
"Domy to strupy i wrzody na jego dupsku. Wizyta będzie więc wejśćiem w strukturę czyraka. Zobaczysz klatki schodowe, których nikt nie remontował od lat, a w nich mieszkania, w których nawet powietrze lepi się od brudu. Przywitają cię w nich ludzie bezzębni bądź uzębieni próchniczo, ze schorzeniami skóry, którymi zarazili (nie)swoje domy i podwórka; prole żyjący w środku Europy za dolara dziennie, może dwa, często pijani bądź pijaństwa wyczekujący. Za komuny ci ludzie produkowali brzydkie materiały, brzydkie ciuchy i brzydkie do nich dodatki."
– Do Łodzi rzeczywiście przylgnęła etykieta najgorszego miasta w Polsce. Dlaczego? Bo mamy ten problem, że miasto jest postrzegane gorzej przez własnych mieszkańców niż tych, którzy w nim bywają albo o nim słyszeli – podkreśla w rozmowie z naTemat Joanna Ufnalska, wiceprzewodnicząca Łódzkiego Stowarzyszenia Inicjatyw Miejskich Topografie.
Skąd takie nastawianie Łodzian się bierze? Liczby to tylko część odpowiedzi. Działaczka stowarzyszenia przypomina, że Łódź to miasto pofabrykanckie, a problemy zaczęły się wraz ze śmiercią przemysłu w latach 90'. – Historia ma bardzo duże znaczenie. Upadek fabryk wiąże się z bezrobociem, z niskim wykształceniem dawnych pracowników... Jest dużo pustostanów, budynków poprzemysłowych. One straszą i to się przekłada na klimat miasta. Osiedla pracowników fabryk też zaczynają umierać – zaznacza.
Dla wielu moich rówieśników to miasto bez perspektyw. Przemysł kreatywny w Łodzi? Niech się rozwija, super. Tylko ilu ludzi znajdzie w nim pracę? Cała reszta musi iść pracować do montowni żyletek albo pralek. Ale tam też wszystkich młodych się nie zatrudni. Łódź miała stać outsourcingiem, ale jakoś to nie wychodzi. Duży ośrodek studencki? Jasne. Ale co dzieje się absolwentami tych uczelni? Ilu zostaje w mieście?
Do tego dochodzi jeszcze kwestia, jak wspomniała Ufnalska, "klimatu". A raczej estetyki, na którą również bardzo narzekają tutejsi. – Problemem Łodzi jest to, że dym z fabryk wżarł się w budynki. Łódź od dziesięcioleci jest szara. Zimą łatwo popaść w depresję. Brudno i szaro. Prezydent Zdanowska chce to zmienić i chwała jej za to. Pytanie, czy zdąży to zrobić, nim wszyscy uciekną – zastanawia się Luty.