Wiec Bronisława Komorowskiego w Nowym Targu został zakłócony przez krzyki i gwizdy. Politycy PO zarzucają, że grupę zorganizowała posłanka PiS. – To wyraz bezsilności konkurencji. To uwłaczanie wyborcom i działanie przeciwko ich inteligencji – mówi w "Bez autoryzacji" Andrzej Gut-Mostowy, poseł PO z Podhala, który współorganizował wizytę prezydenta w regionie.
Tak, wśród gwiżdżących, krzyczących i tupiących była pani poseł Paluch.
Próbowaliście przekonać ją, że to nie jest odpowiednia forma ekspresji politycznej?
Nie bardzo miałem czas, bo byłem z prezydentem, ale wątpię, żeby to coś dało. Jeśli ktoś wybiera taką formę, to to wyraz bezsilności. Zamiast pokazać wyborcom kto ma lepszy program, kto ma lepszy komitet poparcia, przeszkadza. Jeśli ja prezentuję komitet poparcia pana prezydenta, to oczekuję, że konkurencja przedstawi swój komitet, by wyborcy mogli porównać osoby, które popierają obu kandydatów. To wyraz bezsilności konkurencji.
Porozmawia pan z posłanką Paluch, żeby dać wyraz swojemu oburzeniu?
Nie, rozmowa nic tutaj nie da. Publicznie wyzywam panią Paluch na pojedynek na argumenty i na komitety poparcia. Pan Duda był w naszym regionie, ale nie zaprezentowano publicznie ani jednej osoby, która go wspiera. Ja pokazałem wiele znamienitych osób, które udzieliły poparcia prezydentowi Komorowskiemu. Proszę, niech ludzie poznają te autorytety, niech porównają i wybiorą.
To była pierwsza taka akcja posłanki Paluch, czy już wcześniej zakłócała wasze spotkania wyborcze?
Jej środowiska już wcześniej pojawiały się z jakimiś transparentami. To nie pierwszy przejaw takiej formy działania jej środowiska. To grupa osób, które są skupione pani poseł i każdy ma swój sposób na wyrażanie opinii: jedni wolą rozmawiać, inni gwizdać i krzyczeć.
Rozmawiał pan o tym zajściu z prezydentem? Musiał się pan tłumaczyć?
Może nie tłumaczyć, bo już wcześniej mieliśmy sygnały, że taki protest jest przygotowywany. Prezydent powiedział, że takie coś jest absolutnie normalne, że to element życia politycznego. Po prostu niektóre osoby chcą dawać społeczeństwu argumenty, a inne chcą to zakrzyczeć i zagłuszyć. To znaczy, że są bezsilni i słabi.
Andrzej Duda powiedział, że nie podziela takiej formy protestu, bo szacunek do urzędu prezydenta wymaga, by zachowywać się kulturalnie na spotkaniach z głową państwa.
To dodatkowy argument przeciw takim występom. Ale ja tego nie traktowałem jako spotkania prezydenckiego, tylko wyborczego. Pomijam więc tutaj sprawy szacunku dla prezydenta, choć one są ważne. Ale dla mnie najistotniejsze jest danie ludziom argumentów, by mogli sami zdecydować, a nie zagwizdywanie cudzej kampanii, cudzych argumentów, cudzego przekazu. To uwłaczanie wyborcom i działanie przeciwko ich inteligencji.
Oczekuje pan od władz PiS albo sztabu Andrzeja Dudy przeprosin i ucięcia takich praktyk?