
Aparat jest ogromny. Urzędnicy pracują od kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Ta administracja bardziej przypomina mi starą, zastałą polską administrację z lat 90. niż tę, w której ja uczestniczyłam.
Szef Komisji Europejskiej został postawiony przez Bieńkowską w sytuacji patowej. Jeśli ugnie się przed związkami zawodowymi, które oczekują daleko idących konsekwencji za słowa polskiej komisarz, będzie musiał odesłać ją do domu. Jeśli tak się stanie, Elżbieta Bieńkowska wróci do kraju jako ta, która jako pierwsza powiedziała głośne "nie" unijnej biurokracji, chciała reformować i usprawniać działanie unijnych instytucji, ale niestety została pokonana przez skostniałą i pogrążoną w korupcji Unię Europejską, jak niektórzy mogliby ją sobie wyobrażać po wywiadzie naszej polityk.
Oczywiście mamy doświadczenia ostatnich lat, kiedy niebycie w strefie euro było szczepionką, która w jakimś stopniu chroniła nas od tego, co się działo. Ale najważniejsze w tej chwili jest to, że strefa euro będzie się w swoim gronie bardzo wyraźnie integrować i rozmawiać ze sobą. Musimy absolutnie, jako Polska trzymać rękę na pulsie, żebyśmy nie znaleźli się poza głównym obiegiem informacji. Czytaj więcej
W Brukseli mówi się również o tym, że Elżbieta Bieńkowska pogwałciła jedną z podstawowych zasad panujących w Unii Europejskiej, dotyczących kontaktów unijnych urzędników z mediami. Według standardów, nie powinna ona wypowiadać się publicznie jako komisarz unijny bez konsultacji z biurem prasowym. Mówi się, że żaden komisarz w UE nie narobił nigdy tak wielkiego bałaganu, jak Bieńkowska uczyniła jednym wywiadem.
Poniżanie innych dla własnych egoistycznych celów zawsze jest niemądre. Tu pojawia się jednak także wątek procedur, których nasi liderzy powinni przestrzegać, gdy wypowiadają się publicznie. Czytaj więcej