"Jest chu*owo, ale stabilnie – WYBIERAM BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO!" – to facebookowe wydarzenie, które polubiło przeszło 38 tys. osób. Zrobiło to również wielu moich znajomych. Niemal wszyscy mają wyższe wykształcenie, dobrą lub świetną pracę i ok. 30 lat. Zastanawia mnie, na czym polega "chu*owośc" świata w którym żyją. Chyba na tym, że gubią się w dobrobycie.
Prawdopodobnie było tak: część osób kliknęła przycisk "dołącz" bezrefleksyjnie, bo po prostu "popiera Bronka", a hasło było zabawne. Część zapewne nie popiera PiS-u i Dudy, więc w drugiej turze zagłosuje przeciwko, a nie za danym kandydatem. Niektórzy zaś naprawdę mają wrażenie, że żyje się im "chu*owo" i czują, że mogłoby być gorzej.
Ale równie chętnie, a może nawet jeszcze chętniej, w wydarzeniu biorą udział krytykanci Komorowskiego. Jakby nie patrzeć, nazwa wydarzenia aż się prosi, aby włożyć kij w mrowisko. Niniejszym to czynię.
Hipsterski małoizm
Wystarczy poświęcić chwilę, aby zobaczyć kim są ludzie twierdzący, że w Polsce jest "chu*owo ale stabilnie". To najczęściej osoby, którym w naszym kraju z pewnością nie żyje się chu*owo. A gdyby tak było, powinni być ostatnimi osobami, które miałyby dążyć do utrzymania tego stanu beznadziejności.
Pokolenie dzisiejszych 20- i 30-latków może dziś wszystko. Mamy nieograniczone możliwości edukacji, podróżowania, rozwoju osobistego, o czym nasi rodzice czy dziadkowie naprawdę mogli tylko pomarzyć. Każdy z nas staje przed większymi lub mniejszymi problemami w drodze do szczęśliwego życia – pochodzenie, trudne dzieciństwo, bieda czy choroby. Ale czy te przeszkody nie istniały zawsze? Owszem, są miejsca, gdzie żyje się lepiej i dużo lepiej – Skandynawia, Wielka Brytanii... czy bliżej – Niemcy.
Nie negujmy jednak tego, jak wiele szans stwarza nam dzisiejsza Polska. I to nie dzięki politykom, raczej wbrew nim. To możliwości, które dały nam i wypracowały dla nas poprzednie pokolenia. Możemy narzekać na wciąż istniejące przeszkody albo wziąć się za swoje życie. Szczęśliwe społeczeństwo to zbiór szczęśliwych jednostek, które mają z czego wspierać słabszych. Kto chce, niech wyjeżdża. Ja zostaję.
Na czym polega "chu*owość" życia młodego mieszkańca dużego miasta? Na tym, że ma za dużo. Że wszystko ma podane na tacy i nie jest przyzwyczajony do tego, że musi się o coś starać. Nawet maturzyści mówili mi przed kilkoma dniami, że "egzamin dojrzałości" ich nie stresuje, bo na uczelniach jest więcej wolnych miejsc niż kandydatów. Można się zastanowić, czy to zdrowa sytuacja.
Jakiś czas temu pisałem również o tym, że w Polsce kończy się era darmowych staży. Już nie tylko studenci, lecz także firmy łączą siły, aby zapobiegać temu zjawisku. Wszyscy zdają się rozumieć, że jest wyraźna granica między przyuczaniem do zawodu a wyzyskiem. No prawie wszyscy. A młodzi nie są głupi i nie pracują za darmo, bo już nie muszą. Inaczej było jeszcze dziesięć lat temu, gdy sam decydowałem się na bezpłatny staż, bo konkurencja była wówczas ogromna. Dziś młodzi prędzej "założą własny startup", niż będą pracować za darmo dla kogoś. To pracodawca musi umieć znaleźć dobrego pracownika. A dobry to taki, który nie twierdzi, że jest "chu*owo".
Owszem, w Polsce bywa "chu*owo". Na przykład wtedy, gdy skończymy kierunek, po którym nie ma pracy, a my nie jesteśmy gotowi, by poszukać zajęcia w innej branży. Jest chu*owo, gdy za cel życia postawimy sobie posiadanie własnego mieszkania, choć ani wiek, ani zarobki nie wskazują na to, aby było nas na nie stać. I wreszcie, może być "chu*owo", gdy powiemy sobie, że jest chu*owo. Z tym argumentem nikt nie wygra.
Jest tak, jak chcemy
Znam ludzi, którzy już na studiach powtarzali, że jest "chu*owo". Do dziś udowadniają, że mieli rację. Studiowali z nami też tacy, którzy nie przejmowali się niczym i robili swoje. Dziś to właśnie oni pracują w dobrych firmach, zakładają rodziny i też udowadniają swoją tezę. Wiedzą, że to od nich zależy, czy jest chu*owo, czy nie.
Wiele osób, którym naprawdę żyło się w Polsce źle, zdecydowało się na emigrację. Były też osoby, które wyjechały za granicę, aby dobrze nauczyć angielskiego i skończyć kierunek studiów, którego u nas nie ma. Taką osobą jest Marta Stelmaszak, zajmująca się zawodowo komunikacją w sieci i tłumaczeniami. Swoją działalność prowadzi w Londynie, ale przekonuje, że wróci za dwa-trzy lata.
– Coraz częściej klienci zwracają się do mnie z zapytaniami dotyczącymi eksportu, importu i wejścia na rynek polski. W Londynie, i w ogóle w Wielkiej Brytanii, dużo się mówi o Polsce i możliwościach, które kraj oferuje, począwszy od importu surowców, przez outsourcing, do pozyskiwania talentów – mówi czytelniczka naTemat.
Tymczasem dziś przeczytałem na Facebooku opinię internauty: "Widzę jak jest wokół i mam pojęcie o tym, że Polska dąży do upadku. Brak nam wojska, brak gospodarki, brak przemysłu i nawet nasze lasy chcą sprzedać, żeby dać odszkodowania Żydom za II Wojnę Światową".
Gdybyśmy wszyscy tak widzieli nasz kraj, Polska naprawdę dążyłaby do upadku i jak jeden mąż powinniśmy spakować swoje rzeczy i wyjechać z kraju. Ciekawe, ile czasu zajęłoby, zanim okazałoby się na przykład, że sytuacja Polaków w Wielkiej Brytanii jest "chu*owa". Każdy znajdzie to, czego szuka.
Powodów do narzekania z pewnością nie mają mieszkańcy wielkich miast. Ale skoro im jest chu*owo, to co mają powiedzieć ci z mniejszych? Choć i oni mogą się przeprowadzić i poszukać pracy gdzie indziej. Przeciętny Amerykanin zmienia miejsce zamieszkania raz na 5 lat. Tam też jest "chu*owo"?
Jest chu*owo? Nie może być stabilnie!
Skoro narzekają młodzi i wykształceni, co mają powiedzieć rodzice niepełnosprawnych dzieci, którzy poświęcili im całe swoje życie. Ci ludzie są tak zdesperowani, że przychodzą pod Kancelarię Premiera, aby prosić o eutanazję dla swoich dzieci. Co oni mieliby powiedzieć? Lub osoby, które otrzymują najniższą emeryturę w kraju w wysokości 880,45 zł?
Istnieje naprawdę wiele grup, które mogą narzekać na polską rzeczywistość. Miejmy dla nich szacunek i spróbujmy docenić to, co mamy.
Nurtuje mnie też druga część zdania: Jest chu*owo, ale stabilnie. Serio? Czy stabilnie to wszystko, czego oczekujemy od życia? To właśnie młodzi ludzie, całkowicie niezależnie od poglądów politycznych powinni robić wszystko, aby wyjść ze stanu porażki. Często nie wychodzimy ze swojej strefy komfortu i nie rozwijamy się, bo jest nam w miarę dobrze. Wiemy, że może być lepiej, ale nie chce nam się nic zmieniać. Ale jeśli ktoś czuje, że jest "chu*owo", to za nic nie potrafię zrozumieć, jak można dążyć do utrzymania tego "stabilnego" stanu.
Przejawem rosnącego zainteresowania Polską są inicjatywy rządowe, warsztaty, prezentacje i spotkania, a także coraz prężniej działające organizacje biznesowe nakierowane głównie na wspieranie współpracy między polskimi i brytyjskimi firmami. Polska jako źródło taniej siły roboczej do najgorszych zadań to już przeszłości. Teraz Polska w oczach brytyjskich przedsiębiorców jest intratnym rynkiem i partnerem biznesowym.