
Reklama.
Jak rozsądku zabraknie to jest "siara", której zwłaszcza internauci długo nie zapominają. Widzowie nie tylko zdenerwują się na zbyt nachalne reklamowanie produktu, ale i wyśmieją takie sceny, które - chcąc nie chcąc - wychodzą tandetnie. Nie trzeba długo szukać, żeby znaleźć krążące po internecie "perełki". Reklamodawcy na taką reklamę raczej nie liczyli, ale przecież z drugiej strony - o produkcie się mówi.
To jednak jednostkowe przypadku w stosunku do skali zjawiska, bo w dzisiejszych czasach lokowania produktu jest coraz więcej i więcej i więcej. Trudno się dziwić, bo okazuje się całkiem niezłą inwestycją. - To opłacalny biznes z uwagi chociażby na realne koszty przedstawienia produktu w blokach reklamowych pomiędzy programami czy w przerwach - mówi Wiktor W. Kammer.
Rynek reklamy bezpośredniej jest obecnie przesycony, więc reklamodawcy szukają alternatyw. I znaleźli. Postanowili "wciskać" swoje produkty do produkcji filmowych i serialowych. Najlepiej tak, aby nikt nie zorientował się, że właśnie ogląda reklamę.
Włącza się reklama, wyłącza się mózg
Najważniejszym aspektem jest to, że w umyśle człowieka podczas bloków reklamowych włącza się "capping". - Kiedy rozpoczynają się reklamy wychodzimy do toalety, kuchni, zadzwonić itd. Nie obserwujemy dokładnie tego co dzieje się na ekranie. W momencie, gdy produkt reklamuje się w trakcie filmu bądź serialu to działa to niemalże na podświadomość - wyjaśnia ekspert.
Najważniejszym aspektem jest to, że w umyśle człowieka podczas bloków reklamowych włącza się "capping". - Kiedy rozpoczynają się reklamy wychodzimy do toalety, kuchni, zadzwonić itd. Nie obserwujemy dokładnie tego co dzieje się na ekranie. W momencie, gdy produkt reklamuje się w trakcie filmu bądź serialu to działa to niemalże na podświadomość - wyjaśnia ekspert.
Jednak wszystko sprowadza się do tego, żeby ulokować produkt umiejętnie. Można bardzo łatwo przesadzić, a wtedy efekt będzie odwrotny od zamierzonego. Powstanie wkurzające, natrętne, nachalne, groteskowe firmowanie swojego produktu. - Tak dzieje się najczęściej, gdy klient sam decyduje jak ma to wyglądać - mówi szef agencji filmowej.
Najpierw sponsor, potem scenariusz
Marketingowcy nie mają doświadczenia i chcą, żeby to wyglądało, tak jak w spotach reklamowych, gdzie liczy się produkt, produkt i tylko produkt. - Nie można zrobić nic gorszego. Trzeba lokować produkt naturalnie, delikatnie i kontekstowo. Klient powinien zaufać wyspecjalizowanym agencjom , wtedy produkt placement będzie zrobiony dobrze i skutecznie - dodaje.
Marketingowcy nie mają doświadczenia i chcą, żeby to wyglądało, tak jak w spotach reklamowych, gdzie liczy się produkt, produkt i tylko produkt. - Nie można zrobić nic gorszego. Trzeba lokować produkt naturalnie, delikatnie i kontekstowo. Klient powinien zaufać wyspecjalizowanym agencjom , wtedy produkt placement będzie zrobiony dobrze i skutecznie - dodaje.
Nie zawsze jednak product placement jest tańszy od tradycyjnego spotu reklamowego. - Wszystko zależy od danego produktu i jego specyfiki. Ciężko to porównywać, bo można lokować produkt za 20 tysięcy złotych, ale można i za 200. Tak samo jest z reklamami - wyjaśnia Wiktor Kammer.
Lokowanie produktu jest tak potężne, że w USA jeszcze zanim napisze się scenariusz i skompletuje obsadę, powstaje lista produktów i sponsorów do przedstawienia. - Dopiero pod taką listę dopina się całość - mówi nasz rozmówca.
Wybryki Wojewódzkiego i innych gwiazd opłacają się stacjom. Kary finansowe wliczają w koszty
W Polsce wygląda to nieco inaczej. - U nas wcześniej jest scenariusz. Marketingowcy przeglądają go, dopracowują, rozbudowują o potrzebne dla lokowania sceny i wspólnie decyduję gdzie i co można przedstawić - wyjaśnia Wiktor W. Kammer.
Niemniej jednak powstał ostatnio serial napisany specjalnie pod sponsora. "Piąty Stadion" to 65-cio odcinkowy miniserial promujący Tyskie (Kompania Piwowarska). Serial emitowany jest od początku kwietnia i raczej nie kosztował mało. Wystarczy spojrzeć na obsadę: Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak, Arkadiusz Jakubik i Weronika Książkiewicz. Sprytne posunięcie Kompani Piwowarskiej, żeby w ciekawy sposób wypromować się przed Euro.
Aktorom to się opłaca
Laikowi może wydawać się, że aktorzy nie przepadają za scenami, w których muszą stosować product placement. Jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej - to jest w ich interesie. Aktorzy mają własne kontrakty z markami, które często zastrzegają sobie, że "tam gdzie aktor, tam i jego sponsor". - W umowach sponsorskich mają klauzulę, że np. przez pięć lat podczas negocjacji kontraktów aktorskich będą zastrzegać, że w produkcji musi pojawić się ich sponsor. Są ambasadorem tej marki, więc nie powiedziałbym, że to ich wkurza - mówi Kammer.
Laikowi może wydawać się, że aktorzy nie przepadają za scenami, w których muszą stosować product placement. Jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej - to jest w ich interesie. Aktorzy mają własne kontrakty z markami, które często zastrzegają sobie, że "tam gdzie aktor, tam i jego sponsor". - W umowach sponsorskich mają klauzulę, że np. przez pięć lat podczas negocjacji kontraktów aktorskich będą zastrzegać, że w produkcji musi pojawić się ich sponsor. Są ambasadorem tej marki, więc nie powiedziałbym, że to ich wkurza - mówi Kammer.
Nadchodzi nowa era w reklamie CZYTAJ WIĘCEJ
Trzeba pamiętać, żeby - jak we wszystkim - zachować rozsądek. - Po pierwsze jeżeli chodzi o ilość produktów i formę ich zestawienia ze sobą - słyszymy. Mądre zestawienie produktów to zestawienie komplementarne i uzupełniające, a nie konkurujące. - W produkcji umieszcza się chleb i masło, ale już nie masło i margarynę. Nie warto lokować produktu za wszelką cenę. - Czasami ciężko, żeby wszyscy rozmawiali przez Nokie. Fajnie jeżeli z danej grupy produktowej jest kilka marek. Wtedy product placement nie jest tak nachalny - mówi Wiktor W. Kammer.
Dobre lokowanie nie musi być wymuszone
Im mniej wymuszona reklama, tym skuteczniejsza. - Żeby pokazać daną markę aktorzy wcale nie muszą iść do sklepu X, tak by wszędzie było widać wielkie logo i nazwę - wyjaśnia nasz rozmówca. Jak w takim razie zrobić to delikatnie, ale nie mniej skutecznie? - Wystarczy, że aktor zarzuci sobie na plecy sweter z widoczną metką. Niby chaotycznie, niby przypadkiem, a to naprawdę działa lepiej niż product placement, który wali po oczach - mówi szef agencji. I dodaje: - Wtedy widz zaczyna się zamykać.
Ciężko dziś znaleźć produkcję bez lokowania produktu, ale czy to znaczy, że wszystko co widzimy na ekranach jest sponsorowane? - Powiem tak, nie wierzę w przypadki - mówi Kammer. Jednak nie zawsze może chodzić tylko o pieniądze. - Firma może dostarczać na plan wodę w zamian za to, że gdzieś tam mignie. Taki barter - dodaje.
A Wam, które z tych "dyskretniejszych" lokowań produktu najbardziej zapadło w pamięć?