
Konwencja, którą Polska podpisała w 2012 roku, jest krytykowana m.in. przez polityków PiS, w tym kandydata na prezydenta Andrzeja Dudę. – Będę apelował do prezydenta Komorowskiego, aby tej ratyfikacji nie dokonywał, jeśli ta konwencja zostanie dziś przyjęta, ponieważ jest to akt szkodliwy – oświadczył Duda.
"Wy niszczycie naród!"
Podobne stanowisko zajęła niezrzeszona Marzena Wróbel. – Jeśli konwencja zostanie przyjęta, przemoc ulegnie zwiększeniu, a nie zmniejszeniu. Tu chodzi o wprowadzenie do porządku prawnego pojęcia płci społeczno-kulturowej. Kobietą i mężczyzną będzie ten, kto będzie chciał przyjąć określoną rolę społeczną – wyjaśniała w Sejmie Wróbel.
"Co trzecia kobieta doznała przemocy"
O poparcie projektu ustawy zaapelowała wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka. – Co 40 sekund w Polsce ma miejsce akt przemocy wobec kobiet. Co trzecia kobieta w Polsce co najmniej raz doznała przemocy – argumentowała Nowicka.
W czwartek sejmowe komisje odrzuciły poprawki, jakie chcieli wnieść do projektu ustawy o ratyfikacji konwencji posłowie klubów PiS oraz SP. Posłowie proponowali, by do ustawy dodać zapis mówiący, że Sejm nie wyraża zgody na ratyfikację. Ponadto twierdzili, że tekst konwencji został źle przetłumaczony. W piątek poprawki odrzucił też Sejm.
Konwencja o zapobieganiu przemocy nie podoba się również Kościołowi, który uważa, że dokument „zbudowany jest na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, których w żaden sposób nie można zaakceptować”.
Szczególny niepokój wzbudza nałożenie na sygnatariuszy obowiązku edukacji (art. 14) i promowania m.in. "niestereotypowych ról płci", a więc homoseksualizmu i transseksualizmu. Łączenie słusznej zasady przeciwdziałania przemocy z próbą niebezpiecznej ingerencji w system wychowawczy i wyznawane przez miliony rodziców w Polsce wartości, jest bardzo niepokojącym sygnałem. Czytaj więcej