
Jako matka dwójki dzieci wiem, że zrobiłabym wszystko, żeby ją chronić. Zapytałabym ją, czego potrzebuje i zapewniała jej to wszystko, cokolwiek by to nie było. Powiedziałabym jej, że rozumiem, przez co przeszła i jestem z nią. Czasami rozmawiam sama ze sobą, z moim wewnętrznym dzieckiem i mówię: zapewnię ci wszystko, czego potrzebujesz i wszystko to, co straciłaś. Odzyskasz to. Robię tak, kiedy czuję ból.
Zbyt dobrze ich znam, żeby mieć do nich żal. Zabrakło im umiejętności, żeby sobie z tym poradzić. Moja matka miała sześcioro dzieci, dla których nie miała czasu, bo była bardzo zajęta pracą w misji i tłumaczeniem Biblii. Ich wizja życia jest zupełnie inna od mojej, bardzo dogmatyczna. Moja matka uważa, że kobieta, która się rozwodzi, to prostytutka. Nie mam z nimi zbyt wiele kontaktu, wolę spokój. Był moment, kiedy czułam złość, ale te emocje w żaden sposób mi nie pomagały. Muszę zaakceptować ich takimi, jakimi są. Robią się coraz starsi, jestem więc dla nich... uprzejma.
Nie wydaje mi się, jeśli mam być szczera. W niemieckim są dwa określenia na przebaczenie: jedno dotyczy przebaczenia w sensie chrześcijańskim, drugie oznacza, w dużym uproszczeniu, rezygnację z myślenia o danym wydarzeniu. W tym drugim sensie – owszem, wybaczyłam im. Dlaczego miałabym poświęcać swój cenny czas na myślenie o moich prześladowcach? Zabrali mi wystarczająco dużo czasu. Szczęśliwie trzech z nich już nie żyje i mam nadzieję, że są w piekle.
To wszystko są chrześcijanie. Kiedy zapytałam moich rodziców, czy pożyczą mi pieniędze, bym mogła zatrudnić prawnika i podjąć kroki prawne, wiesz, co mi powiedzieli? Że nie dadzą mi pieniędzy, bo wtedy będę mogła zatrudnić prawnika, który sprawi, że Wycliffe będzie musiała zapłacić, a to oznacza, że zabraknie pieniędzy na tłumaczenie Biblli. Nie można brać bożych pieniędzy, powiedzieli. Z twojego powodu inni nie poznają słowa bożego i pójdą do piekła. To usłyszałam od moich rodziców, kiedy poprosiłam ich o pomoc. Cóż, nie jestem tak ważna, jak tłumaczenie Biblii. To rodzaj wyznawanego przez nich dogmatyzmu. I niech będą sobie dogmatyczni, ale nie kosztem dzieci, które są gwałcone.
Hierarchia i bardzo wysokie zaufanie, którym cieszy się Kościół jako organizacja. Jak oskarżyć biskupa? Albo szanowanego lekarza? Ofiary boją się, że nikt im nie uwierzy. Jedyną szansą, jaką ja miałam, był fakt, że nie byłam jedyna. Było nas osiemnaścioro, choć później okazało się, że o wiele więcej. Prześladowców było 11. Nikt więc nie mógł zarzucić nam kłamstwa.
Tak, ci, którzy mnie molestowali, wysłali do mnie ludzi, którzy mi grozili. Wtedy zapytałam pewnego znanego dziennikarza: czy, jeśli opublikuję tę książkę, opowiem o tym, co mnie spotkało, zginę? Czy oni zrobią coś moim dzieciom? Ten człowiek powiedział mi wówczas, że im więcej ludzi dowie się o całej sprawie, tym bezpieczniejsza będę. I tak się stało.
Tak, uczymy ludzi też tego, jak mówić, jak występować, jak opowiadać o tym horrorze –bo wielu z nich tego nie wie. Dostaję setki e-maili z podziękowaniami od ludzi, którym pomagamy. To cud.
Oczywiście. Jeśli dzieci potrafią opisywać swoje emocje – to już duży sukces. Musimy edukować dzieci, także, oczywiście w mądry sposób, na polu edukacji seksualnej, bo dzięki temu dziecko będzie w staniem nam powiedzieć: ten człowiek dotknął mnie w sposób, który mi się nie podobał, sprawił, że źle się poczułam/-em. Dzięki temu dzieci będą w stanie powiedzieć "nie", będą wiedziały, co nie mieści się w kanonie normalnych zachowań.
Sądzę, że zmiana w kulturze opiera się w dużej mierze na edukowaniu opinii publicznej. Opowiem ci historię o pewnym eksperymencie. Na pewnej małej wyspie umieszczono małpy i dano im do jedzenia ziemniaki. Małpki jadły je brudne, prosto z ziemi. Ale pewnego dnia jedna z nich przypadkiem wrzuciła ziemniaka do wody, myjąc go w ten sposób. Później 10 innych małpek zaczęło myć ziemniaki przed jedzeniem, potem 100. I kolejne. Później to się rozprzestrzeniło na inne wyspy, choć małpy nie miały ze sobą żadnego kontaktu. Wierzę więc, że jeśli ja zacznę "myć ziemniaki", zacznie to też robić mój sąsiad, później jego sąsiad, a później kolejni. I to staram się robić.