Konsekwencje wypowiedzi Elżbiety Bieńkowskiej, w których skrytykowała działanie unijnych urzędników mogą być o wiele dalej idące, niż komukolwiek się wydawało. Jak nieoficjalnie dowiadujemy się w Brukseli, polska komisarz miała być twarzą procesu wprowadzenia Polski do strefy euro. Teraz staje to pod mocnym znakiem zapytania.
Jak dowiadujemy się ze źródeł w Brukseli, niefortunne słowa świeżo upieczonej komisarz z Polski wywołały w Europie jeszcze większą burzę, niż podają to polskie media. I nie chodzi jedynie o to, że w Unii Europejskiej panuje inna kultura pracy niż nad Wisłą. Przed prawdziwym problemem Elżbieta Bieńkowska postawiła też szefa KE Jean-Claude’a Junckera.
Nie ma dobrego rozwiązania
Szef Komisji Europejskiej został postawiony przez Bieńkowską w sytuacji patowej. Jeśli ugnie się przed związkami zawodowymi, które oczekują daleko idących konsekwencji za słowa polskiej komisarz, będzie musiał odesłać ją do domu. Jeśli tak się stanie, Elżbieta Bieńkowska wróci do kraju jako ta, która jako pierwsza powiedziała głośne "nie" unijnej biurokracji, chciała reformować i usprawniać działanie unijnych instytucji, ale niestety została pokonana przez skostniałą i pogrążoną w korupcji Unię Europejską, jak niektórzy mogliby ją sobie wyobrażać po wywiadzie naszej polityk.
Jęśli jednak Elżbieta Bieńkowska zachowa swoje stanowisko, polska komisarz nie będzie mogła wypełnić najważniejszego zadania, które przed nią stawiano. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że osoba, która krytykowała działanie europejskiej będzie firmowała wprowadzenie do Polski jej sztandarowego produktu, jakim jest wspólna waluta. To mogłoby zwrócić uwagę eurosceptyków, których i tak w naszym kraju nie brakuje.
Bieńkowska już od pewnego czasu budowała swój wizerunek jako osoby, która jest całym sercem za wprowadzeniem unijnej waluty w Polsce. Jej zdaniem, nasz kraj spełnił wszelkie kryteria z Maastricht i jest kwestią decyzji politycznej, w którym momencie wejść do strefy euro.
Polska minister jest dziś jednak krytykowana w Brukseli nie tylko przez to, że porównała działanie Uniii Europejskiej do Polski z lat 90-tych, gdzie jak czytamy w liście wysłanym przez przedstawiciela związków zawodowych pracowników Komisji Europejskiej U4U Georges'a Vlandasa, była to administracja przekazana w spadku przez generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Pogwałciła unijne procedury
W Brukseli mówi się również o tym, że Elżbieta Bieńkowska pogwałciła jedną z podstawowych zasad panujących w Unii Europejskiej, dotyczących kontaktów unijnych urzędników z mediami. Według standardów, nie powinna ona wypowiadać się publicznie jako komisarz unijny bez konsultacji z biurem prasowym. Mówi się, że żaden komisarz w UE nie narobił nigdy tak wielkiego bałaganu, jak Bieńkowska uczyniła jednym wywiadem.
Pracownicy unijnej administracji zarzucają Bieńkowskiej arogancję i „brak kompetencji”.
Na spotkanie z Bieńkowską, o które proszą przedstawiciele najbardziej liczących się związków zawodowych w Brukseli, mają zostać zaproszeni wszyscy unijni komisarze.
Elżbieta Bieńkowska, komisarz ds. rynku wewnętrznego
Aparat jest ogromny. Urzędnicy pracują od kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Ta administracja bardziej przypomina mi starą, zastałą polską administrację z lat 90. niż tę, w której ja uczestniczyłam.
Elżbieta Bieńkowska
Wypowiedź z października 2014 roku
Oczywiście mamy doświadczenia ostatnich lat, kiedy niebycie w strefie euro było szczepionką, która w jakimś stopniu chroniła nas od tego, co się działo. Ale najważniejsze w tej chwili jest to, że strefa euro będzie się w swoim gronie bardzo wyraźnie integrować i rozmawiać ze sobą. Musimy absolutnie, jako Polska trzymać rękę na pulsie, żebyśmy nie znaleźli się poza głównym obiegiem informacji. Czytaj więcej
Fragment listu przedstawiciela związków zawodowych pracowników Komisji Europejskiej U4U Georges'a Vlandasa do szefa KE Jean’a-Claude’a Junckera
Poniżanie innych dla własnych egoistycznych celów zawsze jest niemądre. Tu pojawia się jednak także wątek procedur, których nasi liderzy powinni przestrzegać, gdy wypowiadają się publicznie. Czytaj więcej