Co roku w okolicach 1 sierpnia wybucha spór dotyczący Powstania Warszawskiego. Zazwyczaj debata dotyczy sensu jego wybuchu. Jednak w tym roku na pierwszy plan próbuje przebić się inny aspekt. Feministki chcą, by o jego uczestniczkach mówić.... "Powstanki". Co ciekawe, samym zainteresowanym się to nie podoba.
Uczestniczka Powstania Warszawskiego Krystyna Zachwatowicz oburzyła się na pomysł feministek, który pierwotnie został opublikowany w książce „Płeć Powstania”. Profesor ASP zauważyła, że ten neologizm pojawił się także w „Wysokich Obcasach”, dlatego postanowiła zareagować.
Zachwatowicz pisze, że uczestniczki Powstania, z którymi o tym rozmawiała czuły się "zdumione, a nawet ośmieszone".
Krytykuje także inne damskie odpowiedniki zawodów czy sprawowanych funkcji. Jej zdaniem takie zabiegi często po prostu ośmieszają. Na koniec Zachwatowicz poprosiła feministki, by zlitowały się nad kobietami, które nie zasłużyły na takie traktowanie.
Dlaczego uczestniczki powstania warszawskiego nie mają być pełnoprawnymi powstańcami, tylko ich pomniejszeniem? Będąc powstankami, brały udział w powstanku? Feministyczna inwencja słowotwórcza zderzyła się tu z wyjątkowo delikatną materią: "powstanki" to już mocno starsze panie, których życie ktoś próbuje przykroić do swoich - całkiem im obcych - wyobrażeń. Czytaj więcej