
“Dokąd deportować Tatarów”, “Jeśli żyjąc wśród chrześcijan nie nawrócili się, to może jest się czym niepokoić”, “Mam nadzieję, że opiekują się nimi służby, to to jednak zupełnie inna cywilizacja”. Na tekst Zdorta, w którym padają takie sformułowania, można odpowiedzieć wieloma epitetami. Robią to internauci, nazywając dziennikarza "prawicowym przygłupem" i generalnie traktując z dużym przymrużeniem oka.
Zdort szczerze przyznaje, że osobiście nie czuje "jakiejkolwiek więzi cywilizacyjnej" z Tatarami m.in. dlatego, że urodził się i wychował w środkowej Polsce, gdzie trudno ich spotkać. Zaznacza co prawda, że słyszał o ich wieloletniej lojalności wobec kraju, ale zaraz dodaje, że uczono go w szkole, iż przed laty obecność muzułmanów w naszym wojsku "wywoływała ogromną niechęć Zachodu do ówczesnego państwa polskiego".
Zdaję sobie sprawę, jak ważne były chorągwie tatarskie w XVII-wiecznej Rzeczypospolitej, w wojnach z Rosją i Szwecją, ale nie potrafię zapomnieć o tym, że część oddziałów tatarskich zdradziła Polskę i przystąpiła do armii szwedzkiego króla Karola Gustawa. I pamiętam o tzw. buncie Lipków, Tatarów, którzy opuścili polską armię i przeszli na stronę turecką.
Jeśli chodzi o kilka tysięcy Tatarów, którzy dziś mieszkają w Polsce, Zdort wykłada się już na całej linii. Jego argumentacja jest mniej więcej taka – każdy muzułmanin to potencjalny terrorysta, więc dlaczego z Tatarami miałoby być inaczej? Jaką mamy pewność, że wśród Tatarów nie wychowa się następny radykał czy nawet terrorysta? - pyta.