
Nic tak nie zachęca do kupna sprzętu, książki, czy usługi, jak opinia zadowolonego klienta, który wcześniej dokonał tego samego wyboru. Doskonale zdają sobie z tego sprawę firmy zajmujące się marketingiem i reklamą, dla których każda rekomendacja produktu klienta zamieszczona np. w porównywarce typu Ceneo, Skąpiec czy Nokaut jest na wagę złota. Do tego stopnia, że płacą ciężkie pieniądze za pisanie zmyślonych opinii.
Podobnych ofert jest w sieci mnóstwo. Dostrzegają je też rzecz jasna serwisy, których użytkownicy padają ofiarami zleconych rekomendacji. – Zjawisko jest nam dobrze znane. Walka o opinię w świecie e-commerce jest taka, że niektórzy rezygnują z reklamy, by zbierać rekomendacje klientów – mówi naTemat Katarzyna Maciaszczyk-Sobolewska z Opineo.pl.
Wprowadziliśmy w serwisie System Wiarygodne Opinie, który opiera się na ankietach potransakcyjnych. Polega to na na tym, że sklepy mają wdrożony skrypt, który po kilku dniach od transakcji wysyła do klienta ankietę z prośbą o ocenę. Taka ocena trafia potem do nas, więc mamy pewność, że to autentyczny klient. Pamiętajmy jednak, że to nie wystarczy. Nasi użytkownicy wystawiają miesięcznie 170 tys. opinii, z czego 90 proc. to te wiarygodne, ale można przypuszczać, że część z pozostałych 10 proc. niekoniecznie.
A kto jest po drugiej stronie? Najczęściej słyszy się właśnie o agencjach i działach marketingu. Gdzieś na marginesie są ci, którzy przyjmują zlecenia i "spod palca" fabrykują opinie. Z szybkiego przeglądu zgłoszeń pod ofertami w serwisach ogłoszeniowych wynika, że bardzo często to młodzi ludzie – studenci albo tuż po studiach. Jak pisze mi jeden z nich, praca jest wręcz idealna dla młodego człowieka. Można wykonywać ją zdalnie, bez sztywnych ram czasowych, wystarczy minimum zaangażowania i kreatywności.