
Przy okazji tak smutnego wydarzenia jakim jest śmierć Anny Przybylskiej powstało już kilka facebook'owych hodowli fanów, które pewnie niedługo trafią na aukcję w Allegro. "Bijemy rekord polubień dla Anny Przybylskiej" – tak nazywa się większość z nich.
Na Facebooku istnieją jeszcze inne fanpage wykorzystujące motyw "bicia rekordu polubień". W tej chwili ponad 250 tys. osób śrubuje rekord dla polskich żołnierzy, a kolejne 22 tys. dla strażaków. Poryw serca?
Lajkowanie tego typu profili naraża cię na późniejsze komunikaty reklamowe ze strony założycieli, a przede wszystkim nic nikomu nie daje. Nie jestem w stanie ocenić symbolicznej wartości tego gestu - ale na prawdę ktoś myśli, że klikając "lubię to" na jakiejś losowej stronie na Facebooku, wyraża szacunek, czy uwielbienie do zmarłej osoby?
Z perspektywy twórcy takiej farmy wciąż jest to opłacalna działalność. Wyliczenia są różne, ale sprzedając taką bazę jakiejś firmie, "przedsiębiorczy" fachura od kolekcjonowania lajków może zarobić od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Stosunkowo niskim kosztem. Jak to zrobić?
Taki fanpage można potem wykorzystać na kilka sposobów – zmienić jego nazwę lub połączyć z inną stroną sprzedając fanów (...). Inną metodą jest po prostu publikowanie fanom treści, które umożliwią autorowi zarobienie – linki do witryn z premium sms, z reklamami czy innymi systemami monetyzacji kliknięć.
Bywają też farmy fanów, które udostępniają formularze, gdzie powinniśmy zostawić swoje dane – czyli zostajemy duszyczkami w bazach danych jakiś sieci afiliacyjnych. Najczęściej wtedy obiecuje się nam szansę na nagrodę albo jakiś mały gratis. Często jednak farmy fanów nie spełniają swoich obietnic. Czytaj więcej
