Nie, nie może. A przynajmniej nie w Polsce, gdzie nie ma taryfy ulgowej dla niepełnosprawnych. Pokazują to internauci, którzy dzielą hejt po równo na każdego, kto tylko zbyt śmiałym krokiem wyjdzie przed szereg. Powód? Dla niektórych oczywiste jest, że przyszły uczestnik "Tańca z Gwiazdami" będzie odcinał kupony od swojej niepełnosprawności. Tymczasem on sam odpowiada: Nie biorę nikogo na litość.
Nowa edycja "Tańca z Gwiazdami" zaczyna się dopiero 5 września, ale już dziś jest o niej głośno. Szczególnie dużo pisze się w mediach o "Jasiu", jak przez lata zwykło się o nim mówić, czyli o Janie Meli. Dlaczego? Bo zderzenie niepełnosprawności z komercją okazało się mieć w sobie na tyle duży ładunek, że nie pozwala ludziom spokojnie patrzeć na jego występy.
– Złośliwe i negatywne komentarze na temat udziału Jana Meli w "TzG" pokazują całą prawdę o tym, jak bardzo jesteśmy nietolerancyjni dla wszelkiej odmienności – mówi dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.
– Robi mi się niedobrze, kiedy słyszę o "lansie na kalectwo". Każdemu, kto tak ośmiela się mówić, życzyłabym takiego "lansu". Niech sobie zobaczy, jak to fajnie – słyszę od swojej rozmówczyni.
Przypomnijmy, że Jan Mela stracił lewe podudzie i prawe przedramię w wyniku porażenia prądem. Rozgłos zdobył swoimi niebywałymi wyczynami, gdyż jest najmłodszym w historii zdobywcą dwóch biegunów w ciągu jednego roku. Mela działa też społecznie, założył fundację i prowadzi program radiowy. Ale nie ważne. Dziś liczy się to, że chce się pokazać w telewizyjnym show, który ogląda nawet blisko 4 mln ludzi.
Sąd skorupkowy
Reakcje są bardzo różne. Część osób pisze, co oczywiste, że to "świetny i mądry chłopak, jakich mało". Że pokonał swoje słabości, jest bardzo aktywny a przy tym się realizuje. Nie pozwolił na to, aby niepełnosprawność zamknęła go w czterech ścianach.
Ale są też oczywiście mądrale, którzy "dobrze wiedzą", co siedzi w głowie niepełnosprawnego celebryty. Oprócz jawnego siania nienawiści wypisują, że Mela to "rozwydrzony gość", któremu pomieszało się w głowie od dobrobytu. – Normalni ludzie tak nie postępują – czytamy. Z reakcji internautów na udział Meli w "TzG" wynika, że:
A) Niepełnosprawni w ogóle nie powinni brać udziału w tego typu programach, bo w ten sposób "handlują" swoją niepełnosprawnością i liczą na współczucie.
B) Jan Mela okazał się największym cwaniakiem wśród niepełnosprawnych, i którego gwiazdorska osobowość, salonowe kontakty i parcie na kasę sprawiły, że wydaje mu się, że jest lepszy od innych niepełnosprawnych.
Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji oraz Fundacji Integracja nie widzi problemu w tym, że Mela chce wystąpić w "TzG". Widzi go natomiast gdzie indziej. – Zastanawiałbym się, czy zaproszenie do programu powinno w ogóle do niego trafić. To tak jakby mnie, jeżdżącego na wózku zaproszono do czegoś, gdzie wymagana jest sprawność fizyczna. Moja "nieudolność" nie pozwoliłaby mi uzyskać dobrego rezultatu i gdzieś ktoś z litości czy współczucia miałby na mnie zagłosować – słyszę od Pawłowskiego.
Działacz zauważa, że Janek Mela jest dość mocno niesprawną osobą, a w tańcu ta sprawność jest potrzebna. – Boję się, że będzie bardziej oceniany za to, że to jest Jankem Melą, który zdobył bieguny i ogólnie, że to fajny chłopak, niż za to, co potrafi zrobić na tym parkiecie. A w tym konkursie powinien jednak wygrywać ktoś, kto dobrze tańczy – zauważa.
Jan Mela nie od dziś ponosi koszty swojej rozpoznawalności. Niemal od początku dawała o sobie znać grupa osób, która pisząc o współczuciu, podkreśla jednocześnie, że 13-letni wówczas chłopak na własne życzenie wszedł do niezabezpieczonej stacji transformatorowej. To, że nie urodził się niepełnosprawny, a stał się nim przez nieostrożność, to dla wielu powód, aby odmówić mu prawa do realizacji marzeń, ciekawych podróży czy najnowszych protez. Powód? Bo są też inni niepełnosprawni, którzy nie mogą sobie na to pozwolić. W serwisie Wykop.pl ukazał się kilka miesięcy taki wpis:
"Jaś Mela - sztuczna legenda" (fragment)
Irytują mnie pismaki, którzy produkują w swoich wypocinach utarte frazesy, tzw. niczym nie podparte głodne kawałki o tym, że Jaś Mela jest przykładem tego, iż nie należy się załamywać i poddawać, że pokazuje iż można wszystko, że wystarczy tylko chcieć. To ja się pytam, czy taki inwalida, mieszkający w bloku na 10 piętrze bez windy się poddaje? Czy taki zwykły, szary człowiek, którym się media nie interesują może wszystko? Czytaj więcej
Kupony i dutki
– Nie czuję się celebrytą – słyszę od Jaśka Meli. Jak mówi, w "Tańcu z Gwiazdami" bierze udział po to, aby po raz kolejny przekroczyć swoje bariery. Nie dla siebie, a dla innych. – Nawet bez nogi można zatańczyć. Ważnym powodem, dla którego zgodziłem się na ten występ są pieniądze – stwierdza bez owijania w bawełnę mój rozmówca. Połowę kwoty, którą dostanie za udział w "TzG" przeznaczy na protezy dla osób po amputacjach.
Mela przekonuje, że nie ma potrzeby lansowania się, bo nie jest ani aktorem, ani piosenkarzem. – Kwestia popularności jest dla mnie raczej złem koniecznym, a nie celem samym w sobie. Gdy rok temu odbywała się premiera filmu na kanwie mojej historii, to po premierze wyjechałem z Polski na cztery miesiące, aby mieć spokój od tego wszystkiego – wspomina.
Jak mówi, nie czuje się "Jaśkiem Melą niepełnosprawnym". – Ja się nigdy tak nie podpisuję. Nie biorę nawet złotówki renty socjalnej. Nie jest mi to potrzebne do szczęścia, bo mogę i wolę pracować. Moja niepełnosprawność nie uniemożliwia mi pracy, nawet fizycznej. Wolę pracować na siebie i płacić podatki, niż żyć z renty. W dodatku mogę robić coś z pasją i jeszcze pomagać innym. Ani w życiu prywatnym, ani w programie nie liczę na niczyją litość. Nie widzę lansowania się na niepełnosprawności. Jak już na czymś się lansuję, to na swojej ciężkiej pracy – mówi zdobywca dwóch biegunów.
Ludzie zawsze będą mówić, że lansuję się na kalectwie. Zupełnie nie zauważają drogi, którą przebyłem. Nawet dziś ćwiczymy przez kilka godzin dziennie, aby później przez dwie minuty dobrze wypaść. Najczęściej atakują mnie ludzie, którzy nie mają nic do powiedzenia, nic nie robią tylko potrafią naciskać guziki na klawiaturze.