Szczepienia mogą powodować powikłania. Mogą, ale rzadko powodują. Dużo częściej chronią nas przed chorobami, których skutki bywały niegdyś dużo bardziej dotkliwe dla zarażonych a nierzadko śmiertelne. W toczącej się od jakiegoś czasu dyskusji między zwolennikami i przeciwnikami szczepień warto przypomnieć o tym, co działo się kilkadziesiąt lat temu. Zanim wynaleziono znienawidzone przez wielu szczepionki.
Żelazne płuco na polio
„Pacjent zostaje położony na przesuwnym łóżku, które następnie wciskane jest do kabiny. Pacjent jest w kabinie szczelnie zamykany. Następnie zakłada się mu na szyję specjalny, ciasny kołnierz z gumy. Przełącznik zostaje włączony. Kabina zaczyna pracować”
To fragment artykułu „Popular Mechanics” z 1930 r., w którym opisano działanie wynalezionego dwa lata wcześniej żelaznego płuca – urządzenia, które ówcześnie utrzymywało przy życiu tysiące jeśli nie setki tysięcy chorych na polio.
Za jego twórców uznaje się dwóch uczonych z Instytutu Rockefellera – Phillipa Drinkera i Louisa Shawa. Obaj opracowali je podczas badań dotyczących rozwoju aparatury resuscytacyjnej.
Żelazne płuco po raz pierwszy zastosowano u człowieka 12 października 1928 r. Pacjentką była nieprzytomna dziewczynka przyjęta do bostońskiego Children's Hospital. Dziecko odzyskało przytomność w niespełna minutę po tym jak umieszczono ją w urządzeniu. To właśnie ten sukces sprawił, że wynalazek zaczęto powszechnie stosować na świecie.
Najczęściej używano go w przypadku osób dotkniętych porażeniem mięśni, w tym także przepony, dla których typowe były problemy czy zaburzenia oddychania. A te z kolei bardzo często występowały u chorych na polio.
Dzieci dotknięte polio po kilka tygodni – a czasem nawet miesięcy – spędzały zamknięte w żelaznym płucu – czytały, oglądały telewizję lub po prostu w lustrze zamontowanym nad ich głowami oglądały odwrócony o 180 stopni obraz pokoju. Wiele z nich zmarło, te które przeżyły bardzo często do końca życia pozostawały kalekie.
Jak działało żelazne płuco?
Osoba, której zalecano korzystanie z żelaznego płuca była umieszczana wewnątrz stalowego (najczęściej) cylindra, na którego końcu znajdował się otwór na głowę i szyję. Wokół nich rozmieszczone były uszczelki, które czyniły możliwym przepływ powietrza. Przy takiej strukturze, gdy wewnątrz cylindra obniżało się ciśnienie, klatka piersiowa pacjenta rozciągała się i następował wdech. Gdy ciśnienie rosło, „zmuszało” pacjenta do wydechu.
Śmiertelne stuleciaGruźlica to choroba znana już w starożytności – pisał o niej m.in. Hipokrates. Przez lata jednak ludzkość nie znała jej przyczyn a co za tym idzie nie potrafiła znaleźć na nią skutecznego antidotum. W efekcie w XVII wieku to właśnie gruźlica dziesiątkowała mieszkańców Starego Kontynentu.
W XIX w. popularne stały się sanatoria tworzone z myślą o gruźlikach. Jako pierwszy w Europie takie sanatorium stworzył Niemiec Herman Brehmer. Instytucja w Goerbersdorf zaczęła działać w 1854 r. Brehmer stworzył tez teoretyczne podstawy leczeni gruźlicy.
Najważniejsze założenia Brehmera
1) klimat górski dzięki niższemu ciśnieniu powietrza wywołuje szybszy obieg krwi i tym samym przyspiesza tętno pacjentów;
2) dla chorych bardzo korzystna jest dieta mieszana z dodatkiem napojów alkoholowych;
3) u chorych na gruźlicę należy stosować zabiegi hydropatyczne
w postaci zimnych natrysków. Czytaj więcej
Prawdziwą rewolucją w leczeniu gruźlicy stało się jednak dopiero odkrycie przez Roberta Kocha prątka gruźlicy w 1882 roku.
Na efekty trzeba było jednak trochę poczekać – pierwszą szczepionkę przeciwko gruźlicy stworzono w 1921 r. a w 1946 r. w jej leczeniu po raz pierwszy zastosowano streptomycynę i PAS – pierwsze z grona skutecznych leków na gruźlicę.
To jednak właśnie polio, znane też jako choroba Heinego–Medina, uważa się za jedną z najgroźniejszych chorób XX wieku. W samych Stanach Zjednoczonych w latach '40 zapadało na nią co roku 35 tys. osób. Rekordy zachorowań padały natomiast w początkach lat '50. W samym 1952 r. w USA zanotowano 58 tys. zachorowań na polio, ponad 3,1 tys. osób zmarło z powodu tej choroby a blisko 21, 3 tys. pozostało sparaliżowanych. Wśród ofiar choroby znalazł się też późniejszy prezydent USA – Franklin Delano Roosevelt, który jednak zaraził się nieco wcześniej - w 1921 roku.
W Polsce w końcówce lat '40 na polio zapadał średnio 1 na 100 tysięcy mieszkańców. Ale już między 1950 a 1951 r. liczba chorych wzrosła z 349 do 3060.
W 1955 roku na amerykański rynek trafia szczepionka opracowana przez dr. Jonasa Salka. W dniu, w którym okazało się, że szczepionkę wypuszczono na rynek, w wielu krajach zabiły dzwony.
Euforia jednak okazała się chwilowa. Wkrótce okazało się bowiem, że po podaniu specyfiku zmarło 11 dzieci a setki cierpiały z powodu paraliżu. Malcom bowiem omyłkowo w szczepionce podano żywego wirusa.
Dr Salk podjął jednak kolejną próbę i dwa lata później wypuścił na rynek kolejną wersję szczepionki. Tym razem skuteczną. Do 1962 r. zachorowalność na polio spadła w USA o 86 proc. W Polsce w 1963 r. zanotowano tylko 30 nowych przypadków polio. Masowe szczepienia przyniosły skutek – polio udało się całkowicie wyeliminować w wielu krajach świata. W 1994 r. zniknęło z Ameryki, osiem lat później z Europy.
"Jak możecie się o to spierać?"
–To niebywałe, że wciąż spieramy się o szczepionki – pisze na łamach "Washington Post" Ana Swanson. – Wystarczy szybki rzut oka na historię, by dostrzec to, jak wielkie korzyści społeczne przyniosły światu właśnie szczepionki. Przy czym warto pamiętać, że żadne spośród przeprowadzonych dotąd badań naukowych nigdy nie potwierdziły ani jednego z podstawowych argumentów antyszczepionkowców o szkodliwym wpływie tych specyfików na zdrowie.
Odpowiedź wydaje się jednak stosunkowo prosta. Otóż szczepionki uważamy za potrzebne i wartościowe przede wszystkim wtedy, kiedy we własnym otoczeniu obserwujemy obecność i działanie danej choroby. Gdy – między innymi dzięki szczepionkom – choroba zostanie z naszego bliższego i dalszego otoczenia wyeliminowana, uznajemy ją za zjawisko historyczne a szczepionki za zbędne.
Tyle tylko, że – jak zaznacza dr Anna Góralewska, lekarz pediatra i epidemiolog, kierownik Oddziału Nadzoru Epidemiologii WSSE w Warszawie – takie poczucie bezpieczeństwa jest bardzo złudne.
Najlepiej widać to na przykładzie odry, o której swego czasu naukowcy myśleli, że w 2015 r. zostanie całkowicie wyeliminowana. I była to hipoteza prawdopodobna tym bardziej, że do niedawna liczba zgonów z powodu odry systematycznie spadała. Z danych przytaczanych przez „New England Journal of Medicine” wynika, że w 2000 r. na tę chorobę zmarło 562 tys. osób na świecie. W 2012 r. zgonów spowodowanych przez odrę było już pięciokrotnie mniej.
Wskutek masowego zaniechania szczepionek w wielu krajach tendencja się jednak odwróciła i liczba nowych zdiagnozowanych przypadków odry zaczęła wzrastać. Tak było chociażby w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, ale też w samych USA. I tak samo może być w Polsce.
– Odra nie jest postrzegana jako groźna, ponieważ w Polsce występuje rzadko dzięki wysokiej "wyszczepialności" dzieci – wyjaśnia dr Góralewska. – Tymczasem w ostatnich miesiącach u nas też wystąpiły ogniska zachorowań na odrę wskutek przeniesienia choroby z Wielkiej Brytanii przez środowisko osób niezaszczepionych, emigranckich. Warto tu jednak przypomnieć, że choroba ta nie jest łagodna, grozi poważnymi powikłaniami m.in. ciężkim zapaleniem płuc czy mózgu a nawet śmiercią.
Możliwe powikłania w przebiegu odry
• biegunka i silne odwodnienie organizmu występują u 80 osób na 1000 chorych,
• zapalenie ucha środkowego występuje u 70-90 osób na 1000 chorych,
• zapalenie płuc występuje u 10-60 osób na 1000 chorych,
• zapalenie mózgu występuje u 1 na 1000 chorych,
• drgawki występują u 5 na 1000 chorych,
• zgon występuje u 0,7-2 na 1000 chorych,
• podostre stwardniające zapalenie mózgu występuje u od 1 na 1700 do 1 na 3300 chorych Czytaj więcej
Nadal groźna jest także gruźlica a nawet polio, choć to ostatnie jest dziś – dzięki szczepionkom – w wielu krajach nieobecne. Choroba jednak istnieje i atakuje w Azji czy Afryce. Eksperci nie mają wątpliwości: jeśli masowo zaniechamy szczepionek kwestią czasu jest chwila, w której wirus dostanie się do Europy.
W 1886 roku lekarz francuski, dr Bergeon z Lyonu, zaprezentował bardzo oryginalną metodę leczenia gruźlicy za pomocą doodbytniczych wstrzyknięć gazowej mieszaniny siarkowodoru, dwusiarczku węgla, jodoformu i „gazu węglowego".
Gruźlicę próbowano leczyć również podawanymi wziewnie „bakteriami cieplnymi”.
Do metod inwazyjnych leczenia gruźlicy należała także torakoplastyka, której istotą było pozbawienie płuc naturalnego pancerza, czyli żeber, ponieważ po rozległym ich wycięciu miąższ płucny objęty zmianami gruźliczymi się zapadał.
prof. Michael Oldstone, „Wirusy, plagi i dzieje ludzkości”
Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej poczuliśmy się tak sobie bliscy i zjednoczeni w walce o osiągnięcie jednego celu. Było nim zwycięstwo nad chorobą Heinego i Medina.
Zofia Podgóska-Klawe, „Choroby dzieci i sposoby ich leczenia przed stu laty w Warszawie"
Odra przebiegała czasem w postaci tzw. łagodnych epidemii, ale zdarzały się i epidemie ostre, z licznymi powikłaniami, jak biegunka, zapalenie mózgu, kiszek, oczu, owrzodzenia w jamie ustnej. Czasami leczono odrę "przeciwzapalnie" tzn. upustem krwi.