Wardęga znowu ma problemy z prawem. Prokuratura sprawdza, czy jego pies-pająk naraził czyjeś zdrowie
Wardęga znowu ma problemy z prawem. Prokuratura sprawdza, czy jego pies-pająk naraził czyjeś zdrowie Fot. YouTube.com/Łukasz Jakóbiak

SA Wardęga ma kolejne problemy z prawem. Prokurator właśnie sprawdza, czy podczas kręcenia słynnego klipu z psem-mutantem Sylwester Wardęga nie naraził kogoś na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Gwiazdorowi polskiego YouTube może grozić nawet do trzech lat pozbawienia wolności.

REKLAMA
Za co? Za straszenie ludzi w takich okolicznościach, w których można zrobić sobie krzywdę. Sam SA Wardęga wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że adrenalina nikomu nie szkodzi, ale autor doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa najwidoczniej ma nieco delikatniejsze nerwy.
O wszczęciu czynności sprawdzających dotyczących złamania prawa przy kręceniu filmiku Mutant Giant Spider Dog poinformował w czwartek szef Prokuratury Rejonowej w Mławie Janusz Marcysiak. Sprawę badają w tym miasteczku prawdopodobnie ze względu na miejsce zameldowania Sylwestra Wardęgi.
W chwili obecnej śledczy sprawdzają, czy strasząc ludzi psem przebranym za zmutowanego pająka YouTuber naruszył art. 160 §1 Kodeksu karnego. Mowa o narażeniu osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, który podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
I może okazać się, że tym razem problemy Sylwestra Wardęgi naprawdę nie skończą się na mandatach, jak w poprzednich przypadkach. O ile bowiem prokuraturze trudno będzie zastosować art. 160 §1 kk w przypadku uciekających z piskiem kobiet, to sporo problemy SA Wardęga może mieć w związku z "pajęczyną" rozwieszoną na schodach jednego z przejść podziemnych, w którą zaplątany mężczyzna był przecież o krok od upadku z kolejnych stopni.
logo
"Mutant Giant Spider Dog" i mężczyzna bliski upadku ze schodów. Fot. YouTube.com/SA Wardęga
Przypomnijmy bowiem, że Wardęga wielokrotnie zarzekał się, że w żadnej z jego produkcji nie występują zatrudnieni przez niego statyści, a przypadkowi ludzie, którym dla zabawy milionów widzów na YouTube postanowił nieco podnieść ciśnienie.