Po moim ostatnim tekście o seksie trochę zawrzało. Stanowiska okazały się być podzielone i oprócz osób, które z zaciekawieniem przeczytały o alternatywnym porno dla kobiet, znalazły się też takie, które uważały, że porno jakiekolwiek by nie było jest demoralizujące. Kwestia przekonań.
Zabieramy je ze sobą wszędzie, do łóżka także. I nie zawsze będą nam służyły. Na szczęście można je w każdej chwili zmienić i z mojego doświadczenia wynika, że jest najlepiej, jeżeli nie jesteśmy do nich jakoś specjalnie przywiązani.
O to, jakich poglądów lepiej nie zabierać do łóżka zapytałam Zosię i Dawida Rzepeckich, nauczycieli sztuki miłości i bliskości, tantryków i założycieli Tantralove, oraz Martę Niedźwiecką, która jest pierwszą w Polsce sex coach i założycielką Pussy Project, kolektywu zajmującego się edukacją i rozwojem seksualności kobiet.
Maja: Jakie przekonania, uważacie, że są najbardziej szkodliwe w seksie?
Dawid i Zosia Rzepeccy:
Szkodliwych przekonań nosimy w sobie wiele, ale najbardziej dominującym wydaje się przekonanie, że w seksie chodzi o orgazm. To sprawia, że umyka nam całe piękno tego zmysłowego doświadczenia. Mężczyzna który po dwudziestu minutach starań nie może dojść, rezygnując czuje się parszywie i nie męsko. Podobnie jeśli miał go zbyt wcześnie. Jeśli w dodatku i kobieta nie miała orgazmu to już pełna katastrofa. Tak jakby tylko orgazmy się liczyły, jakby te dajmy na to dwadzieścia minut pełnej intymności i zbliżenia nie miały znaczenia.
Choć ten problem dotyczy w większości mężczyzn, współczesne kobiety również coraz częściej nastawiają się na swoje orgazmy. Oczekują od swoich partnerów, że ci je do nich doprowadzą, zrzucając odpowiedzialność za swoją przyjemność na niego. To podejście wynika z kolejnych silnych przekonań o pasywnej roli kobiety i aktywnej roli mężczyzny w łóżku. Mężczyźni przekonani są o tym, że ich męskość zależy od ich sprawności w działaniu.
Kiedyś wystarczała im własna erekcja i orgazm, teraz zaś swoją sprawność uzależniają od umiejętności doprowadzenia do orgazmu kobiety. Choć to epokowy krok w rozwoju naszej świadomości seksualnej, to nowe przekonanie, wciąż potrafi odebrać wielu parom możliwość głębokiego przeżycia swojego intymnego zbliżenia. Bowiem zbyt przejęci i starający się mężczyźni, będą albo niezdolni do tego, aby zaspokoić partnerkę, albo będą zbyt kombinować.
One zaś widząc jego starania lub oczekiwania mogą z różnych przyczyn udać zadowolenie albo wycofać się w rozczarowaniu i złości, że facet nie dał rady. Mogą też próbować przejąć inicjatywę. Ale tak jak wspomnieliśmy wcześniej tu zderzają się z przekonaniami o własnej pasywnej roli. Niektóre mogą bać się swego domniemanego wyuzdania. Mogą nosić przekonanie, że sięganie samej po przyjemność to grzech.
A seksualna przyjemność, to wręcz grzech pierworodny. Choć coraz więcej kobiet chce doświadczać pełni przyjemności, boją się odpuścić. Dlatego wolą aby to on jej ten orgazm sprawił, bo czują się wtedy bardziej niewinnie. Nauczyły się przez wieki w oparciu o poczucie winy i wstydu, kontrolować swoją zmysłowość. Te kobiety będą bały wyrazić swoje potrzeby woląc raczej spełnić oczekiwania partnera.
Doświadczeni kochankowie wiedzą, że najpierw potrzebują odpuścić swoje nastawienie na szybkie zaspokojenie kobiety, a potem mężczyzny. Rozluźniają się i dostrajają do siebie. Wymaga to od mężczyzny wyjścia przez chwilę z aktywnej roli super macho, i wejścia w przestrzeń subtelnej receptywności.
Kobieta zaś aktywuje poszukiwanie swojej przyjemności w kontakcie z partnerem. Dzięki wzajemnemu dostrojeniu mogą w radości z każdej chwili, poddać się zmysłowości swoich ciał. Zamiast kombinować jak tu najszybciej doprowadzić się wzajemnie do orgazmu, mogą w pełni otworzyć się na łączące ich uczucie.
Maja: Marta, chciałabyś coś dodać?
Marta Niedźwiecka: Powiedziałabym, że negatywne przekonania to jedna z najsilniejszych trucizn wpływających zarówno na nasze życie seksualne, emocjonalne, jak i na jakość życia generalnie. Nosimy w sobie latami nie sprawdzone skrypty, takie „złe zaklęcia”, które skutecznie oddzielają nas zarówno od prawdy o nas samych, jak i możliwości doświadczania autentycznych relacji.
Przekonania dostajemy od otoczenia, od społeczeństwa, są niewidocznie wszyte w kulturę, w której wzrastamy. Jeśli nie sprawdzimy, czy te zaklęcia, które wciąż sobie powtarzamy, albo co gorsza nie jesteśmy ich świadomi, działają na nas dobrze czy źle, będziemy ciągle w ich władzy.
Do pracy z przekonaniami wymyślono wiele technik, ale w każdym przypadku trzeba zacząć do przewietrzenia sobie głowy i wewnętrznej zgody na to, że naprawdę mogę wierzyć w rzeczy, które są dla mnie niedobre, przeszkadzają w osiągnięciu szczęścia.
Dobrym przykładem negatywnego przekonania, które ma się dobrze w Polsce i skutecznie "przytruwa" życie seksualne jest takie, że „seks to niebezpieczna sprawa”.
To przekonanie mieszka na dnie wielu oczywistości, które wygłaszamy na co dzień. Gdy znajdziemy takie przekonanie, wiemy, że seks nie jest dobry, nie zasila, utrata kontroli w nim może prowadzić do zguby. Wierzymy, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety, którzy za bardzo się nim bawią „igrają z ogniem" i „tylko czekać, aż zdarzy im się coś złego”.
Jak widać, w przekonaniach jest więcej klisz, schematów myślowych, niż prawdziwych, sprawdzonych informacji.
Przekonania są jak chwasty, które utrudniają naszemu zdrowemu rozsądkowi dostęp do światła. Trzeba się ich pozbywać regularnie, choć niestety mają tendencję do odrastania.
Maja: O tym jak pracować ze szkodliwymi przekonaniami powstało wiele książek i programów. Ten problem wpływa na całe życie, nie tylko seks. To ważne, żeby nie zesztywnieć i co jakiś czas, weryfikować swoje własne tezy i wierzenia. Im więcej poznajemy i doświadczamy z otwartą głową i sercem, tym częściej, stare przekonania będą się dezaktualizować.
Ogromnie dziękuję moim dzisiejszym rozmówcom. Zarówno Martą z Pussy Project jak i z Zosią i Dawidem z Tantralove mam nadzieję jeszcze rozmawiać na łamach natemat.pl.