Matka do Ygreka: – Synu, stresujesz się? – Chyba ty. To wcale nie jest słaby żart, tylko krótki opis około maturalnego nastroju w rodzinie rocznika 1996. Młodzi zdecydowanie mniej przejmują się tym, czy zdadzą maturę, której wcale nie uważają za coś najważniejszego w życiu. Jak powinie im się noga na egzaminie, zdadzą go później. Albo wcale, i zajmą się czymś, w swoim mniemaniu, pożyteczniejszym.
– Nie rozumiem, czym wy się stresowaliście? Skąd się wzięło to wasze parcie na maturę i studia? – mówi mi zdziwiona Liza Skowrońska, do której zadzwoniłem tuż po wyjściu z egzaminu. Maturzystka z Kozienic przyznaje, że stres może pojawić się u niej dopiero przed ustnym egzaminem z polskiego. Jest nauczona, by myśleć pozytywnie, więc nie zakłada porażki. – Musiałabym się bardzo postarać, aby nie zdać, a jeśli nie uda mi się w tym roku, spróbuję znowu w sierpniu. Moje życie na pewno się nie zawali – mówi. Przeciwnie, zamiast na studia, Liza mogłaby pójść w ślady swojego starszego kolegi.
Pod względem podejścia do nauki, pokolenie Y dawno przestało być jednolite. Ostatnie roczniki mają kompletnie inne spojrzenie na wyścig szczurów, którym gardzą. Mają wszystko, bo ich rodzice wykrwawiali się w pierwszych 25 latach kapitalizmu, dzięki czemu oni mogą robić to, co lubią najbardziej - bawić się. Ale i czytać to, co chcą, niczym się nie stresować i snuć plany o niebanalnej przyszłości, bez konieczności wysiadywania na trzech egzotycznych kierunkach wyższych uczelni.
Znają języki, więc mogą swobodnie podróżować. Zamiast wkuwać formułki, wolą myśleć nad własnym startupem, który w młodym wieku pozwoli im zaistnieć w biznesie. A matura? To dla nich kolejny, mało ważny epizod. Jak bierzmowanie - lepiej mieć, bo może się kiedyś przydać, ale jego brak raczej nie spędza snu z powiek.
Na studia może pójść każdy
Paulina Dinh Manh z Jarosławia mówi naTemat, że stres się pojawia w zależności od przedmiotu. – Możliwe, że jest mniejszy ze względu na niż demograficzny, o którym ciągle nam przypominają i dlatego wszyscy mają się dostać na jakąś uczelnie. Jednak nie każdy chce tylko zdać maturą. Nadal jest masa osób, które chcą przede wszystkim zdać dobrze i studiować na wymarzonym kierunku – mówi maturzystka.
Nie po wszystkich matura spływa. Wczoraj zadzwoniłem do pewnej ekspertki z prośbą o wypowiedź do artykułu o Dyzmach w korporacjach. Powiedziała, że może trochę nieskładnie mówić, bo stresuje się maturą. Nie swoją - córki. To właśnie rodzice maturzystów, pamiętając własne przeprawy maturalne, przeżywają egzamin dojrzałości bardziej niż ich dzieci. Te zaś mówią, że u nich w szkole nikt już nawet nie próbuje nazywać matury najważniejszym egzaminem w życiu.
Nowe, luźne podejście do matury doskonale odzwierciedlają coraz gorsze wyniki matur. W 2014 roku, zdawalność z całego egzaminu oszacowano na 71 proc., co jest wynikiem o 10 proc. gorszym w porównaniu z rokiem wcześniejszym. 10 proc. nie zdało egzaminu z więcej niż jednego przedmiotu.
18-letnia Katarzyna Kaczmarska uważa, że matura straciła na prestiżu. Głównie dlatego, że większość osób wybiera licea, po których nie umieją nic konkretnego, więc matura stanowi pewne zwieńczenie tego etapu edukacji. – Poza tym próg zdawalności jest niski - wystarczy uzyskać 30%. Trzeba mieć lepszy wynik, żeby dostać dwójkę ze zwykłego sprawdzianu. Najgorsze jest to, że maturzyści chcą tylko zdać, a nie uzyskać jak najlepszy wynik, bo i tak wiedzą, że za odpowiednią kwotę będą mogli studiować prywatnie – stwierdza w rozmowie z naTemat.
Jest życie po... bez matury
Renata Kim, szefowa działu Społeczeństwo w tygodniku "Newsweek" przypomina, że egzamin dojrzałości był pokoleniowym przeżyciem, którego nie można było oblać, bo byłby wielki wstyd. Dziś młodzi podchodzą do niej na luzie, wiedzą, że nawet jak jej nie zdadzą, świat się nie zawali.
Ale nie wszyscy osiemnastolatkowie są równie wyluzowani i pewni spokojnej przyszłości. Im mniejsze miasto, tym bardziej matura przypomina egzaminy, które my zdawaliśmy. Stres, nerwowe chowanie ściąg i upatrywanie w egzaminie szansy na lepszą przyszłość.
Jak nie zdam, to pewnie wyjadę gdzieś za granicę. Mój znajomy pojechał od razu po liceum do Australii. Bardzo zazdroszczę, gdy słyszę jego opowieści. Pracował tam przy organizacji festiwali muzycznych, dzięki czemu przeżył wszystkie najlepsze koncerty w Australii i jeszcze mu za to zapłacili. Na pewno chciałabym zrobić taki rok przerwy, nawet jeśli zdam maturę.
Paulina Dinh Manh
Tegoroczna maturzystka
Osobiście byłam zdziwiona swoim spokojem przed egzaminem z polskiego, bo zawsze bardzo się stresowałam ważnymi testami. Dzisiaj było trochę emocji przed, ale najwięcej w trakcie pisania, kiedy zaczęłam kalkulować czy będzie te 30 proc. Największa panika jest jednak po wyjściu z klas, kiedy porównujemy odpowiedzi i sami się nakręcamy.
Katarzyna Kaczmarska
Tegoroczna maturzystka
Przez to osoby, które nie opanowały podstawowego materiału mają praktycznie takie same szanse jak ci, którzy przykładali się do nauki. Summa summarum znaczenie traci nie tylko egzamin dojrzałości, ale w skutku także szkolnictwo wyższe.