Losy wychowanków domów dziecka pod lupę wzięła Najwyższa Izba Kontroli.
Losy wychowanków domów dziecka pod lupę wzięła Najwyższa Izba Kontroli. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Reklama.
Najwyższa Izba Kontroli wzięła pod lupę losy wychowanków domów dziecka, którzy usamodzielniali się w latach 2010-2012. Ustalono, że w latach 2010-2011 co czwarty spośród tysiąca osób, których przypadki analizowano korzystał z pomocy społecznej. Z kolei, z ponad 300 osób, które pełnoletność osiągnęły w 2012 roku, co trzecia rejestrowała się w urzędzie pracy, co szósta wracała do patologicznego środowiska, także co szósta rezygnowała z prób samodzielnego życia wracając do domu dziecka lub do rodziny zastępczej.
W naTemat rozmawialiśmy z rodzicami zastępczymi, którzy adoptowali nastolatki. – (…) wychowankowie domów dziecka, wiele rzeczy potrafią, ale nie potrafią żyć w takim normalnym świecie – mówili Katarzyna i Jarosław Klejnoccy, rodzice zastępczy i autorzy książki „Próba miłości. Jak pokochać cudze dziecko”. – Pomijam już fakt, że te dzieci wychowują się często w takim przekonaniu, że im się wszystko należy, bo są z placówki. Nikt nie mówi „jesteś dzielny, mądry to sobie w życiu poradzisz” tylko „jesteś biedny, z domu dziecka, podziękuj za to, co ci ktoś da”. Za nich po prostu wszystko robi instytucja. Mówię m.in. o umiejętności odnajdywania się, uczenia się, wypełniania dokumentów. 
Pomoc w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości miała gwarantować ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej z 2012 roku. Jednak zdaniem NIK żadne z jej założeń nie są realizowane prawidłowo. Właściwie jedyna pewna pomoc to 500 złotych zasiłku, na jaki mogą liczyć uczący się wychowankowie domów dziecka mający od 18 do 25 lat. Dla usamodzielniających się młodych ludzi brak mieszkań i pracy. Problem dotyczy też prawnego opiekuna, którego – zgodnie z ustawą – powinien wybrać sobie wychowanek chcący iść na swoje. To dlatego, że przepisy nie określają kwalifikacji, jakie taka osoba powinna spełniać.
Źródło: "Rzeczpospolita"