
Markowi Belce można zarzucać różne rzeczy, ale akurat jego "drogi" obiad z Bartłomiejem Sienkiewiczem wcale nie był taki drogi. Jak udało nam się dowiedzieć, za kadencji obecnego prezesa NBP tak zwane koszty reprezentacyjne znacznie spadły w porównaniu z poprzednimi latami – tak samo jak ogólne koszty funkcjonowania całego banku. Ponad 772 tysiące złotych wynosiły tak zwane "koszty reprezentacyjne" z dwóch pełnych lat (2008, 2009) urzędowania Sławomira Skrzypka, prezesa NBP w latach 2007-2010. Prof. Leszek Balcerowicz wydawał jeszcze więcej na ten cel – w 2005 1 mln 096 tys. zł i w 2006 ok. 479 tysięcy złotych, czyli łącznie prawie 1,5 miliona zł. Dla porównania: Marek Belka w ciągu dwóch pełnych lat (2012, 2013) wydał na te cele raptem 600 tysięcy, czyli prawie trzy razy mniej, niż w takim samym okresie Balcerowicz. Z danych dotyczących kosztów reprezentacyjnych, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że Belka jest póki co najmniej rozrzutny w tej kwestii. Czytaj więcej
Po drugie, artykuł Michała Wąsowskiego zawiera we wstępie ukrytą sugestię, jakoby Leszek Balcerowicz kiedykolwiek krytykował obecnego Prezesa Narodowego Banku Polskiego za wydatki reprezentacyjne NBP. Nigdy tego nie robił. Jego krytyka dotyczyła wyłącznie fragmentów treści rozmowy prezesa Belki z ministrem Sienkiewiczem, które dotyczyły apolityczności i niezależności NBP. W rozmowie z Witoldem Gadomskim z Gazety Wyborczej Leszek Balcerowicz podkreślał, że „z konstytucyjnego punktu widzenia szczególnie naganne jest stanowisko prezesa NBP, który powinien być z dala od jakichkolwiek przypuszczeń, że wikła się w partyjną politykę. Z rozmowy wynika, że byłby gotów wpłynąć na działania instytucji, którą kieruje, dla celu o charakterze politycznym”.