A to kierowca stoi dwie godziny na czerwonym świetle, bo sygnalizacja jest zepsuta. A to, jak ostatnio, zostawi matkę na przystanku i "uprowadzi" dziecko. Dodając do tego liczne wypadki i problemy na pokładzie, dostajemy obraz niezbyt porządnego przewoźnika. Część pasażerów ma dość tego, że właśnie tak przedstawia się w mediach Polskiego Busa. Powstają nawet teorie spiskowe, w tym ta mówiąca, że "Gazeta Wyborcza" idzie na wojnę z firmą, bo jej właściciel jest niechętny homoseksualistom.
Polski Bus często pojawia się w mediach i rzeczywiście zazwyczaj w negatywnym kontekście. Ostatni przykład – "skandal" z kierowcą jadącego do Gdańska autobusu, który zostawił na przystanku czworo podróżnych. Powód? Nie wrócili o wskazanej porze. Wśród pechowców była matka 10-letniego chłopca, który został na pokładzie, co jeszcze wzmogło oburzenie. Na próżno przewoźnik tłumaczył się, że są regulaminowe 10-minutowe przerwy, a ten konkretny kierowca przedłużył postój o dodatkowe 6 minut.
W takim samym tonie opisywany był poprzedni głośny "skandal". "Gazeta Wyborcza" w grudniu ubiegłego roku pisała, że jadący do Radomia autobus przez dwie godziny stał na skrzyżowaniu. Popsuła się sygnalizacja i ciągle paliło się światło. Kierowca nie chciał jechać dalej, a, jak mówił dziennikowi jeden z czytelników, nie próbował też wzywać pomocy. Z relacji gazety wynikało, że atmosfera na pokładzie była "bliska linczu". Nie pomogły tłumaczenia, że decydowały względy bezpieczeństwa.
Bus na celowniku?
"Awantura w Polskim Busie. Pijany facet nie chciał wyjść z autokaru. Efekt? 40 minut opóźnienia", "Wypadek Polskiego Busa. Trzy osoby ranne", "Pasażerowie zostali na przystanku. Kierowca Polskiego Busa ich nie zauważył", "Polski Bus wylądował w rowie. Ranni pasażerowie" – to przykłady tytułów innych publikacji, gdzie w roli negatywnego bohatera występował ten przewoźnik. Było ich wiele, co skłania internautów i pasażerów do zastanowienia, czy Polski Bus nie pada przypadkiem ofiarą czarnego PR.
Choć zarzuty względem firmy często są uzasadnione, ogólne wrażenie jest takie, że podróż jej autokarami jest niebezpieczna i uciążliwa. Internauci piszą, że przecież samochody innych przewoźników też pewnie równie często ulegają wypadkom, a jednak nie trafiają na czołówki. Nie dyskutujemy też publicznie o aferach z pijanymi pasażerami czy niekulturalnymi kierowcami, jeśli dotyczą kogo innego.
"Czy ktoś mógłby wyjaśnić, dlaczego gazeta.pl regularnie rozjeżdża Polski Bus przy byle okazji?" – pyta na Twitterze dziennikarz "Pulsu Biznesu" Karol Jedliński. Te same wątpliwości mają prawicowi publicyści, którzy publikacje "Gazety Wyborczej" o Polskim Busie połączyli z faktem, że właściciel firmy Brian Souter uznawany jest za homofoba. W naTemat pisaliśmy, że został wpisany na "czarną listę Homopedii" za to, że "finansował organizacje sprzeciwiające się małżeństwom tej samej płci”.
"Co do wypadków, to nie ma dyskusji. Zdarzyły się i należało o nich poinformować, co uczyniły wszystkie media. Ale w mediach z Czerskiej sytuacja była przedstawiana tak, jakby to były jedyne wypadki w kraju. Coś mi się wydaję, że nie jest to bez związku z wpisaniem firmy przewozowej na czarną listę Homopedii, poprzez którą środowiska LGBT radzą bojkot nietolerancyjnych firm" – stwierdza Marcin Wikło z tygodnika "wSieci".
"Nienajlepszy klimat"
Nagonka czy wina przewoźnika? – pytam Michała Beima, eksperta ds. transportu z Instytutu Sobieskiego. Potwierdza, że Polski Bus często jest niesłusznie krytykowany. – Na tę skalę przewozów zdarzają się incydenty i ja bym się na nich nie koncentrował. Wiele z nich wynika z niskiej kultury pasażerów. Jeżdżę pociągiem i widzę, że ludzie podczas 15-minutowej przerwy gonią czym prędzej do KFC czy McDonalda. Nie zdążą? Trudno, pociag odjechał i tyle. Takie ryzyko. Nie rozumiem oburzenia – dodaje, odnosząc się do sytuacji z "uprowadzonym" dzieckiem.
Beim nie chce rozstrzygać, czym powodowana jest krytyka. Zaznacza jednak, że wielu Polaków po prostu woli kolej i zawsze będzie sceptycznie nastawiona do prywatnej komunikacji autobusowej. – Ja, choć zaliczam się do zwolenników kolei, uważam, że to, co dzieje się wokół tego przewoźnika, jest przesadzone – stwierdza.
Nagonka? "Nie komentujemy"
Co na to firma? Ostatnio chwaliła się, że przewiozła już ponad 7,5 miliona polskich pasażerów, a według wewnętrznych badań 98 proc. z nich jest zadowolonych z jakości świadczonych usług. Dziś jednak odmówiła komentarza do medialnych publikacji. "Zdecydowaliśmy się nie zajmować stanowiska w tej sprawie" - napisało biuro prasowe PolskiBus.com.
Osoby, które rzeczywistość postrzegają jedynie poprzez media, mogłyby odnieść wrażenie, że PolskiBus to jedyna firma, której autobusy ulegają wypadkom, choć trafniejsze sformułowanie to kolizje. Jednak jak to w życiu bywa, rzeczywistość jest z goła odmienna od tej kreowanej przez media. Kolizje i wypadki zdarzały się, zdarzają i będą zdarzać nie tylko PolskiemuBusowi. Ale dlaczego media uwzięły się akurat, żeby podkreślać zdarzenia z udziałem autokarów PolskiBus? Czytaj więcej
autor bloga o Polskim Busie
Michał Beim
Jest wiele rzeczy zawinionych przez Polski Bus, o których rzadziej się pisze. To np. kwestia informacji SMS-owej, infolinii, która jest wysoko płatna, braku faktur i otrzymywania ich z opóźnieniem.