Jeszcze do niedawna mniej zdolni uczniowie z plastyki, WF-u, muzyki czy techniki musieli się nagimnastykować, aby ratować średnią. Od września nie będą musieli biegać za nauczycielami, aby podwyższyli im stopień z feralnego przedmiotu. Zostaną docenieni za "dobre chęci".
W każdej klasie znajdzie się utalentowana osoba, która za kanapkę narysuje za kolegę pracę z plastyki. Niektórzy po prostu nie potrafią tego robić, a nie chcą psuć sobie średniej "takim" przedmiotem. W szkołach od zawsze było więc kombinowanie na koniec roku, jak podciągnąć ocenę osobom mniej zdolnym, które raczej nigdy nie zostaną drugim Rembrandtem czy Otylią Jędrzejczak. Sposobem na to, aby zdolny matematyk, a jednocześnie noga z WF-u nie miał trój na świadectwie, było na przykład przyniesienie lekarskiego zwolnienia.
Już od nowego roku szkolnego nauczyciele nie będą oceniać wyłącznie osiągnięć uczniów na muzyce, plastyce czy technice, ale również ich chęci. Dobre chęci. Jak mówi minister Joanna Kluzik-Rostkowska, sam wysiłek i chęć brania udziału w tych zajęciach powinna być doceniona.
Tajemnicą Poliszynela jest, że mniej fizycznie uzdolnionym uczniom i tak podciągało się ocenę.
– Rozumiem, że będą uczniowie, którzy prezentują nieco wyższą sprawność fizyczną, dla których nowe zasady oceniania będą elementem krzywdzącym. Natomiast gdybym miał spojrzeć na sposób oceniania przez pryzmat lewych zwolnień z WF-u, jest to sposób na leczenie tej patologii – mówi dr Jacek Chrzczanowicz z Wyższej Szkoły Sportowej imienia Kazimierza Górskiego w Łodzi.
Dlaczego liczą się chęci na lekcjach WF-u, a na matematyce, fizyce, chemii trzeba już mieć wyniki? Jak wyjaśnia nam Joanna Kluzik-Rostkowska, samo uczestnictwo w zajęciach wychowania fizycznego wpływa na rozwój człowieka, bez względu na to, czy biega szybko, czy wolno. – Różnica między matematyką a WF-em jest taka, że jeśli ktoś ma ambicje solidnego wykształcenia na poziomie maturalnym, musi opanować pewien pakiet wiedzy. Czy wszyscy są w stanie to zrobić? Nie! W związku z tym niektórzy mają maturę a inni nie – mówi minister edukacji.
Nikt nie chce być "niezdolny"
Pamiętam, że w mojej szkole podstawowej nauczyciel WF-u miał tabelkę z przedziałami czasu, celności czy wysokości skoku na daną ocenę. Jeśli chciało się zdobyć piątkę, trzeba było spełnić kryteria. Rzadko rzucałem do kosza na piątkę (właściwie nigdy), ale za to rysowałem na szóstkę.
Po pierwszym września, dziecko o wybitnych zdolnościach z plastyki będzie mogło liczyć na tę samą ocenę, co koleżanka czy kolega kompletnie pozbawiona wrodzonych predyspozycji. Prof. Paweł Nowak z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie chwali pomysł, bo jego zdaniem nie należy zrażać nikogo do sztuki, a słabe oceny mogły w ten sposób działać. – Nikt nie chce być tym "niezdolnym", a talent pokazuje się niekiedy dopiero po pewnym czasie, albo zanika – mówi prorektor ds. artystycznych i naukowych.
Prof. dr hab. Ryszard Bartoszewicz z Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu uważa, że pomysł Joanny Kluzik-Rostkowskiej nie jest niczym nowym. – Nauczyciele zawsze brali pod uwagę takie rzeczy jak postęp, chęci i zaangażowanie na zajęciach. Pani minister nie odkrywa tu Ameryki – mówi prof. Bartoszewicz.
Co w takim razie z osobami, które starają się np. z matematyki, ale również im nie wychodzi? Czy oni także zasługują na podobne kryteria? Zdaniem profesora, nie można porównywać matematyki z wychowaniem fizycznym.
– WF to kształtowanie osobowości dziecka, jego postawy wobec siebie samego, a nie szkoła techniki sportowej czy rozwoju motoryczności. W matematyce są określone treści, które muszą być opanowane, natomiast kompetencje zdobywane na WF-e można opanować różnymi środkami – mówi pracownik AWF.
Ocena nie ma wpływu na rozwój?
Uczelnie artystyczne, takie jak Akademia Sztuk Pięknych i tak nie biorą pod uwagę ocen kandydatów, tylko organizują rozmowy kwalifikacyjne. – Jakie umiejętności ma pani od plastyki, która miałaby ocenić, czy coś jest ładne? To jest pojęcie względne – mówi prof. Nowak. – Wolałbym, aby zaszczepiać w dzieciach zainteresowanie sztuką, wskazywanie, że to jest wartość, a nie ocena przydatna do budowania średniej ocen – mówi.
Z punktu widzenia władz Akademii Muzycznej w Krakowie, proponowane zmiany nie będą miały znaczenia. Przedmioty muzyczne w szkole średniej i tak nie przygotowują uczniów do działań, z którymi są zderzanie na studiach. – Uczniowie podchodzą do tych przedmiotów w sposób mocno lekki. Zarówno przy starych, jak i nowych rozwiązaniach nie będą traktowane z większą powagą – mówi prof. dr hab. Dariusz Bąkowski-Kois.
Prorektor ds. dydaktyki i rozwoju kadry AM w Krakowie mówi, że obranie drogi życiowej związanej z muzyką i tak nie wynikało w większości przypadków z zajęć w szkolnictwie ogólnym.
Czy oceny z plastyki, WF-u, muzyki czy techniki w ogóle są potrzebne? Zdaniem dr. hab. Ryszarda Bartoszewicza – tak. – Choćby dlatego, że dzieci lubią być ocenianie. Chcą się porównywać, wykazywać tym, jaką mają ocenę. Ta ocena powinna być utrzymana, ale nie można potraktować tego zupełnie kryterialnie i normatywnie. To nie może być tabelka z wynikiem, który trzeba osiągnąć, a jak się tego nie zrobiło, dostawało się tróję. Ludzie się różnią i to naprawdę nie jest kwestia do przeskoczenia, a chęci powinny być doceniane – mówi prof. Bartoszewicz.
Piątka należy się wtedy, kiedy dziecko przyjdzie na zajęcia i będzie robiło wszystko, żeby starannie wykonać ćwiczenie zadane przez nauczyciela.
Joanna Kluzik - Rostkowska
Minister Edukacji Narodowej
Z historią jest dokładnie tak samo, jak z matematyką. Jeśli ktoś chce osiągnąć pewien poziom edukacji, musi mieć pakiet wiedzy. Jeśli nie daje rady - trudno. Nie wszyscy są magistrami i doktorami.
Prof. Paweł Nowak
Akademia Sztuk Pięknych
To jest problem i jednocześnie pytanie, czy wskazanie osoby zdolnej, jest policzalne. Jasne, że widać ewidentnie, kto jest bardziej zdolny, a kto mniej. Być może lepiej, aby ocena była opisowa, bo w dziedzinach sztuki nie wszystko dan się zmierzyć.