Wybory na prezydenta Warszawy to najbardziej prestiżowe starcie podczas wyborów samorządowych. Faworytką jest Hanna Gronkiewicz-Waltz, ale przyznawanie jej zwycięstwa w pierwszej turze jest na wyrost. Ludzie są nią zmęczeni, co pokazało zeszłoroczne referendum. Naturalnym kontrkandydatem wydaje się Jacek Sasin z PiS, ale ten postanowił sam odstrzelić sobie głowę.
Prawo i Sprawiedliwość uznało, że nie da się wygrać wyborów na prezydenta Warszawy. Witać to wyraźnie po środkach, jakie partia przeznaczyła na kampanię wyborczą. Jacek Sasin prawie nie istnieje w wyścigu wyborczym, a o opuszczeniu go przez partię-matkę piszą nawet przychylni Jarosławowi Kaczyńskiemu publicyści. – Wiedziałem, że Sasin będzie miał jako kandydat ciężko, ale nie sądziłem, że do tego stopnia jego własna partia go zostawi na lodzie – ocenił Łukasz Warzecha.
Sytuacji nie poprawia sam Sasin, który bez skrępowania opowiada o tym, że nie płaci podatków w Warszawie. – Nie płacę, ponieważ – jak mówię – Warszawa nie dała mi żadnej oferty, która by mnie do tego skłoniła – przekonywał w "Kontrwywiadzie RMF FM" Sasin. Dalsza rozmowa z Konradem Piaseckim pokazała, że deklaracja o przeprowadzce z Ząbek do stolicy została wymyślona na poczekaniu i rzucona, byle tylko wyjść z opresji.
Niepewny faworyt
Ale te słowa nie zostaną Sasinowi zapomniane, bo mało co tak denerwuje warszawiaków, jak słoiki korzystające z dóbr publicznych opłacanych z ich podatków. I raczej nikogo nie przekonają obietnice darmowej komunikacji w stolicy. Wyliczenia przedstawiane przez Sasina są po prostu nierealne, a do tego opierają się na chybionych założeniach.
W tej sytuacji korki od szampana powinny strzelać w sztabie Hanny Gronkiewicz-Waltz, która rządzi stolicą od dwóch kadencji. Jednak w wywiadach wiceprzewodnicząca PO kryguje się, przekonując, że będzie druga tura. – Zawsze to zakładałam. W pierwszej kampanii byłam tego pewna, druga była bardzo pozytywnym zaskoczeniem – powiedziała Polityce Warszawskiej. W istocie może nie być to tylko udawana skromność.
Zmęczenie materiału
Pozycja Gronkiewicz-Waltz nie jest w Warszawie tak silna. Ludzie są zmęczeni, wypominają niezrealizowane obietnice i przeciągające się remonty, przebudowy i budowy. Przede wszystkim II nitki metra, które miało jeździć już na Euro 2012. Skalę tej niechęci pokazało referendum, które rok temu zorganizował Piotr Guział, burmistrz Ursynowa.
Choć głosowanie było nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji, za odwołaniem Gronkiewicz-Waltz zagłosowały 322 tys. warszawiaków. Ogromny negatywny elektorat. To prawie tyle, ile obwołało ją prezydentem na drugą kadencję (niecałe 346 tys.). Dlatego tym razem może się nie obyć bez drugiej tury.
Wskazują też na to badania pracowni ABR SESTA. Hanna Gronkiewicz-Waltz może zapomnieć o zwycięstwie w pierwszej turze, bo wskazało na nią tylko 34 proc. dorosłych warszawiaków. Drugi jest Jacek Sasin z 17 proc., ale badanie przeprowadzono w dniach 22-28 sierpnia, kiedy o podatkach kandydata PiS jeszcze nie mówiło się tak głośno.
Kandydat lewicy
Można się więc spodziewać, że 17 proc. to ostatni tak wysoki wynik Sasina, tym bardziej, że prezes Kaczyński nie pali się do okazania mu bezpośredniego wsparcia – woli podróże po “Polsce powiatowej”. W tej sytuacji na trzecim miejscu uplasował się Piotr Guział, szef Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej z 10 proc. poparcia.
Ale ma szansę na więcej, bo lewicowi kandydaci właściwie nie liczą się w starciu. Reprezentujący SLD Sebastian Wierzbicki ma 3 proc., pomimo, że uśmiechał się z billboardów już wiosną. Skoro na wypromowanie nie wystarczyło pół roku, w trzy tygodnie nie da się nic zrobić. Notowania Andrzeja Rozenka, posła z okręgu katowickiego, są zbliżone do notowań Twojego Ruchu – ma 2 proc.
Prezydent z Ursynowa?
Tyle samo zanotowała Joanna Erbel z Partii Zielonych. Ona, podobnie jak Sasin, zaliczyła sporą wpadkę. Słynny wywiad dla “Gazety Wyborczej” pokazał jej brak wiedzy. Nie udało jej się skutecznie wyjść z defensywy, co widać m.in. w wywiadzie dla naTemat. Dlatego można założyć, że część z wyborców postanowi nie marnować głosu i przekaże go silniejszemu kandydatowi.
Konkretnie: Guziałowi. Burmistrz Ursynowa zdobył popularność podczas akcji przed referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Szybko zebrał potrzebne podpisy i do czasu włączenia się PiS był główną twarzą akcji. Dzisiaj kampania Guziała jest znacznie bardziej widoczna niż PiS-u, który przez lata był jedyną alternatywą dla PO i Gronkiewicz-Waltz.
Druga tura
Na jego konwencji zebrało się ponad pół tysiąca osób, oprawę muzyczną zapewnił Paweł Kukiz, były lider zespołu Piersi. Sporo jest też reklamy zewnętrznej, można odnieść wrażenie, że Guział jest na billboardach bardziej obecny niż Sasin. Do tego ma sporo pomysłów, które odstają od stałej litanii zapewnień.
Chce m.in. powołania menadżerów najważniejszych ulic, zapowiada zbiórkę podpisów pod inicjatywą ustawodawczą ws. reprywatyzacji i obiecuje organizację referendów w najważniejszych sprawach. I rzeczywiście wyborcy postrzegają go jako alternatywę. Gdyby rzeczywiście doszło do drugiej tury, Guział może liczyć na 44 proc. głosów – wynika z badania ABR SESTA. To lepszy wynik, niż mógłby uzyskać kandydat PiS (42 proc.).
Walka o drugie miejsce
Wygrywa oczywiście Hanna Gronkiewicz-Waltz, ale obecna prezydent prawie nie rusza się z gabinetu. Odmówiła udziału w debatach ze wszystkimi kandydatami, zapowiedziała, że stanie do dyskusji dopiero przed drugą turą. To działa na korzyść konkurencji. Jednak Gronkiewicz-Waltz ma w rękawie asa – otwarcie II linii metra.
Dlatego znacznie ciekawsze niż obserwowanie walki o fotel prezydenta wydaje się bój o drugą lokatę. A ten wciąż jest otwarty. Zwycięzca już może przygotowywać się do wyborów za cztery lata. Po odejściu na polityczną emeryturę Gronkiewicz-Waltz będzie murowanym faworytem.