Sprawa kolejnych podsłuchów przyćmiła bezprecedensową mszę w Krakowie, na której siedmiu wysokich przedstawicieli polskiego Kościoła przepraszało za przypadki wykorzystywania seksualnego nieletnich przez księży. To krok w dobrą stronę, choć już na samym nabożeństwie kardynał Stanisław Dziwisz próbował ich usprawiedliwiać. W Krakowie zabrakło też m.in. abp. Nycza, abp. Hosera czy abp Michalika, którzy w tej sprawie mogliby się publicznie uderzyć w pierś.
Piątkowe nabożeństwo pokutne w bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie było pierwszą tego typu mszą w Polsce. Duchowni jednym głosem „przepraszali za grzechy” pedofilii na łonie Kościoła. – Doceniamy ten gest, ale czekamy na konkretne działania – mówi w rozmowie z naTemat Maria Mucha, członek zarządu Fundacji „Nie lękajcie się”, która udziela wsparcia osobom wykorzystanym seksualnie przez duchownych.
Przeprosiny to za mało
Czego dokładnie oczekuje się od Kościoła? – Czekamy aż władze kościelne przedstawią własne statystyki na ten temat, bo sami przyznali, że takie prowadzą – mówi Mucha. Dodaje, że większość ofiar księży nie zgłasza się do sądów, ale właśnie do kurii. – To pierwszy i najważniejszy krok – podkreśla.
Co biskupi powiedzieli w piątek? – Zawstydzeni i skruszeni prosimy o przebaczenie. Prosimy Boga i prosimy ludzi skrzywdzonych przez kapłanów – oświadczył biskup płocki, Piotr Libera. – My, biskupi, wyznajemy ponadto, że zbyt często zamiast postawić na pierwszym miejscu dobro dzieci, dawaliśmy się zwieść oszustwu, dwulicowości i mechanizmom negacji sprawców zbrodni pedofilii. Nazbyt często ulegaliśmy stosowanym przez nich mechanizmom obronnym, wmawianiu, że był to pojedynczy przypadek, że dziecko nachodziło sprawcę i usiłowało uwieść – przyznał bp. Libera.
Niepotrzebne słowa
Nie obyło się jednak bez zgrzytu. Kardynał Stanisław Dziwisz zasugerował, że pedofilia wśród księży jest mniejsza niż w innych zawodach. – Oczyszczenie nie jest proste ani bezbolesne. Nie wolno nam jednak porównywać bólu oczyszczenia z bólem krzywdy, jakiej ze strony niektórych kapłanów i zakonników doznało wielu młodych – mówił. – Nie wolno nam pocieszać się tym, że procent księży winnych wykorzystania seksualnego dzieci i młodzieży nie jest wyższy od tego w innych, podobnych kategoriach zawodowych – podkreślił kard. Dziwisz.
Niepotrzebna uwaga kardynała pozostała niemal niezauważona przez media zajęte aferą podsłuchową i publikacją kolejnych już zapisów z podsłuchanych rozmów polityków. Dziwisza ostro skrytykował prof. Jan Hartman, który na swoim blogu grzmiał: „znów to samo przewrotne kłamstwo! (...) Kogo zamierzasz zohydzić swoją insynuacją? Może nauczycieli? A może rolników? Albo taksówkarzy?".
– Na świecie jest niespełna pół miliona księży i setki procesów o pedofilię, zakończonych skazaniem – i to tylko w ostatnich kilku latach. W samej kurii rzymskiej toczy się takich procesów ponad 200! W jakież to kategorii zawodowej, purpuracie, masz podobny „procent”?" – czytamy na blogu filozofa.
Wielcy nieobecni
Sama msza była jak najbardziej potrzebna i słuszna, mimo to widać, że forma to nie wszystko i jedna niepotrzebna wypowiedź może zniweczyć cały efekt. Jeszcze bardziej od wypowiedzi kard. Dziwisza, zadziwiający był brak niektórych hierarchów kościelnych, których obecność stanowiłaby spójny przekaz. W Krakowie nie pojawili się wysocy rangą hierarchowie kościelni, którzy ukrywali pedofilów na łonie Kościoła. Chodzi przede wszystkim o arcybiskupa Michalika, arcybiskupa Hosera i kardynała Nycza, który obecnie przed koszalińskim sądem udowadnia, że nie krył swojego podwładnego księdza Zbigniewa R. z Kołobrzegu.
Abp Michalik miałbym idealną okazję, aby jeszcze raz przeprosić za słowa o dzieciach, które same prowokują księży. – Lgnie, szuka miłości i zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga – nieopacznie stwierdził duchowny. Do Krakowa nie wybrał się również arcybiskup poznański Stanisław Gądecki, przewodniczący Episkopatu Polski – postać numer jeden w polskim Kościele. Zamiast tego skutecznie zwalczał w Poznaniu spektakl „Golgota Picnic”, który miał być pokazany na Malta Festival.
Na problem nieobecności tych hierarchów na nabożeństwie pokutnym zwracają także uwagę przedstawiciele fundacji „Nie lękajcie się”. Maria Mucha podkreśla, że większość ofiar molestowania seksualnego przez duchownych to ateiści i związku z tym msza nie było najlepszym rozwiązanie. – Kościół przeprosił, ale teraz czas na indywidualne przeprosiny od konkretnych biskupów, którzy ukrywali pedofilów – tłumaczy Mucha. Obecnie, aby ofiara księży usłyszała takie słowa musi wystąpić na drogę sądową.
Wszystko po staremu?
– Kościół musi zacząć wypłacać odszkodowania, tak jak to jest robione zagranicą – wyjaśnia Mucha z fundacji. Podkreśla, że ofiary molestowania w Kościele nadal są traktowane po macoszemu, bo gdy zgłaszają się do kurii, to słyszą, że feralny proboszcz został przeniesiony do innej parafii.
Osoby poszkodowane przez duchownym mogą wystąpić z procesem cywilnym o odszkodowanie przeciwko samemu pedofilowi. Sprawę można również zgłosić biskupowi, który jest przełożonym księdza. Jeśli ten uzna, że zarzuty są prawdopodobne, to przekazuje sprawę do Watykanu, ale niekoniecznie do prokuratury. Władze kościelne uważają, że prawo ich do tego nie zobowiązuje. W Koszalinie trwa proces, w którym molestowany w dzieciństwie mężczyzna domaga się 100 tys. zł odszkodowania od samego księdza i 100 tys. zł od diecezji. W bezprecedensowej sprawie zeznawać będą kard. Kazimierz Nycz, abp Marian Gołębiewski i bp Edward Dajczak.
Może przypomnę: z szeroko publikowanych przez agencje kościelne danych MSWiA wynika, że w Polsce ca. 1 na 5000 dorosłych obywateli w ciągu ostatnich 10 lat miał wyrok za nadużycie seksualne wobec dziecka (łączenie ok. 6000 osób). W przypadku księży (27 wyroków) jedno skazanie przypada na 1000 osób. A więc księża wyrabiają 500% normy!!! Tak, tak, kardynale. Tylko jeden na 5000 Polaków został w ciągu minionej dekady skazany za czyn pedofilski i aż jeden na 1000 polskich księży otrzymał taki wyrok. Czytasz to samo, co ja i wiesz o tym tak samo dobrze, jak ja. „Pięć razy częściej! Pięć razy częściej!”. Powinniście sobie to zdanie, biskupi, przypiąć do baldachimów, aby patrzeć na nie, ilekroć rano otworzycie oczy.