Prośby, przypomnienia, apele, zwracanie uwagi, a kiedy trzeba – awantury. Tych wszystkich sposobów chwytają się zdesperowani widzowie i właściciele kin i teatrów, by powstrzymać plagę, jaką są smsujący i rozmawiający przez telefon widzowie. Niestety, to walka z wiatrakami. Ale można to zmienić – wystarczy stosować się do jednej prostej zasady, którą proponuje amerykański portal.
BBC poinformowało w czwartek o niecodziennym incydencie, do którego doszło w jednym z londyńskich teatrów. Gwiazdor Kevin Spacey (ostatnio znany widowni przede wszystkim jako mroczny Frank Underwood) grał tego wieczoru prawnika Clarence’a Darrowa. Nagle, gdy grany przez niego bohater był w środku długiej sądowej przemowy, na sali zaczął dzwonić telefon. Po chwili zirytowany aktor odwrócił się do widowni i powiedział: “Proszę to odebrać, bo inaczej ja to zrobię!”. Widownia zaczęła bić brawo.
Ta krótka historyjka jest tylko jednym z wielu przykładów nieprzyjemności, na jakie narażają się ludzie rozmawiający w kinie i teatrze przez telefon. Nie zawsze zresztą interweniujący ze sceny aktorzy są tak powściągliwi jak Spacey. W 2009 roku występujący na Broadwayu Hugh Jackman dosłownie wydarł się na jednego z widzów, który przeszkadzał mu w występie rozmawiając przez komórkę.
Czasem konsekwencje braku dobrego wychowania mogą być jeszcze poważniejsze: szczególnie bezwzględni dla osób zakłócających występy są pianiści, którzy nie wahają się kończyć swoich występów w chwili, gdy na sali zadzwoni telefon.
Bywa jednak jeszcze gorzej: pewien bloger podczas pokazu na festiwalu filmowym w Toronto tak zdenerwował się liczbą osób, które na kinowej sali bawią się smartfonami, że… sam zadzwonił na policję.
Nic nie pomoże?
Wszystkie te historie pokazują, że pomimo wiecznego przypominania, wielu awantur, setek zabawnych spotów puszczanych przed seansami (albo komunikatów płynących z głośników w teatrach) widzowie wciąż nie nauczyli się, że W KINIE I W TEATRZE NALEŻY WYŁĄCZAĆ TELEFONY. I chyba się nie nauczą. Bo jeśli na kogoś nie podziałała reprymenda ze strony samego Franka Underwooda, to co może poskutkować?
Ciekawe rozwiązanie proponuje autor tekstu “Stop Being A Victim; You Can Stop Cell Phone Use In Theaters!". Co w nim takiego wyjątkowego? Otóż to, że pokazuje, iż w myśleniu o problemie z kinowymi cebulakami trzeba zmienić perspektywę i zamiast zwalczać samych rozmawiających, lepiej uderzyć prosto do… właścicieli kin czy teatrów.
I temu trzeba powiedzieć stop! Rację ma autor tego tekstu przypominając, że kupując bilet płacimy za możliwość obejrzenia spektaklu czy filmu w spokoju. I płacąc, mamy pełne prawo oczekiwać, że obsługa o ów spokój zadba. A jeśli nie? To niech wie, że to właśnie w nas traci klienta. Jak to zrobić w praktyce? Bardzo prosto.
Kiedy na sali pojawia się problem, nie idź wykłócać się z “gadułą”, tylko wyjdź z sali i poproś o rozmowę z kierownikiem/szefem/menadżerem. Poproś go, by zrobił porządek, a po zakończonym seansie poproś o darmowy bilet – w końcu nie widziałeś sporego kawałka filmu/przedstawienia. A jeśli będą jakiekolwiek problemy, daj wyraźnie znać, że właśnie stracili w Tobie klienta.
Autor bloga przekonująco pisze, że tylko taki konsumencki “bojkot” jest w stanie sprawić, by właściciele bardziej niż o utratę “problemowych” klientów, zaczęli się bać odejścia tych, którzy zachowują się w porządku.
Ale żeby akcja była skuteczna, musi się w nią włączyć wiele osób, które jako konsumenci będą wytrwale walczyć o to, co się im należy. Czasem będzie to wymagać telefonu do dyrekcji kina, czasem upominania się o swoje na fanpejdżu kinowej sieci.
Czy takie działania, które Bloody-disgusting podsumowuje hasłem “zero tolerancji”, mają Waszym zdaniem szanse powodzenia w Polsce? A jeśli nie, to jak walczyć z tymi, którzy rozmawiają w kinie przez telefon?
Właściciele i menedżerowie zauważają problem. Mówią, że starają się z nim walczyć, ale ostatecznie boją się, że wyrzucając z sali kłopotliwego widza stracą w nim klienta. Zamiast tego oczekują od nas, że sami narazimy się na niebezpieczeństwo prosząc delikwenta o to, by przestał esemesować, sprawdzać pocztę czy przeglądać Instagrama. CZYTAJ WIĘCEJ