Portal prawników Lex.pl podał niedawno właśnie kolejne wieści z wojny pomiędzy sieciami handlowymi i dostawcami. Niemiecka sieć handlowa Real ma zwrócić 6 mln zł dystrybutorowi zabawek HH Poland z Gliwic. Handlowcy Reala naliczali wysokie opłaty za eksponowanie zabawek dostawcy w gazetkach promocyjnych, na billboardach reklamowych oraz za transportowanie towaru z magazynu. Po ich potrąceniu, zamiast uczciwej zapłaty za zabawki do dostawcy wpływały grosze.
Działające w Polsce zagraniczne sieci handlowe słynęły z ciemiężenia swoich dostawców. Zrzucały na ich barki wszelkie koszty prowadzenia marketu. Dziś lobby handlowców zaczyna kruszeć – wystarczyło kilka lat procesów i garstka prawników żądnych prowizji. Oto historia jednego z nich: – Kogo pozwałem do sądu? A… wszystkich. Poza dyskontami, ale i to tylko dlatego, że nie znalazłem jeszcze firm gotowych upomnieć się o nieuczciwie zabrane pieniądze – mówi naTemat Marcin Gąszczak, prezes firmy windykacyjnej SAF. Dodaje, że jego firma wygrała najwięcej procesów z sieciami handlowymi odzyskując od nich kilkadziesiąt milionów złotych. Chodziło o słynne opłaty półkowe, przeciwko którym protestowały polskie firmy. Jak działał ich mechanizm?
Wstęp na półkę
Załóżmy, że jesteś producentem makaronu, którego paczka kosztuje w sklepie 4 zł. Duża sieć handlowa obiecując złote góry i wielki rynek. Zgadza się, abyś sprzedawał makaron w ich sklepie. Płacą za makaron 2 zł od paczki ( 50 proc. rabatu od ceny detalicznej). Ale to nie wszystko. Jeśli chcesz pojawić się na dobrej półce musisz wykupić jeszcze towar konkurenta. Potem zaprezentować się w gazetce promocyjnej - 20-40 tys. zł za jedno wydanie, wziąć udział w obniżaniu cen z okazji urodzin marketu - 60 tys. zł.
Paradoksalnie, im więcej makaronu sprzedajesz, tym więcej handlowcy naliczają rachunków: za przewiezienie towaru z magazynu do sklepu, za konsultacje handlowe, za zabranie towaru z magazynu i tak dalej. W sumie z biznesu wartego milion złotych do producenta makaronów trafia 200 tys. zł. gotówką i fura faktur, z których wynika, że resztę należności sklep potrącił sobie na konto własnych wydatków.
Marcin Gąszczak: – Wysokość nakładanych opłat powoduje, że współpraca producentów z marketami balansuje często na granicy opłacalności. Zdarzają się sytuacje, w których pobierane opłaty przekraczają możliwości dostawców, doprowadzając do ich upadku – twierdzi prawnik.
Gąszczak zaczynał biznes 15 lat temu od założenia firmy finansowo-windykacyjnej w Sosnowcu. Gąszczak opowiada, że często sam szukał firm, które miały jakieś niezapłacone należności i podejmował się ich egzekucji. Pewnego razu jeden z przedsiębiorców poskarżył się, że market policzył siebie kilkaset tysięcy za usługi marketingowe, potrącił to w płatnościach, a warto te pieniądze jakoś odzyskać.
Był 2009 rok. Na sieci handlowe nie było wtedy mocnych. Pod marketami protestowali producenci kurczaków, którym jednym ruchem nakazano obniżyć ceny dostarczanych towarów o 20 procent. – Idzie kryzys i my też chcemy obniżać ceny – usprawiedliwiali się przedstawiciele sieci handlowej. Jak mówią prawnicy przełomem był wyrok Sądu Najwyższego, że sieci handlowe mogą pobierać od dostawców tylko opłaty o charakterze własnej marży handlowej. Kupców zgubiła chciwość i skrupulatność, bo jak zaczęli wyliczać te wszystkie bzdurne opłaty, to sami prosili się o pozew.
4 miliony za znicze
Gąszczak wspomina, że napisał kilka pozwów ustalając z klientami, że zapłacą mu procent od wywalczonego zwrotu (stawek nie chce ujawnić) i tak ruszyła machina procesowa. Największe pieniądze jakie odzyskał były dla producenta zniczy, którego towar pojawiał się w markecie przez kilka tygodni w roku, a musiał zapłacić prawie 4 mln zł opłat półkowych. Na wyrok trzeba było poczekać jakieś 3-4 lata, bo tyle zajmuje przeprowadzenie sprawy przez dwie instancje sądowe. Jak relacjonuje Gąszczak niektórzy nie doczekali sprawiedliwości. To chociażby importer i dostawca odzieży, który popadł w długi i zamknął biznes zanim otrzymał zwrot pieniędzy.
- W kilka lat przeprowadzono zostały setki procesów w sprawach o odzyskanie opłat półkowych. W większości z nich sieci poniosły klęskę, musząc zwrócić swoim dostawcom kilkaset mln zł - twierdzi Marcin Gąszczak. Najśmieszniejsze jest to, że opłaty półkowe obiecał zwalczyć Marek Sawicki, minister rolnictwa. Kilka lat temu w urzędzie powstał liczący 23 osoby komitet do spraw monitoringu cen i marż. Przecież dostawcy produktów spożywczych to elektorat PSL. Czego nie dał rady zrobić minister, wywalczyła grupka prawników poszczutych na bogate handlowe korporacje.