia bomb nuklearnych. Takie kroki wymagałyby jednak najpierw decyzji politycznej – tak w Polsce, jak i w USA oraz na szczytach NATO. W obecnej sytuacji geopolitycznej nie jest prawdopodobne, by taką decyzję podjęto – studzi entuzjazm zwolenników tej koncepcji Tadeusz Wróbel, dziennikarz “Polski Zbrojnej”.
Tadeusz Wróbel
"Polska Zbrojna"

Przystosowanie samolotów ma sens tylko jeśli w Polsce magazynowana byłaby taktyczna broń nuklearna. Zaś jej rozmieszczenie nad Wisłą doprowadziłoby do dalszego zaognienia stosunków z Rosją. Dlatego też ten pomysł traktowałbym tylko jako bardzo wstępną koncepcję ekspercką.


Ostrzej na koncepcję sformułowaną przez NCSS reaguje Andrzej Walentek, publicysta zajmujący się tematyką wojskową. – To poroniony pomysł! Zamiast snuć takie bajki o głowicach nuklearnych należy po prostu skupić się na realnych potrzebach polskiej armii. Wojsko Polskie potrzebuje modernizacji, szkolenia i wzmocnienia swojego konwencjonalnego potencjału uderzeniowego – mówi w rozmowie z naTemat Walentek.
Zdaniem publicysty w dziedzinie broni konwencjonalnej mamy bowiem wieloletnie zaniedbania wynikające ze wielu szkodliwych decyzji i zaniechań.
– Dyskutujmy o rakietach manewrujących i przenoszących je okrętach podwodnych, wyposażmy w nowoczesny sprzęt i porządnie wytrenujmy naszą stutysięczną armię. To są najbardziej palące kwestie. Rozważania o broni nuklearnej włóżmy po prostu między bajki – ocenia Walentek.
Publicysta twierdzi bowiem, że broń nuklearna jako element odstraszania odegrała swoją rolę w czasach zimnej wojny. Dziś, takim krajom jak Polska, nie jest do niczego potrzebna. Z kolei Tadeusz Wróbel zauważa, że jedynym środkiem odstraszającym naprawdę skutecznym wobec Rosji jest strategiczny arsenał nuklearny, a nie ładunki taktyczne. W związku z tym nasz udział w NCSS na niewiele się zda.
Ale Andrzej Walentek zwraca uwagę na jeszcze jedną sprawę, związaną nie tyle z teoretycznym znaczeniem broni konwencjonalnej, co z praktyką ewentualnego obchodzenia się z nią w polskich warunkach. I niestety, jego wnioski nie są krzepiące.
– Nie byliśmy w stanie nawet zorganizować i zabezpieczyć przelotu polskich władz, w tym całego dowództwa naszej armii, do Smoleńska. Nawet nie chcę się myśleć, jak chronione byłyby w Polsce pociski jądrowe. Czy tak jak dzisiaj strzeżone są kluczowe jednostki i bazy wojskowe – przez rencistów z prywatnych agencji ochrony? – pyta retorycznie Walentek.