Pierwszy po wybuchu afery taśmowej w PO sondaż okazał się dla komentatorów sporym zaskoczeniem – PO straciła tylko 3 pkt. proc. i ma sporą przewagę nad PiS. Badanie przeprowadziło finansowane przez Kancelarię Premiera Centrum Badania Opinii Społecznej, co stało się podstawą do oskarżeń o manipulowanie opinią publiczną. Nie pierwszy raz.
Co jest nie tak z Centrum Badania Opinii Społecznej? To pytanie pojawia się coraz częściej. Kolejne sondaże CBOS-u odbiegają zarówno od wyników, jakie uzyskują konkurencyjne sondażownie, jak i od wyników wyborów. W ostatnim badaniu przed wyborami do Parlamentu Europejskiego przewaga PO nad PiS wynosiła 5 pkt. proc., a w wyborach wyniosła mniej niż 1 pkt. proc.
Jeszcze bardziej kuriozalnie wyglądają zestawienia badań zrobionych w odstępie kilku dni, a nawet w tym samym okresie.
– Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych i mówienia o manipulacji. To kwestia metodologii – wyjaśnia Michał Zieliński, na Twitterze znany jako PopPolityk, specjalista od sondaży wyborczych. – Wydaje mi się, że oni po prostu nie potrafią wyłapać i naprawić tego błędu. Iluzją są też kontrole branżowej Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku, bo są robione raz na rok i nawet nie muszą dotyczyć sondaży wyborczych, tylko innych badań – dodaje.
Inni komentatorzy życia politycznego idą w krytyce CBOS jeszcze dalej. Co znamienne gromy na ośrodek ciskają nie tylko przedstawiciele prawicy.
Badania sondażowe to trudna dziedzina nauki i biznesu. Część firm robi je niechętnie, bo łatwo o wpadkę. – Prawdziwe pieniądze zarabiamy na badaniach dla firm, a jak zobaczą, że pomyliliśmy się przed wyborami, przestraszą się, że pomylimy się w badaniu dla nich – opowiadał mi kilka lat temu prezes jednej z firm badawczych.
Konkurencja jest ostra, a rynek mały, bo redakcje oszczędzają i niechętnie zlecają robienie badań. A trzeba opłacić zespół naukowców opracowujących wyniki, dostęp do bazy danych i call centre. Bo większość sondaży przeprowadzonych jest telefonicznie. Ankieterzy dzwonią do wylosowanej grupy, która odzwierciedla podział socjologiczny społeczeństwa i zadają im pytania o przygotowane przez naukowców.
Pytają nie tylko o to, na kogo zagłosują, ale też w jakim są wieku, gdzie mieszkają, gdzie pracują i jak głosowali w poprzednich wyborach. Pytań może być tylko kilka, ale zdarzają się też bardzo rozbudowane kwestionariusze. Później wyniki są wprowadzane do bazy danych i poddawane analizom.
Resortowe dziecko
Wydaje się, że zarzuty wobec CBOS mają jedno, zasadnicze źródło: to resortowe dziecko. CBOS zostało założony w 1982 roku na polecenie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, by władza wiedziała co myślą ludzie. Po transformacji przekształcono je w fundację, ale nadal nadzorowaną przez premiera i finansowaną przez jego kancelarię. Szef rządu ma w Radzie CBOS swojego przedstawiciela, podobnie Sejm.
Groteskowe w tej całej sytuacji jest to, że CBOS wie skąd bierze się przeszacowanie PO. Ale nic z tym nie zrobi. – Wiemy z czego wynikają różnice między CBOS a innymi pracowniami – mówi w rozmowie z naTemat prof. Mirosława Grabowska, dyrektor CBOS. – Stosujemy inną metodologię. Nie uważamy, że nasza jest jedyną słuszną, ale na pewno nie jest gorsza. Mamy inną próbę oraz inny sposób pytania o preferencje – wylicza.
"Wiemy, że PiS jest niedoszacowany"
– Nasi badani mogą częściej niż u innych uciekać w odpowiedź „trudno powiedzieć”. Przypuszczamy, że robią to głównie zwolennicy PiS, co powoduje niedoszacowanie tej partii – wyjaśnia prof. Grabowska. Zwraca jednak uwagę, że jej pracownia dobrze przewidziała, że PiS przegra z PO, choć inne pracownie dawały zwycięstwo partii Jarosława Kaczyńskiego.
CBOS i reszta stawki inaczej dobierają ludzi, do których dzwonią. – Różnice biorą się więc nie z doboru próby, tylko z tego, że CBOS pracuje na grupie imiennej. Losujemy nazwiska z bazy PESEL. Wydaje mi się, że robimy tak jako jedyna sondażownia – reszta nie zna nazwisk, a tylko adresy. To oznacza, że przekonać naszych badanych, że są anonimowi jest trudno – dodaje dyrektor CBOS.
Najlepsza metodologia najgorszą?
– To próba pod wieloma względami najlepsza, bo badamy nie tylko preferencje partyjne. Poza tym najłatwiej jest ją skontrolować, bo badamy jakość pracy naszych ankieterów – wyjaśnia prof. Grabowska. – Mamy zaufanie do naszej metodologii. Porównujemy ją na tyle, na ile godzą się na to inne firmy. Współpracujemy w tej kwestii z jedną, ale nie mogę bez jej zgody podać nazwy – dodaje. Chodzi zapewne o TNS Polska, z którą CBOS od lat jest w dobrych stosunkach.
Testy muszą wychodzić dobrze, bo CBOS nie zamierza nic zmieniać. – Wiemy, że z naszą próbą wszystko jest w porządku, z kwestionariuszem również wszystko jest w porządku. To w czym możemy widzieć źródło tych różnic to niewiara badanych w anonimowość i poprawność społeczna, która każe im udzielać takiej, a nie innej odpowiedzi – wyjaśnia prof. Mirosława Grabowska.
Dlatego prestiż CBOS-u będzie systematycznie spadał. Już teraz pojawiają się głosy, bo po prostu nie zajmować się badaniami prowadzonymi przez tę sondażownię. Dlatego w interesie tej instytucji jest poprawienie metodologi. Ale nie tylko w interesie CBOS-u, także nas, wyborców. Bo sondaże mają wpływ na decyzje wyborców. A to już nie sprawa jednej firmy.