
To, oczywiście, wizja bardzo pesymistyczna, ale nauka pozostaje bezlitosna. Już w 2010 roku eksperci z Harvardu i MIT obliczyli, że do 2050 roku otyłość szkodząca zdrowiu może być problemem aż 40 proc. Amerykanów, do tego jeszcze 30 proc. mieszkańców Stanów będzie po prostu grubych. Problem otyłości dotyczył również Francji. Teraz "Gazeta Wyborcza" alarmuje - Polacy, przestańcie robić ze swoich dzieci grubasy.
Dla dziecka szklanka soku to kalorycznie niemal cały posiłek.
"Dzieci się takie nie rodzą. To my, dorośli, robimy z nich grubasy. Grubasy, którym w dorosłym życiu ciężko będzie schudnąć, a łatwo będzie zachorować" - mówi "Gazecie Wyborczej" dr Walawski, który w Rabce organizuje wczasy odchudzające dla dzieci. Potwierdzają to opinie pracowników szkół i samych rodziców, którzy przyznają, że w sklepikach szkolnych znajdują się niezdrowe smakołyki, a oni sami dają dzieciom pieniądze na jedzenie lub kupują słodycze.
Katarzyna Błażejewska, właścicielka Studia Dietetyki, zwraca uwagę na szeroki aspekt problemu. - Przede wszystkim ma duże znaczenie fakt, żeby rodzice w ogóle zaczęli gotować - wskazuje dietetyczka. - Do szkoły, zamiast kanapek, najczęściej dają pieniądze. W domu obiad też nierzadko jest kupny, a powinno się go robić samemu - sugeruje ekspertka ds. zdrowego żywienia. I przypomina, że nawet rzeczy tak atrakcyjne dla dzieci jak frytki czy hamburgery można przygotować w domu i na pewno będą bardziej wartościowe i mniej szkodliwe, niż te z fast-foodów.
Przykłady? Mięso gotowane lepsze niż smażone, o czym rodzice zapominają, kartofle nie muszą być polane tłuszczem, a zupa nie musi być z zasmażką. Nasza rozmówczyni wskazuje też, że polska tradycja jest tutaj problemem, bo gotujące mamy nie chcą od niej odchodzić, a typowe polskie posiłki - dobre dla dorosłego - niekoniecznie muszą służyć dzieciom.
Rozłożenie posiłków w czasie łączy się też z faktem, że wielu rodziców wie ile kalorii powinien zjeść dorosły człowiek, ale nie ma świadomości potrzeb energetycznych dziecka. - Taka szklanka soku to dla kilkuletniego dziecka już niemal gotowy posiłek - przypomina Dorota Zawadzka. To jednak problem dwustronny, bo w dużych mediach programy o dzieciach i dla rodziców nie pojawiają się zbyt często. Nie ma odpowiednich czasopism, a jeśli są, to dotyczą najmłodszych, do 6 lat, a już informacji o 7- czy 12-latkach trzeba szukać na własną rękę, czego rodzicom się robić nie chce. Tak samo jak eksperymentować i zagłębiać w potrzeby i gusta ich dzieci.
Największy jednak problem stanowią słodycze, czipsy, chrupki, wszelkie niezdrowe smakołyki. - W naszej mentalności słodycze traktujemy jako nagrodę, jakąś formę rekompensaty - wyjaśnia Katarzyna Błażejewska. - Nie umiemy wytworzyć innych mechanizmów nagradzania, a można, zamiast kupować batoniki, pojechać na wycieczkę rowerową lub do kina, na spacer - radzi dietetyczka. Zdaniem właścicielki Studia Dietetyki, powinniśmy uczyć dzieci, że słodycze są takim samym jedzeniem jak każde inne, a nie wyjątkowym rarytasem, który sprawia wyjątkową przyjemność. Wówczas te rzeczy spowszednieją i nie będą tak atrakcyjne.
Moja dieta cud, czyli cała Polska walczy z brzuchem CZYTAJ WIĘCEJ
- Trzeba każdego dnia oswajać dziecko z tą marchewką, bo im więcej z nią styczności, tym bardziej będą ją lubić. Można też zachęcać dzieci rozrywkową formą poznania warzyw. Jeśli mamy ogródek, to pozwolić im zasadzić jakieś warzywa albo zaangażować w obieranie warzyw, które też może być zabawą - wskazuje dietetyczka.
Dieta, mimo wszystko, nie wystarczy do osiągnięcia odpowiednich efektów. - Ważne jest, by w parze z dietą szły zajęcia sportowe. U dzieci powinien być tzw. deficyt energetyczny, czyli powinny one spalać więcej niż zjadać - przypomina Katarzyna Błażejewska ze Studia Dietetyki. Przy czym to też tylko wydaje się proste, bo Dorota Zawadzka wskazuje szereg przeszkód w realizacji tego: brak czasu rodziców, chęci, a nierzadko i infrastruktury dla 7- czy 11-latków.
Zanikło też, popularne jeszcze chociażby 10-15 lat temu, przesiadywanie na podwórku,
Proszę spojrzeć na reklamy przed Euro. Polscy piłkarze reklamują pepsi. Chłopcy będą pić pepsi, żeby być takimi piłkarzami, jak ich idole. Mały pije colę, duży piwo, nikt nie promuje wody.